JÜRGEN MATSCHIE – Fotografia

25 lutego – 20 marca 2004 r.

UWIECZNIENI

Zdjęcia portretowe to dziwny rodzaj fotografii; im więcej bowiem ich autor przejawia własnej inwencji, by szczególnie efektownie i oryginalnie przedstawić osobę na zdjęciu, tym mniej zazwyczaj takie dzieła mówią o portretowanej postaci, a także tym trudniej jest odnaleźć w nich osobowość samego fotografa. Kolejne maski zaaranżowanej przez niego fikcji pozwalają raczej uwidocznić artystyczną ideę, stworzyć sferę nowych znaczeń niż ukazać wizerunek konkretnego człowieka. W czarno-białej fotografii dokumentalnej, stosującej klasyczny warsztat i klasyczne ujęcia, o wiele łatwiej jest o spotkanie twarzą w twarz z inną osobą – i to nie tylko z bohaterem zdjęcia, ale także z jego autorem. Można nawet powiedzieć, że, w paradoksalny sposób, im bardziej autor ukrywa się za tradycyjnymi sposobami fotografowania i im radykalniej usuwa się w cień, oddając pole portretowanym ludziom, tym bardziej czytelny staje się jego własny portret utajony w tych fotografiach. W takim dziele ważne są bowiem autorsko, a więc subiektywnie zastosowane wszystkie szczegóły sposobu ujęcia, które decydują o tym, czy będzie ono wizerunkiem banalnym i nijakim, czy przekaże własne widzenie postaci. W tych szczegółach ujęcia pozornie prostego tematu zawiera się bowiem nie tylko sposób patrzenia fotografa na tę, a nie inną, konkretną osobę, ale również coś jeszcze więcej: jego ogólna postawa wobec ludzi i świata.

“Fotografie z Łużyc” Jürgena Matschie powstawały w ciągu dziesięciu lat, zamykając się w datach 1981-1991. Są to jego strony rodzinne, w których wychował się i gdzie nadal mieszka. Region szczególny, w którym kultura niemiecka miesza się z trwającym wciąż folklorem i językiem serbołużyckim. On sam także, ze strony ojca, jest w połowie Serbołużyczaninem. Jednak to nie o folklor chodzi w tych fotografiach. Ważni są ludzie, często osobiście mu znani, ukazani w związku z miejscem, w którym żyją lub pracują oraz we wzajemnych związkach z innymi. W rozmowie z dziennikarką Andreą Rook autor wypowiada pogląd, że bezpośrednie otoczenie często więcej mówi o człowieku niż zbliżenie twarzy. Ponieważ autor poszukuje za każdym razem najbardziej odpowiedniej sytuacji dla konkretnej osoby, nie ma w tym cyklu zdjęć żadnego niezmiennego schematu: fotografowani ludzie ujmowani są raz samotnie, a raz w grupie; czasem w plenerze, a kiedy indziej we wnętrzu; w półzbliżeniu lub widziani z daleka w całej postaci. Często sami portretowani wybierali miejsce, w którym zostaną uwiecznieni. Właśnie słowo “uwiecznieni” jest kluczem do tych fotografii – wszystkie bowiem ukazane na nich osoby w klasyczny sposób pozują do fotografii, reprezentując przed obiektywem swój najlepszy we własnych oczach wizerunek.

Te portrety mają charakter dawnych zdjęć pamiątkowych, które wykonywało się przy okazji ważnych momentów w życiu, wybierając się w tym celu specjalnie do fotografa. Teraz jednak powodem do sportretowania nie jest żadne szczególne wydarzenie, a ponadto – to nie klient zjawia się w studio, ale fotograf przychodzi do swoich modeli. Powstaje więc szczególna sytuacja, w której podkreślona zostaje wartość zwyczajnego, codziennego życia, wartego, jak się okazuje, pieczołowitej uwagi fotografa. Trochę podobnie, jak na wyprawie etnograficznej, gdzie właśnie fotografuje się ludzi w ich codziennym otoczeniu. Aparat umieszczony jest wówczas, jak i tutaj, na wprost modela, na standardowej, neutralnej wysokości wzroku patrzącego. Fakt, że są to czarno-białe kopie, nadaje zdjęciom Jürgena Matschie dystans obserwatora i powagę starego dokumentu. Ta “etnograficzna” metoda, jeśli uważnie ogląda się jego fotografie, zaczyna jednak ujawniać swoją nietypowość, pewne intrygujące “przesunięcie”.

Zamysł wykonania serii portretów mieszkańców jednego kraju przywodzi na myśl w pierwszej chwili analogię z wielkim historycznym przedsięwzięciem Augusta Sandera, ukazującym Niemców z lat między pierwszą a drugą wojną światową. Tam także chodziło o wizerunki ludzi na tle ich warsztatu pracy lub domu. Dzieło Sandera miało wyrazisty sens socjologiczny: było w swojej koncepcji pełnym katalogiem typów ludzkich w społeczeństwie. Na fotografiach Matschiego, podobnie jak u Sandera, przedstawieni są ludzie w szerokim przekroju społecznym, od gospodyni domowej do profesora. W podpisie pod zdjęciem pojawia się także często nazwa zawodu portretowanej osoby. Jednak nie zawsze; kiedy indziej w jej miejscu występuje określenie wieku lub wzajemnej relacji osób, na przykład: “Ojciec i córka, 101 i 78 lat”, “Sąsiadki”, “Przyjaciele”, “Małżonkowie K.”, “Rodzina B.”.

Fotograf z Łużyc przedstawia swoich bohaterów w centrum emocjonalnych związków ze swoim otoczeniem; związków, które w równiej mierze sami tworzą, jak i dostosowują się do już zastanych. Czasem więc najwłaściwszym miejscem dla zrobienia zdjęcia jest własny pokój gimnazjalisty, po swojemu urządzony, czasem ławka przed domem, ulica lub ściana pokoju, którą wypełnia regał z książkami. Kiedy przyglądamy się fotografiom Jürgena Matschie, szybko spostrzegamy, że różnorodność poziomu wykształcenia, profesji i wieku portretowanych osób nie ma na celu sporządzenia “kolekcji” typów ludzkich, tworzących razem obraz pewnej całości. Ta seria zdjęć nie dąży do żadnej syntezy. Różnorodność jest celem samym w sobie; autor zdaje się mówić do nas, odbiorców: “Spójrzcie, jak bardzo odmienni ludzie żyją obok siebie na małym obszarze Łużyc. Ile tu indywidualnych, zupełnie różnych sposobów życia, ile celów i wartości, którym się poświęcają”. Z równą uwagą i życzliwym szacunkiem fotograf pokazuje stare kobiety o zdeformowanych sylwetkach (samotne lub pozujące do zdjęcia razem z wnuczkami), na których znać ciężką pracę przy codziennych staraniach o rodzinę, jak i kompozytora na tle zdjęć sławnych muzyków czy dwóch chłopców – przyjaciół z podwórka albo rodzinę na ganku swojego domu.

“Fotografie z Łużyc” Jürgena Matschie warto porównać do innego jeszcze wielkiego projektu fotograficznego – do “Zapisu socjologicznego” Zofii Rydet. Obie te serie zdjęć mają podobny cel: zarejestrowanie w konkretnym momencie czasowym sylwetek ludzi z pewnego regionu, ukazanych na tle ich codziennego otoczenia, tego, w którym mieszkają i pracują, współtworząc je wespół z upływającym czasem. W koncepcji Zofii Rydet było to przedstawienie ludzi oraz wnętrz ich domów z kilku regionów Polski, w których zachowały się jeszcze relikty tradycyjnego, prostego wiejskiego życia. Pokazywała także fotografowane w tym samym czasie wnętrza miejskich domów inteligenckich wraz z ich gospodarzami. Jürgen Matschie w swojej serii zdjęć z Łużyc prezentuje podobną ideę uzmysłowienia sobie i widzom różnic kulturowych, jakie dzielą ludzi żyjących w tym samym czasie i miejscu. Inny jest jednak jego zamysł wobec uchwyconego na fotografiach czasu. Nie zależy mu bowiem na stworzeniu wielkiej, dramatycznej epopei pokazującej nawarstwianie się czasu w ludzkim życiu i przemijanie tego życia, odchodzenie w historię. Portrety niemiecko-łużyckiego autora sprowadzają czas do jednej chwili; tej, w której wykonane zostało zdjęcie – są “wiecznym teraz”. Unieruchamiają jeden wybrany moment, który przedłuża się w wieczność, afirmując życie i jego trwanie. Jürgen Matschie swoimi zdjęciami przywołuje sławny cytat z “Fausta” Goethego: “Chwilo, trwaj! Jesteś piękna”.

Widz, który ogląda fotografie mieszkańców Łużyc, zrobione przez Jürgena Matschie w latach osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych, nie ma poczucia dzielącego go od portretowanych osób chłodnego, odległego dystansu badacza-socjologa. Odnajduje tu pełne emocjonalnego ciepła, uważne i ciekawe spojrzenie sąsiada, przyglądającego się swoim znajomym z bliskiego dystansu, wyznaczonego przez szacunek i aprobatę dla każdego z nich. To spojrzenie ukryte jest za klasycznymi czarno-białymi zdjęciami; w ten sposób fotografia, wbrew licznym teoriom wieszczącym koniec jej wiarygodności, spełnia tu raz jeszcze swoją tradycyjną rolę pamiątki przechowującej najcenniejsze dla życia ludzkiego wartości. Jej sens zależy bowiem przede wszystkim od tego, kto i w jaki sposób potrafi się nią posłużyć. Jak mówi Jürgen Matschie, “każdy musi znaleźć dla siebie swój temat”.

Elżbieta Łubowicz

Podejście do tak klasycznego i uniwersalnego tematu w fotografii jakim jest krajobraz może być, jak tego dowodzi historia, bardzo różne. Od wielkiego “dekoratora” świata, jakim niewątpliwie była postać Ansela Adamsa, poprzez szukanie inspiracji w nurtach ówcześnie nowoczesnej sztuki, czego dowodzą motywacje powstawania dzieł Edwarda Westona aż po prace Aarona Siskinda i Harriego Callhana, przywołujące czysto graficzne asocjacje lub metafizyczność Minora White,a. Ta swoista, stylistyczna “dyspersja”, jakiej na przestrzeni lat uległa ta, jakby się wydawało, monolityczna dziedzina fotografii, pozwoliła i pozwala nadal obserwować, nie tyle różnorodność obrazów ile różnorodność osobowości i sposobów widzenia świata ich twórców.

Przeglądając fotografie krajobrazowe Jürgena Matschie, zgromadzone na tej wystawie nie mogę się oprzeć wrażeniu, że prezentują one niesłychanie szerokie spektrum jego zainteresowań. Są tu bowiem fotografie reprezentujące klasyczną, estetyzującą formułę, wręcz pasywność wynikającą z piękna bezruchu drzew w parkach, stawów czy łąk. Obrazy te autor próbuje, dość skutecznie “zdynamizować” za pomocą kamery panoramicznej, co nadaje im specyficzną, perspektywiczną przestrzeń.

Istnieją też zdjęcia, w których Jürgen Matschie ewidentnie poszukuje anegdot, jak gdyby, za pomocą krajobrazu chciał nam przekazać jakieś opowiadanie – refleksję o nas samych. O naszej obecności w tej jakże otwartej przestrzeni. Samotna ławka ze stojącym obok niej koszem na odpadki, ulokowana pośrodku wysadzonej równym szeregiem drzew alei lub symetryczna perspektywa szosy z absurdalnie kończącym się jednym pasem jezdni, zdają się głosem autora tych fotografii przypominać o naszej sile sprawczej, porządkującej rzeczywistość.

Poprzez zwracanie uwagi na gigantyczne formy krajobrazu, które powstały dzięki wycofującej się, przemysłowej działalności ludzkiej, Jürgen Matschie sięga po swoisty “reporterski” charakter podejścia do obrazu, usiłując jednocześnie porządkować i zamieniać na estetyczne wartości, zaklęte w te formy wyniki chaosu stworzonego przez ludzką, ekspansywną działalność, zmieniającą, w przemożny sposób, nasze otoczenie. Hałdy piasku, spływające po stokach wyrobisk jak zamarznięte wodospady Niagary. Tajemnicze, stalowe konstrukcje wiodące, być może, donikąd. Zagadkowe struktury, być może, niegdysiejszych, kopalnianych ścian, tworzą, u autora, porządek “sztucznego”, ludzkiego mikrokosmosu. Fotografie zadające pytania o sens naszego, technologicznego panowania.

Następnym i odmiennym punktem zainteresowań twórczych Jürgena Matschie to fotografie będące przykładami czystego dokumentu, przedstawiające surowe – jakby pierwotne zdjęcia fasad budynków sakralnych, które to obrazy mogą odnosić się również do “archetypu” fotografii – powrotu do przyczyn jej powstania.

Mogą one być dowodem na istnienie jakiejś jej rzeczywistej funkcji, która, dzięki działaniu światła, wrażliwości i sile autorskiej wizji “wysyła” w kosmos nieznanej przyszłości, obraz naszego świata – świata naszej, krótkiej w nim obecności.

Wojciech Zawadzki

Jürgen Matschie
Biografia

1953 urodzony w Bautzen

1967-77 nauka, wojsko, studia inżynierskie

1979-79 technolog w Görlitz

1979-87 praca w dziedzinie kultury łużyckiej w Bautzen

1983-86 zaoczne studium fotografii w Hochschule für Grafik und Buchkunst w Lipsku

1986 członek Związku Artystów Plastyków NRD – obecnie Z.A.P. Bonn

1987 wykonuje wolny zawód fotografika w Bautzen

1996 powołanie do Deutsche Gesellschaft für Photographie – Związku Niemieckich Fotografików w Kolonii

2000 Nagroda kulturalna Górnych Łużyc

Ważniejsze wystawy, realizacje i projekty:

Wystawy (wybór)

X Wystawa Sztuki NRD, 1987

12. Wystawa Okręgowa, Dresden, 1989

Wystawy zbiorowe artystów łużyckich w Paryżu, Warszawie, Gdańsku, Jeleniej Górze, Bautzen, Bischofswerda, Cottbus, Granz

Wystawy indywidualne: Dresden, Cottbus, Paryż, Senftenberg, Berlin, Bautzen, Hoyerswerda, Burghausen, Weißwasser, Eisenach, Pulsnitz, Bischofswerda, Bad Berleburg, Hämeenlinna (Finlandia), Görlitz, Wiedeń.

Publikacje (wybór)

“Sorbische Bräuche”, Domowina-Verlag Bautzen, 1992

“Doma – Fotografien aus der Lausitz”, Domowina-Verlag, Bautzen 1995

“Lausitzer Landschaften”, Katalog wystawy Senftenberg, 1998

“Mittelalterliche Dorfkirchen”, Muzeum Łużyckie Cottbus, 2000

“In der Lausitzer Heide”, Domowina-Verlag Bautzen, 2001

“Jürgen Matschie – Fotografien aus der Lausitz”, Domowina-Verlag Bautzen, 2003