ANDRZEJ BOJ WOJTOWICZ. SPOTKANIE CZŁOWIEK – CZŁOWIEK

5 lutego – 7 marca 2009

OD AUTORA

Błogosławię godzinę, która mi dała opanować technikę, abym mógł bez przeszkód oddać się sprawom ducha

Anzelm Feuerbach

Witam serdecznie tych wszystkich, którzy pragną wraz ze mną przeżyć radość ze spotkania w tak niecodziennym gronie. Rozpoczynając pracę nad wystawą i kierujac się zasadą, że “żyć to nie tylko być żywym”, pragnąłem stworzyć okazję do poznania się bliżej ludzi z różnych tradycji religijnych, wspólnot, różnych profesji. To świadectwo wzajemnego szacunku, tolerancji, otwartości i dobrej woli. Katalog otwierają teksty przedstawicieli: wspólnoty ewangelików augsburgskich, katolików, prawosławnych i wspólnoty żydowskiej. (w porządku alfabetycznym), tematem których jest “Spotkanie człowiek-człowiek”. Formułując temat zwróciłem się do prowadzących wspólnoty religijne by napisali własne spostrzeżenia, przemyślenia dotyczące tak ważnej dzisiaj kwestii. Myślę że z wielkim pożytkiem dla wszystkich będzie ta krótka lektura. Sądzę, że nie powinniśmy ustawać w zadawaniu pytań o to kim jesteśmy, o życie duchowe, o poznanie innych, ale i siebie samych. Dobre w tym miejscu będzie zacytowanie T.Mertona: “Człowiek nie jest w stanie odnaleźć siebie jedynie w sobie, ale musi odnajdywać się w innych i przez innych”. Moje portrety nie są karykaturą, komentarzem, psychoanalizą ani publicystyką – starają się być spotkaniem z prawdą, drogą i życiem.

Wystawa jest również formą dialogu ze sztuką portretową szeroko rozumianą. Technologicznie moja propozycja jest sumą doświadczeń wynikających z analizy warsztatu starych mistrzów (oczywiście zmodernizowanym do moich potrzeb).

Słów kilka o technologii: wszystkie obrazy namalowne są w technice mieszanej farbami po części kupowanymi i po części własnej produkcji na deskach, płótnach i kartonie, grunty własne gipsowo-klejowe.

Mam nadzieję, że wystawa będzie początkiem spotkań już takich bardziej osobistych w swoich domach, może w trakcie różnych świąt, czy przy innych życiowych okazjach.

A jeśi także pomoże komuś odnaleźć siebie, to będę bardzo szczęśliwy.

Nota biograficzna

Andrzej Boj Wojtowicz

www.andrzejboj.eu

e-mail: andwojtowicz@o2.pl

Ur. 1959 r. w Głubczycach.

Studia w PWSSP Wrocław, dyplom z malarstwa w 1990r. Aneks z grafiki warsztatowej.

Wystawy indywidalne w Polsce, Włoszech, m.in SIAC Florencja, Arte Fiera Bolonia, Niemcy Bautzen, Szwecja Lund,USA Los Angeles.

Wystawy zbiorowe m.in Włochy: Padwa, Dozza, Mantua, Niemcy: Norymberga, Gerlitz, Czechy Liberec.

Laureat 1 nagrody za grafikę “Il segno” Varese, Włochy.

Ważniejsze realizacje:

Freski w Zamku Królewskim w Niepołomicach

Freski w rezydencji prywatnej Toscana, Włochy

Freski w rezydencji prywatnej Castelnuovo Berardegna, Włochy

Projekt i realizacja wnętrza kościoła Judy Tadeusza w Jeleniej Górze, osiedle Czarne

Droga Krzyżowa, Kaplica DPS w Kowarach

Droga Krzyżowa, Kościół Józefa Robotnika, Zgorzelec

Droga Krzyżowa w Staniszowie

Jest autorem warsztatów plastycznych dla dzieci, młodzieży w Polsce i Niemczech.

Wraz z bratem realizuje projekt malarsko-muzyczny “Portrety bluesa”

W Borowicach u podnóża Karkonoszy mieszka od 1993r.

O. Bazyli Sawczuk

Współczesne nam czasy są wyjątkowe. Rozwój techniczny, przemiany społeczne i kulturowe stawiają człowieka w znacznie innej sytuacji niż poprzednie tysiące lat. Człowiek stworzył maszyny latające i wylądował na księżycu. Encyklopedystom osiemnastowiecznym nawet się nie śniło, że informacje zbierane z takim trudem będą małą kroplą wobec tego co ogarnie człowiek, że powstanie sieć umożliwiająca przekaz informacji, że powstaną tak zaawansowane technologie i tak bardzo zmieni się codzienność człowieka w każdym zakątku świata.

Za znakomitym Andrejem Tarkowskim musimy jednak zadać trudne i niewygodne pytanie czy człowiek rozwinął się wraz z postępem cywilizacyjnym? Czy potrafi odróżnić dobro od zła i wybrać dobro? Czy wraz z postępem cywilizacyjnym wyszlachetniał? Czy posiadł sztukę szczęśliwego życia? Czy potrafi kochać i być kochanym? Czy odkrył w sobie miłość do otaczającego go wszechświata którym obdarzył go Stwórca?

Jeżeli za wysiłkiem malarza pójdzie próba odpowiedzi na te pytania i jeżeli zrodzi się w nas szczery ontologiczny niepokój to będziemy świadkami pięknego wydarzenia. A jeżeli zadanie przybliżenia sobie ludzi poprzez artystyczne podkreślenie faktu „obecności” stanie się rzeczywistością to tylko dobrze i przez to pewnie pięknie.

Ks. Wiesław Suchorab

Przed kilkoma tygodniami zwrócił się do mnie stary człowiek. Zaoferował teleskop, który budował przez kilka lat swojego życia z ogromną starannością i poświęceniem. Teraz ma świadomość, że odchodzi z tego świata. Skończył już 85 lat. Teleskop pozwalał spojrzeć mu dalej niż normalne, nieuzbrojone w sprzęt optyczny oko spojrzeć może.

Dzieci nie interesuje astronomia i obawia się, że spuścizna jego życia zakończy swój żywot wśród rupieci na śmietniku lub złomowisku. Wiedząc, że przed laty ksiądz w Cieplicach zajmował się astronomią, zwrócił się do mnie, abym przyjął sprzęt: może ktoś się nim zainteresuje – powiedział.

Skłoniło mnie to do większego zainteresowania wszechświatem. Zacząłem inaczej patrzeć na gwiazdy niż dotąd. Zacząłem widzieć ogrom przestrzeni, w której przyszło nam żyć i tworzyć.

Poproszony o wstęp do dzieła o człowieku, o ludziach, takie oto myśli zapisałem.

Wśród milionów systemów gwiezdnych wszechświata unosi się obłoczek złożony z miliardów gwiazd – jest to nasza Galaktyka – a jedną z tych gwiazd jest nasze Słońce. Dookoła niego krąży dziewięć małych punkcików, jednym z nich jest nasza Ziemia. Na tym punkciku jest mały pyłek: człowiek, jeden z ponad kilku miliardów.

Kim właściwie jest ten człowiek?

Geniuszem, dla którego niebawem nie będzie rzeczy niemożliwych? Nienasyconą Bestią, dla której dobre są wszelkie środki, aby osiągnąć upragniony cel? Jakkolwiek ocenilibyśmy człowieka, pozostaje on zawsze istotą szybko przemijającą, po której wspomnienia również mogą szybko zaginąć.

Bardzo trafnie ujął to psalmista Dawid: „Człowiek podobny jest do tchnienia, dni jego są jak cień, co mija”, „Dni człowieka są jak trawa: tak kwitnie jak kwiat polny. Gdy wiatr nań powieje, już go nie ma”.

A czym jest człowiek we własnych oczach?

W czasie wojen jest po prostu „mięsem armatnim”, w obozach koncentracyjnych był numerem, który w każdej chwili i z każdego powodu, wraz z jego istnieniem, był wykreślany z kartoteki stanu inwentarza obozowego.

Ale człowiek to także droga naszemu sercu istota – żona, mąż, dziecko, ojciec, matka, brat, siostra, wierny przyjaciel, uczynny sąsiad, zwykły przechodzień na ulicy – bliźni.

Jest, więc człowiek drogą istotą w oczach innych. Warto z nim być, słuchać i słyszeć go, gdy chce coś powiedzieć. Warto poznać myśli, warto spojrzeć na dzieło stworzone ręką i umysłem, bo widać w tym człowieka i jego Stwórcę.

Tu wyłania się pytanie dotyczące życia: „po co?” Po co żyjemy, pracujemy, walczymy, cierpimy?

Z punktu widzenia życia chrześcijańskiego można by krótko odpowiedzieć. Byśmy byli światłością, z której wszystko się wzięło. Współcześni mówią, że materia jest zastygłym światłem. A skąd pochodzi światło?

Bóg rzekł: „Niech się stanie światłość”. Pochodzi zatem z Boskiego Słowa.

Są oczywiście ludzie, którzy wolą nie pytać „po co?”. Ale wtedy życie wydaje się być pozbawione sensu.

Kluczem do odpowiedzi na pytanie „po co?” jest miłość. Ale miłość nie może zrodzić się i przetrwać bez obcowania z sobą, bez wspólnie stawianych pytań i wspólnie udzielanych odpowiedzi, bez przeżywanych wspólnie wzlotów i upadków, bez wspólnej nadziei. Nadzieję mamy jedną, tę od Boga. Nadzieję życia.

W ciężkich chwilach pytamy „dlaczego?”. A powinniśmy raczej pytać „po co?”. Apostoł Paweł powiedział: „Musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego”. To była odpowiedź na pytanie: „po co?”.

Wielu wmawia sobie, że śmierć jest końcem, ale znając odpowiedź na pytanie: „po co?” wiemy, że to nie jest prawdą ani tam, ani tu. Bo tam my będziemy, a tu pozostanie po nas nasze dzieło.

O. Tomasz Oleniacz SJ

Ignacy (Loyola) był głęboko przekonany, że Bóg jest Bogiem spotkań. Dlatego starał się naśladować Jezusa, który na galilejskich drogach przyjmował towarzystwo każdego, kto do niego przychodził, niezależnie czy był to poborca podatków, prostytutka, ślepiec, trędowaty, uczciwy Nikodem czy pisarz – hipokryta. Jezus spotyka się z każdym człowiekiem i słucha z wielką uwagą. W tych spotkaniach Jezus wsłuchuje się w ludzkie serce, aby odkryć, co kryje się na jego dnie. Nie patrzmy jednak na tę zdolność Jezusa jako wypływającą z wszechwiedzy Boga. Jeśli przenika On serca, to dlatego że jest w nie wsłuchany. To jest jedna z cech, które powinny charakteryzować „każdego dobrego chrześcijanina”: zdolność wsłuchania się w ludzkie serce, zdolność współodczuwania wraz z nim. Dzisiejsza psychologia nazywa to empatią, czyli zdolnością przeniknięcia w doświadczenia, uczucia czy postawy drugiej osoby, tak jak ona ich doświadcza. Dokonuje się to przez słuchanie, które buduje wspólnotę między osobami. Postawa słuchania to postawa otwartego serca wobec drugiej osoby. Samo słuchanie, okazanie uwagi jest formą miłości. Mistycy określali ją jako „miłosną uwagę”. Każda relacja, każde spotkanie dwóch osób jest możliwe jedynie w atmosferze miłości. Wszystko, co jest autentycznie chrześcijańskie, zmierza ostatecznie do doświadczenia relacji między”ty” i „ja”. „Miłość polega na komunikacji…”, obopólnym udzielaniu siebie (ĆD231).

Komunikacja oparta na wzajemnym porozumieniu może być wielkim darem. „Istnieją dwa przekonania, które są niezbędnymi założeniami dla tworzenia pełnego miłości porozumienia. Po pierwsze musimy myśleć o sobie jako darze, który komuś ofiarowujemy. Po drugie musimy postrzegać innych jako dary nam zaoferowane (nierzadko nieobowiązująco i z wahaniem). „Porozumienie” polega na wymianie tych darów. Obdarowywanie kogoś zaufaniem jest na pewno aktem łaskawej gościnności. Podobnie zaproszenie nas przez innych do ich miejsc pracy, domów i pokazywanie nam tajemnych zakamarków jest z ich strony wyrazem łaski. Może do tego dojść jedynie wtedy, kiedy będziemy traktować porozumienie jako akt miłości. Jedynym naprawdę wartościowym darem, jaki mogę ci ofiarować, jestem ja sam. Jedynym prawdziwie cennym darem, jaki mogę dostać od ciebie, jest twoje otwarcie się przede mną.”

Rabin Icchak Rapoport

Gmina Wyznaniowa Żydowska we Wrocławiu

Jednym z najważniejszych, a może nawet najważniejszym celem każdej religii jest wprowadzenie wyznawców na wyższy poziom duchowości. Pytanie więc: „czym jest duchowość” zdaje się należeć do pytań z rodzaju fundamentalnych.

Żydowska tradycja znajduje na to pytanie następującą, przedstawioną w formie opowieści, odpowiedź:

„Powiedział Rabin do swoich studentów: Celem Tory jest zbliżenie nas do B-ga. Studenci pomyśleli o wypowiedzi Rabina i zapytali: „Ale Rebe! Przecież mówi nasza tradycja, że B-g jest nieskończony a więc – jest wszędzie. A jeśli B-g jest wszędzie, to jak można się do Niego zbliżać?” Rabin uśmiechnął się do swoich studentów i odpowiedział: „Macie rację. Do B-ga nie da się zbliżać i od B-ga nie da się oddalić. Ale jest jeden wyjątek. B-g stworzył człowieka na Swoje podobieństwo – a do innego człowieka da się i zbliżać, i oddalić. Więc odpowiedź na wasze pytanie jest, że czym więcej człowiek się zbliża do innego człowieka, tym więcej zbliża się do B-ga; a czym bardziej człowiek oddala się od innego człowieka, tym bardziej oddala się od B-ga.”

Oto fundamentalna definicja duchowości w Judaizmie – duchowość równa się emocjonalnej bliskości między ludźmi. A czym więcej takiej emocjonalnej bliskości, tym więcej duchowości.

Z takiego punktu widzenia można zrozumieć, dlaczego Rabini Talmudu i żydowska tradycja nadają taki status biblijnemu wersetowi we-ahawta le-reecha kamocha – „kochaj bliźniego jak siebie samego” (3 Księga Mojżeszowa 19:18). Hillel, jeden z największych mędrców żydowskiego narodu wszystkich czasów (żył ok. 100 lat przed gregoriańską erą), powiedział: „to, co jest tobie niemiłe, nie czyń innym – to jest cała Tora a reszta jest komentarzem”. Jak tak wielki mędrzec mógł coś takiego powiedzieć i pozornie zlekceważyć wszystkie 613 przykazań zawartych w Torze? Nie tylko dlatego że szanowanie innych jest podstawą bycia dobrego człowieka oraz podstawą utrzymania społeczności. Poza tym pierwszym, oczywistym powodem jest też inny, głębszy: szanowanie innych, prowadzi do emocjonalnej bliskości między ludźmi, jest więc najprostszą drogą do duchowości. Trudno o lepszy argument przemawiający za dobrym zachowaniem…

Projekt zrealizowano dzięki pomocy finansowej Miasta Jelenia Góra.