25 lutego – 25 marca 2005 r.
Autorzy i tytuły komiksów biorące udział wystawie:
48 STRON – Robert Adler (rys.)/ Tobiasz Piątkowski (scen.)
Achtung! Zelig – Krzysztof Gawronkiewicz (rys.)/ Krystian Rosiński (scen.)
Benek Dumpc i trup sąsiada – Robert Służały (rys.)/ Jerzy Szyłak (scen.)
Ciach Bajera, Sikalafo – Bartosz ‘Termos’ Słomka (scen.,rys.)/ Filip ‘Fil’ Wiśniowski (scen.,rys.)
Cichy Kącik KRLa – Karol ‘KRL’ Kalinowski
Człowiek Paroovka – Marek Lachowicz (scen.,rys.)/ TJFK (kolor)
Diefenbach – Benedykt Szneider
Dr Bryan – Jakub Rebelka
Emilia, Tank i Profesor – Filip Myszkowski
Endo – Agata ‘Endo’ Nowicka
Erotyczne Zwierzenia – Janek Koza
Glinno – Jacek Frąś
Historia Choroby – Przemysław Truściński
Jazz w wolnych chwilach – Michał Arkusiński
Jeż Jerzy – Tomasz ‘Lew’ Leśniak (rys.)/ Rafał Skarżycki (scen.)
Josephine – Clarence Weatherspoon (scen.,rys.)/ Ivan (kolor)
Likwidator – Ryszard Dąbrowski
Mikropolis – Krzysztof Gawronkiewicz (rys.)/ Dennis Wojda (scen.)
Nadzwyczajni – Krzysztof Ostrowski (rys.)/ Dennis Wojda (scen.)
Opowieści na sygnale – Maciej ‘Simson’ Simiński (rys.)/ Bartek ‘Marian’ Ślesinski (scen.)
Osiedle Swoboda – Michał ‘Śledziu’ Śledziński/ Bartek ‘Marian’ Ślesinski (kolor)
Pokolenia-Saga Gangsterska – Michał ‘Bizon’ Lasota
Prosiacek, Bajki Urłałackie – Krzysztof ‘Prosiak’ Owedyk
Pvek – Stefan Zacharczuk
Ratman – Tomasz Niewiadomski
Rewolucje – Mateusz Skutnik
Szminka – Joanna Karpowicz (rys.)/ Jerzy Szyłak (scen.)
Wilq – Bartosz Minkiewicz (scen.,rys.)/ Tomasz Minkiewicz (scen.)
Zakazany Owoc, Niezwykłe przygody braci Kowalskich – Darek ‘Pała’ Palinowski
Ścieżka dźwiękowa:
O.S.T.R Łona (Asfalt Records)
Trochę historii.
Komiks od samych swoich początków miał niesamowitego pecha. Powstał pod koniec XIX wieku, czyli praktycznie w tym samym czasie co media obrazujące nieskończenie lepiej, szybciej i spektakularnie ludzkie opowieści – fotografia i film. Zresztą geneza komiksu jest ściśle powiązana z nastaniem “doby technicznej reprodukcji”, a dokładnie z prasą. Jako, że komiks od początku miał i ma nadal swoje stałe miejsce w gazetach, niezbyt reprezentatywne i ważne dla zachowania pokoju na świecie, ale niewątpliwie ma. Przeważnie w dziale rozrywek, obok krzyżówki.
Jednak to powiązanie z prasą, spowodowało automatycznie, że komiks został zaliczony do “kultury masowej”, co oznaczało wykluczenie go z grona elitarnych mediów, które mogą służyć jako środek artystycznej “wartościowej” kreacji. Mimo tego, że chociażby pojawienie się “Krazy Kata” Georga Herrimana w 1914 roku, dzieła wyjątkowego,genialnego wręcz w treści i formie, świadczyło wyraźnie o tym, że mamy oto do czynienia z nowym medium o ogromnych możliwościach ekspresji, że z dialektyki tekstu i obrazu na poziomie kartki papieru narodziła się nowa jakość.
Stosunkowo niskie koszty produkcji i masowość prasy dopiero w latach 60 okazały się zaletą, gdy po komiks sięgnęła kontrkultura, okazało się wtedy, że komiks jest idealnym medium rebeliantów. I stał się tak popularnym i aktywnym uczestnikiem niespokojnych lat 60, że spowodował zmianę wizerunku tego medium i zaczęto go uważać, w tej postaci za jedna z dziedzin sztuki krytycznej. Proces ten przebiegał zresztą dwukierunkowo – w tym też mniej więcej czasie Roy Lichtenstein, dostrzegł, że w kadrach komiksowych zakodowana informacja ma niesłychanie silna moc oddziaływania, jak ikona jest oknem otwierającym się na świat idei. Niestety żaden z jego klientów płacących krocie za powiększoną kilkadziesiąt razy reprodukcje kadru komiksowego, nie wpadł na to, że to w komiksie tkwi potencjał z którego Liechtenstein tylko czerpie.
Poniekąd więc komiks został nobilitowany do rangi sztuki wraz z całą sferą popkultury dzięki postmodernizmowi, czyli w momencie utraconej wiary w nieprzerwany postęp za sprawą “wybrańców ludzkości”: nauki, techniki, filozofii i sztuki. Nie sadzę jednak, żeby owa w gruncie rzeczy pozorna równowartość środków wyrazu i zatarcie granic pomiędzy tym co elitarne i tym co masowe, którą wprowadziło ogłoszenie “czasu post”, miało tak fundamentalne znaczenie dla uznania komiksu jako formy artystycznej, jak się to zwykło przypisywać. Wydaje mi się raczej, że główny rdzeń tego medium, to co stanowi o jego swoistości, przebiegał wraz z wzlotami i upadkami, w miarę autonomicznie względem zmian zachodzących w kulturze. Każde kolejne pokolenie komiksiarzy czerpiąc z dorobku poprzedników rozwijało i wprowadzało do komiksu kolejne elementy. Spowodowało to wypracowanie właściwych tylko komiksowi środków ekspresji i sposobów percepcji, czyli powstanie osobnej dziedziny możliwości kreacji. I na szczęście twórcy zrobili w tej sytuacji to co zwykle – wykorzystali ten fakt, co spowodowało powstanie tak dużej ilości wartościowych dzieł, że nie sposób było odmawiać dalej komiksiarzom talentu w trudnej sztuce przekazywania sensów i znaczeń.
Teraz Polska.
Jesteśmy teraz świadkami zwrotnego momentu w historii polskiego komiksu. Stał się on tematem modnym i rozpoznawalnym, artyści tacy jak Wilhelm Sasnal czy Agata Bogacka wykorzystują środki komiksowe w swoich pracach, pojawiają się nawiązania do komiksu w telewizji i radiu. Najbardziej trend ten dostrzegalny jest w prasie, pojawia się dużo artykułów o “historyjkach obrazkowych”, wiele gazet decyduje się na drukowanie regularnie recenzji komiksów, w działach dotyczących zjawisk artystycznych.
Niestety zgrzyta to najczęściej strasznie, bo komiks to medium jak każde rozlegle i niezwykle różnorodne, a w opinii publicznej traktuje się tak samo i analizuje podług tych samych kryteriów “Romka, Tomka i A’tomka” Papcio Chmiela i “Dr Bryana” Jakuba Rebelki. Byłoby to oczywistym nonsensem, np. przy ocenianiu filmu (to tak jakby zestawić ze sobą “Akademię Pana Kleksa” Krzysztofa Gradowskiego i “Krótki film o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego), niestety nie razi zbyt wielu osób w przypadku komiksu. Wynika to najbardziej z faktu, że komiks w naszym kraju jeszcze z pewnością do mediów znanych i uznanych artystycznie nie należy, w swoich aspiracjach do zaliczenia go na tę “wyższą” półkę nie zaczyna nawet od zera, tylko od dużego minusa, że nie da się wyrazić tym dziwacznym pomieszaniem słowa i obrazu niczego ponad chwilową, nie absorbująca zbytnio władz umysłowych rozrywkę.
Moim zdaniem najważniejszym powodem tego stanu rzeczy jest to, że brakuje jeszcze w naszym kraju wiedzy o tym, jak kreatywnym medium jest komiks. Długo nie było u nas, tak wielkich tytułów jak choćby “Maus” Arta Spiegelmana, brakuje wiedzy o tym, że komiks to nie tylko “Supermany”, ale również komiksy by wymieć tylko kilku z najważniejszych artystów komiksowych: Franka Millera, Allana Moore, Moebiusa, Dave Mckeana i Geila Naimana, Mignoli, Milo Manary, czy Enkiego Bilala. Ta sytuacja mam nadzieję, niebawem ulegnie zmianie, nareszcie od niedawna konsekwentnie ukazują się najważniejsze światowe albumy i serie komiksowe, które zbudowały mocną pozycję komiksu wśród innych sztuk graficznych i literackich.
Drugim ważnym powodem głębokiej zapaści polskiej sceny komiksowej na przełomie lat 80 i 90 było to, że gdy na początku poprzedniej dekady nastały nowe czasy wolnego rynku paru wydawców nacięło się na komiksach. Jak za PRL-u wydawano kilkanaście tytułów w ogromnych, kilkudziesięciotysięcznych nakładach, które po prostu nie mogły się sprzedać w takich ilościach, przy nowych, wyższych cenach i przy braku normalnej wolnorynkowej dystrybucji. Do tego najczęściej były to prace nie najwyższych lotów. W ten sposób wśród wydawnictw rozeszła się fama, że komiksy się nie sprzedają i nie da się na nich zarobić, a więc nie ma sensu ich wydawać, a brak publikacji w przypadku komiksu praktycznie równa się wyrokowi śmierci. Co poniekąd miało miejsce, gdyż scena komiksowa zeszła do podziemia, a twórczość komiksowa stała się w Polsce zjawiskiem marginalnym. Na szczęście dla kilku osób komiks pozostał tą najważniejszą ze sztuk. Spotykali się oni przede wszystkim na MFK (Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi), imprezie organizowanej od 1991 roku, głównym miejscu spotkań zarówno twórców jak i miłośników komiksu. Trzeba jednak powiedzieć, że ci sami ludzie tworzą teraz coś na kształt hermetycznej subkultury, gdzie czytanie i zbieranie komiksów, nosi wszelkie znamiona “cechu komiksowego”, a mit fatum ciążącego nad polskim komiksem jest pieczołowicie kultywowany. I zgoda, sama pamiętam dobrze stanie 5 godzin w kolejce pod księgarnią w Jeleniej Górze, gdzie “rzucili” “Kajko i Kokosza”, i do dzisiaj czuję to rozczarowanie jak otworzyłam album, i okazało się, że jest w środku czarno-biały, i na dodatek wydrukowany na ohydnym żółtym papierze. “Thorgala” Grzegorza Rosińskiego i Jeana van Hamme’a, którego się kupowało raz w miękkiej, raz w twardej okładce, ale ciągle te same tomy serii, czeski film, nikt nie wiedział o co chodzi, ale jakie legendy się do tego dorabiało, że Rosiński sam po domach chodzi i albumy wymienia, to były czasy. Mają dla mnie wielką wartość, sentymentu i wspomnień, ale czasy się zmieniły.
Pierwszym wyraźnym znakiem tego, że zaczyna się nowy okres w “dziejach komiksu polskiego” było powstanie w 1999 roku “Produktu” – pisma komiksowego z wyraźną linią programową, konsekwentne drukującego serie komiksowe. Stworzono tym samym potrzebną przestrzeń pozwalającą komiksiarzom na zaprezentowanie i rozwinięcie własnego stylu. Niestety pismo po wydaniu 23 numerów, zawiesiło na czas bliżej nieokreślony swą działalność, a komiksiarze zgromadzeni wokół “Produktu” odeszli “na swoje” z mniejszym lub większym sukcesem. Prezentację komiksów zgromadzonych na wystawie “Pomysł na komiks”, rozpocznę więc od prac twórców zgromadzonych w różnych okresach i na różnych warunkach wokół tego pisma, a powiadam wam jest to dość zgrana i bardzo barwna gromadka, choć mocno niesubordynowana.
Tomasz Leśniak i Rafał Skarżycki twórcy “Jeża Jerzego”, mówią o swojej, dla wielu kultowej postaci, że “to dobry chłopak”. I rzeczywiście Jeż Jerzy ma niezwykły dar rozwiązywania największych bolączek naszej polskiej rzeczywistości przy pomocy deskorolki, piwa i blanta, trzeba jednak przyznać, że przede wszystkim bazuje na wdzięku osobistym.
Bracia Minkiewiczowie – Tomasz i Bartosz, są autorami zgoła odmiennej osobowości, a raczej osobistości “Wilq’a” – superbohatera broniącego wraz kumplami Opola przed potworami, przestępcami, szaleńcami itp. Jednak, pomimo wielu sukcesów w pełnieniu swej misji Wilqu jest raczej frustratem.
Filip Myszkowski to “kolejny pan na M z galerii wielkich rysowników”, autor “Emilii, Tanka i Profesora” według własnych słów ciągle narzeka. Kiedy nie narzeka rysuje komiksy, gra lub ciska na siłce. Szacunek należy się Myszkowskiemu za próbę zgłębienia kobiecego umysłu, jaką było stworzenie postaci Emilii, choć niewątpliwie było to dla niego ogromne wyzwanie, to próba ta zakończyła się sukcesem. Emilia pomimo wdzięków osobistych przeczącym prawu ciążenia i nadużywaniu cudnego skądinąd, ale raczej nie występującego w relacjach męsko-damskich określenia “samcze”, jest postacią wiarygodną.
Clarence Weatherspoon to autor “Josephine”, pani detektyw, która podąża krętymi, odrapanymi uliczkami Londynu, tonącymi w gęstej mgle znad Tamizy, tropiąc ukrywające się w niej nieludzkie i obce nam monstra. To co budzi nieodmiennie mój szacunek przy lekturze “Josephine”, to niezwykła umiejętność Clarensa do łączenia niewiarygodnych zdarzeń i faktów (magia, duchy i zombi) z suchym i rzeczowym pragmatyzmem świata przedstawionego, która mimo to daje to efekt “dziania się naprawdę” opowieści.
Ekologiczny radykalizm Ryszarda Dąbrowskiego prezentowany w “Likwidatorze” wzbudza wiele kontrowersji, i słusznie, jak najbardziej autorowi o to chodzi, bo jego komiks to danie vegańskie podawane na krwisto.
Niejaki KRL to najmłodszy z rodziny produktowców, podobno urodził się z komiksem w dłoniach i była to trafiona decyzja, jego Karelki to połączenie lekko schizujących obrazków z bardzo mocno schizującym poczuciem humoru, zamiast prób analizy twórczości tego autora, może napiszę tylko, że KRL jest autorem tekstu: “Panie Szatan jest druga w nocy”.
Maciej Simiński – Simson i Bartosz Ślesinski – Marian to tandem tworzący “Opowieści na Sygnale”. Historia ta, to forma swoistej terapii psychologicznej, jako, że Marian – scenarzysta postanowił nadać swoim doświadczeniom z pracy w pogotowiu formę komiksu. Słyszano o przypadkach cudownego ozdrowienia po zapoznaniu się z tym dziełem przez obłożnie chorych. Zdrowiej jednak nie dociekać, które z przygód opisywanych w “Opowieściach…” wydarzyły się naprawdę, a które powstały w bujnej wyobraźni jej autorów.
Jednym z najsympatyczniejszych znanych mi bohaterów komiksowych jest “Człowiek Paroovka” autorstwa Marka Lachowicza, genialnie pokolorowany przez TJFK. Ten komiks jednoczy pokolenia rodziców i dzieci, to średnie uwiedzie z pewnością, wzbudzając nostalgię za cudownymi w swoim absurdzie czasami PRLu, ci młodzi, co prawda nie zrozumieją, bo nie doświadczyli, ale nieźle się uśmieją czytając przygody”Człowieka Paroovki”.
Bizon – Michał Lasota to autor filozoficznych komiksów z życia dresów, drukowana w Produkcie jego “Saga gangsterska – Pokolenia”, bardzo udanie łączy obserwacje o wartości analiz socjologicznych z obrazkami prosto z ławki pod blokiem, w czym niewątpliwie pomaga Bizonowi bardzo jamajskie poczucie humoru.
W dość podobnym klimacie porusza się Michał ‘Śledziu’ Śledziński, w swoim komiksie “Osiedle Swoboda”, niewątpliwie największym hicie produktowym. Śledziu jest świetnym gawędziarzem, w wielu wątkach nawet tych najbardziej fantastycznych, słychać echa prawdziwych imprez, koncertów, powrotów do domu ciemną nocą tropem węża i rozmów o wszystkim z nic nie chcącymi zrozumieć rodzicami i rozmów o niczym z rozumiejącymi wszystko kumplami. Wypada jeszcze wspomnieć o niezwykle trafnych spostrzeżeniach na temat różnic w percepcji prasy kobiecej, no i o kowboju w rajstopkach, co również można odnaleźć w “OS”.
Dariusz ‘Pała’ Palinowski to wciąż żywa (jak wszyscy mają nadzieję, bo zniknął jakiś czas temu) legenda polskiego punku. Fascynat i pierwszoligowy wykonawca szokerskiej sztuki hardcoru. Jak sam mówi o sobie: skurwiel, egoista, indywidualista, chaosboy, esteta i wcielony Lucyfer. Lektura jego fanzinu “Zakazany owoc”, nie pozostawia wątpliwości, że wie co mówi.
Krzysztof ‘Prosiak’ Owedyk, min wydawca art zina “Prosiacek”, to też reprezentant polskiej sceny punkowej, również legendarny, ale od Pały różni go praktycznie wszystko. Prosiak to raz obserwator stojący twardo na ziemi, by zaraz potem objawić się jako filozof – poeta zgłębiający najbardziej ulotne, choć podstawowe prawdy o ludzkiej egzystencji. Moim zdaniem, by dotrzeć do treści zawartych w komiksach Owedyka należy rozpatrywać je w kategoriach traktatów metafizycznych.
“Mikropolis” Dennisa Wojdy i Krzysztofa Gawronkiewicza (o których będę jeszcze wspominać w tej wyliczance) to przykład dzieła burzącego utarte stereotypy panujące na temat “historyjek obrazkowych”. Spotkanie z tym komiksem to przyjemność i rozrywka najwyższej próby, ale z pewnością nie jest to rozrywka łatwa i niewymagająca, by odkryć wiele tropów i sensów zawartych w “Mikropolis”, trzeba wykazać się gruntowną znajomością twórczości filmowej, prądów literackich i muzyki współczesnej. Jest to również doskonały przykład na to, jak ważną jest relacja pomiędzy rysownikiem a scenarzystą w powstawaniu komiksu, że musi to być spotkanie osobowości, gdzie opowieść przekształca się w obraz niejako organicznie, na zasadzie doskonałego zrozumienia się dwóch odmiennych sposobów postrzegania świata.
“Nadzwyczajni” z rysunkami Krzysztofa Ostrowskiego do scenariusza wspomnianego już Dennisa Wojdy to specyficzny hołd złożony miastu Warszawa. Udało się autorom stworzyć cienką pajęczynę z historii i obrazów miejsc, w którą schwytali niepowtarzalny klimat tego miasta.
Krzysztof Gawronkiewicz jest także autorem grafik w albumie “Achtung! Zelig” do scenariusza Krystiana Rosińskiego, ten legendarny juz komiks czekał 11 lat na swoje wydanie, nie zaszkodziło mu to jednak w najmniejszym stopniu. Dzieło to jest niezwykle staranie opracowane (perfekcyjna edycja). To piękna i niezwykła opowieść Rosińskiego i kunszt graficzny Gawrona, który stworzył zapierającą dech w piersiach kreację świata, jest to rysownik, który nie tylko oddać wiernie i wiarygodnie oddaje umundurowanie i uzbrojenie armii niemieckiej, ale i rzeczywistość snu. Oby komiks ten spowodował podniesienie standardów wydawniczych w Polsce(bo z tym niestety cały czas bywa kiepsko).
A niewątpliwie twórcą zasługującym na najlepszą z możliwych oprawę edytorską jest Jakub Rebelka, w którego albumie “Dr Bryan” monumentalność malarskiej wizji wprawiona została w ruch przy pomocy tego co rozgrywa się pomiędzy kadrami. To szczególnego rodzaju ekspresja, nie mająca wiele wspólnego z animacją, typowa właściwie tylko dla komiksu. Rebelka czuje i umie wykorzystywać ją w najwyższej formie.
Komiks Benedykta Schneidera “Diefenbach” to historia, w której właściwie od pierwszych kadrów wiadomo, że przyjdzie nam zmierzyć się z wyjątkowym złem, mistrzowsko stopniowane napięcie i gotycki klimat sprawiają, że odbieramy tą opowieść jak połączenie “Imienia Róży” i “Nosferatu”.
Do opisania twórczości Tomasza Niewiadomskiego najlepiej jest użyć takich pojęć jak groteska, absurd i surrealizm, pomieszanych w wyjątkowo gęstym sosie czarnobiałych graficznych przedstawień. Bohaterowie Niewiadomskiego “Ratman” i “Nerwolwer” powstali w niezwykłych okolicznościach i najwyraźniej po to by spotykały ich fantastyczne przygody.
“Najlepiej laski rysuje Adler” o takiej opinii marzy chyba większość polskich rysowników, ale jak na razie nie zapowiada się na to żeby któryś z nich odebrał ten honorowy tytuł Robertowi Adlerowi, któremu najlepiej współpracuje się z Tobiaszem Piątkowskim. Razem szukają sensu komiksu i nie wygląda na to żeby go szybko odnaleźli, zresztą, aż tak bardzo to im na tym nie zależy.
Michałowi Arkusińskiemu autorowi komiksu “Wścieklizna” i “Gang Gangrena” udało się przełożyć stylistykę grafitti na język komiksu. Ekspresyjna, ostra, kanciasta kreska i nasycone, pełne barwy to jego znak autorski rozpoznawalny od pierwszego spojrzenia.
Filip Wiśniowski – Fil jak sam mówi stara się tworzyć komiksy lekkie i przyjemne dla oka, ucha i ducha. I jest naprawdę tylko kwestią gustu czy całkowicie będziemy się z tym zdaniem autora na temat własnej twórczości zgadzać, czy całkowicie mu zaprzeczać. Razem z Bartoszem Słomką (są zresztą dobrymi przyjaciółmi) wymyślają komiksy, do których chyba najlepiej pasowałoby określenie “komiks biesiadny”. Chłopaki nie są pozbawione zmysłu trafnej analizy otaczającego ich świata (może bardziej półświatka), i nie wahają się ani sekundy, kiedy mają okazję z czegoś ostro zakpić.
Dr Jerzy Szyłak, który swoimi publikacjami udowodnił środowisku naukowemu, że komiks może być przedmiotem rzetelnej teoretycznej analizy, a przede wszystkim, że stanowi niewyczerpane źródło wiedzy na temat największej troski humanistów – istoty człowieczeństwa, jest także autorem scenariuszy komiksowych. Na wystawie są prezentowane dwie publikacje z jego udziałem. “Szminka”, z malarską wizją Joanny Karpowicz, to mroczna historia kryminalna, której główne wątki skupiają się wokół postaci policjanta i prowadzonego przez niego śledztwa. Drugim komiksem jest “Benek Dampc i trup sąsiada”, którą narysował Robert Służały, na wystawie ten komiks prezentowany jest w oryginalnych planszach, co pozwala prześledzić bardzo ciekawy proces, w jaki sposób rysownik operując stylem rysunku czy zmieniając techniki wykonania współgra z tokiem opowieści.
Cykl komiksów Mateusza Skutnika “Rewolucje” wpisuje się w ramy nurtu zwanego steampunkiem, czyli alternatywnych opowieści historycznych epoki silnika parowego. Są tu dziwaczne niespotykane maszyny, zawirowania czasu i przestrzeni, dokonania wyprzedzające epokę o wieki.
“Historia choroby” Przemysława Truścińskiego to zbiór krótkich form komiksowych- przekrój przez jego twórczość: od historii science fiction, po różne eksperymenty formalne i graficzne.
“Glinno” to jeden z najbardziej odjechanych albumów, jakie pojawiły się na polskim rynku. Dzięki niemu Jacek Frąś awansował do roli Davida Lyncha polskiego komiksu. Piękna, zróżnicowana kolorystyka, przemyślane kadrowanie i szeroki wachlarz środków wyrazu każą wracać do tego komiksu wcale nie rzadziej, niż jego fabuła.
“Erotyczne zwierzenia” Janka Kozy to wyrafinowanie prymitywna kreska i przemyślane naiwne historie. Recenzenci i krytycy nie maja praktycznie szans w starciu z dziełami mgr Kozy. Jego misja edukacyjna połączona z dogłębnym studium życia erotycznego statystycznego Polaka, miejmy nadzieję będzie miała jeszcze kilka odsłon.
Stefan Zacharczuk to “autor pierdyliarda innych mniej lub bardziej udanych stron, czlonek wielu bardziej lub mniej udanych grup, ko-autor wielu mniej lub bardziej udanych porjaktow”. Zacharczuk na wystawie pokazuje pvek.blog.pl – blogomiks i komiksblog powstaly w 2002. Zawiera 1 golebia, 1 chomika i 1 kota.
Endo – Agata Nowicka jest autorką pierwszego w Polsce bloga rysunkowego: komix.blog.pl. Z nieregularną częstotliwością zamieszcza w nim rysunki robione w prymitywnym programie Paint (w którym rysowanie jest łatwe, ale wiąże się z tym pewna odpowiedzialność). Agata posiada niezwykle rzadki talent, potrafi “zatrzymać chwilę”. Najważniejszy i dokładnie ten – ulotny gest, wyraz twarzy, sposób w jaki leżą papierosy na stoliku w kawiarni. Moment dzięki któremu, wiemy co dzieje się poza nim w czasie przeszłym i przyszłym przedstawianego zdarzenia.
Roland Barthes nazwał ten potencjał obrazu, a raczej kadru (te “zatrzymanie chwili”) “trzecim sensem” i bardzo ubolewał jako filmoznawca nad tym, że żeby unaocznić go w filmie trzeba go zatrzymać, a więc zaprzeczyć jego istocie. Szkoda, że nie zajrzał on, do żadnego komiksu w poszukiwaniu “troisieme signification” myślę, że znalazłby wiele prac komiksowych, które są w stanie oddać wyższe, tak ważne poziomy percepcji, bez naruszania swego statusu ontycznego.
Wystawa.
Na wystawie prace są prezentowane w większości w formach multimedialnych, dostosowanych do specyfiki danego komiksu oraz charakteru przestrzeni wystawienniczej. Podstawą każdej z ekspozycji są oryginały bądź wydruki plansz komiksowych z wykorzystaniem takich mediów i technik jak: grafitti, muzyka projekcje animacji, projekcje TV, aplikacje komputerowe, instalacje przestrzenne i iluminacje kolorystyczne. Tego typu pomysły, choć oburzają “fundamentalistów komiksowych” dobrze spełniają swoją funkcję. Zostały już przetestowane jako, że wystawa “pomysł na komiks” to kolejna z edycji zbiorowych prezentacji dorobku polskich komiksiarzy, poprzednie np. “Komiks w awangardzie” we wrocławskiej galerii Awangarda czy też “Polsky komiks dness” w Instytucie Polskim w Pradze, cieszyły się bardzo dużym powodzeniem i spotkały się z bardzo pozytywnym odbiorem ze strony publiczności (np. praska edycja projektu została nagrodzona w plebiscycie podczas czeskiego festiwalu ComiCZone w kategorii “wydarzenie komiksowe roku”). Jednym z głównych celów tego projektu (rzecz jasna oprócz “misji” popularyzacyjno-edukacyjnej w dziedzinie polskiej twórczości komiksowej) jest zrobienie “zbiorowego portretu” polskiej sceny komiksowej, która w miarę postępu prac nad ustawianiem do zdjęcia coraz bardziej wydaje mi się być bliskim krewnym kota Schrodringera – nie sposób określić w jakim momencie swojego rozwoju się znajduje, który z tych komiksów przetrzyma próbę czasu, gdzie przebiega granica pomiędzy swobodą twórczą a koniecznością spodobania się czytelnikowi, który z tych komiksów jest artystyczny, a który tylko artystowski. I co począć z tymi komiksiarzami których mało obchodzi czy tworzą sztukę, czy po prostu dobrze się bawią rysując, ale sztuka sama się o nich upomina?
Tekst napisany na podstawie tekstów autorskich umieszczonych w katalogu “komiks w awangardzie” (BWA Wrocław – Galerie Sztuki Współczesnej, 2004), opracowań Szymona Holcmana, Krzysztofa Kaima, Krzysztofa Mirowskiego, Jarka Obważanka i Jarka Składanka. Literówki bądź nietypowe wyrazy znajdujące się w tekście są zamierzone, i z różnych względów służą oddaniu specyfiki prac.
Beata Bełzak/ (kurator wystawy)