17 kwietnia – 22 maja 2015 r.
Marek Ostoja-Ostaszewski
“Czego nie wiemy potrzebne nam właśnie
A to co wiemy nie przyda się na nic”
J.W. Goethe
W Sztuce pragnę wyrazić piękno metafizyczne. Sposób w jaki je przedstawiam jest wyrazem wewnętrznej konieczności. Ten niewyrażalny imperatyw towarzyszy mi od wczesnego dzieciństwa jak daleki czysty ton pradawnej muzyki, jak nie całkiem zatarte wspomnienie dawno temu utraconej, świetlistej, pełnej koloru pra-ojczyzny i jaśniejących istot.
W 1985 roku od cyklu obrazów “Eschaton” cytowałem zdanie Augusta Zamoyskiego (1893-1970) z listu do Wł. Tatarkiewicza: “Sztuka jest dopiero wtedy Sztuką gdy jest owocem Doświadczenia Mistycznego! Toteż Sztuka to nie zawód, metiér, czy profession, ale jest powołaniem”. Dodam jeszcze, że zadaniem Sztuki jest Piękno, a to dlatego iż we wrodzonej ludzkiej tęsknocie do piękna ukryta jest tęsknota do Boga żywego, którego chwałę nasza dusza-jaźń dawno, dawno temu oglądała, przed swoim głębokim upadkiem z owego raju utraconego w niższy świat materii.
Dziś na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia ludzkość drży jak w głębokiej gorączce, pragnąc obudzić się z hipnozy dość prymitywnego – mimo wszelkich zdobyczy techniki – stanu bytowania na ziemi. Niepodobna aby zaistniał wiek XXI bez duchowego odrodzenia. Należy wyraźnie zaznaczyć, że Duch nie jest siłą i sprawnością intelektualnego myślenia. Duch jest fenomenem – pewną formą wyższej substancjalnej energii – światłości, która jest prapodłożem wszelkiego istnienia!
Powodem występującego dziś wielorakiego moralnego i duchowego kryzysu (człowieka Zachodu) przejawiającego się we wszystkich dziedzinach życia (kryzys: polityczny, ekologiczny, rodzinny, wiary, etc. …) jest ucieczka od głosu sumienia, ucieczka od istotnej wewnętrznej jaźni.
Człowiek uciekł sam przed sobą na zewnątrz, w wir bardzo “ważnych” czynności. Człowiek “wie wszystko” o zewnętrznym świecie, ale nie wie nic o sobie samym. Nie wie kim jest, skąd przyszedł ani dokąd zmierza. Człowiek stał się zakładnikiem swoich zewnętrznych zajęć. Obsługuje stworzone przez siebie przyrządy i gadgety, trwoniąc czas w bezrefleksyjnym życiu bez sumienia: utracił poczucie sensu i traktuje swych bliźnich jak manekiny, które tylko użytkowo mają być mu poddane. Kryzys cywilizacji zachodniej jest faktem, co widać na każdym kroku. Jest on wynikiem bezdusznego, bezbożnego życia w porażającej głupocie, która zezwala sądzić jakoby człowiek miał być jedynie myślącym zwierzęciem, produktem darwinowskiej ewolucji.
Czy człowiek nie przypomni sobie kim jest?
To dzisiejsza zachłanna żądza wiedzy intelektualnej nie dopuszcza człowieka zachodu do poznania niezniszczalnego, nieśmiertelnego źródła bytu. Większość z nas nie wie kim jest, ponieważ identyfikuje się jedynie ze zwierzęciem ludzkim, zapominając o tym, że ukrywa się w nim człowiek duchowy.
W prastarej Księdze Genesis, którą Mojżesz najwyższy kapłan staroegipskich wtajemniczeń przekazał Żydom, znajduje się uświęcone od wieków zdanie dotyczące pochodzenia człowieka: “Na obraz boski stworzyli go Elohimowie”. Po tym następuje drugi opis stworzenia zwierzęcia ludzkiego, w którym to po inkarnacji ukrywa się i usiłuje realizować dostojny człowiek duchowy.
To we mnie jest zaczarowane źródło muzyki, światła i koloru. “Królestwo niebieskie jest w nas” nauczał kiedyś najwyższy, boski Mistrz. Trzeba tylko umieć się nastroić aby móc usłyszeć w sobie ową muzykę Praojczyzny i ujrzeć jej światła.
Prawdziwa jest duchowa droga serca. Wielki wieszcz i mędrzec nieśmiertelnych Indii Ramana Mahariszi (1879-1950) mówi:
“Duch, który w sercu jak słońce jaśnieje
rzeczywisty jest i wszechprzenikający.
A objawia się, gdy złudne sczezną myśli
i nie pozostanie żadnej. (…)
Pogrążyć się w serce – źródło istnienia,
zanurzyć odważnie w tę przepastną głębię,
To szukać Prawdy ostatecznej sedna,
czynem i wolą, myślą i uczuciem”. (…)
Obecnie jesteśmy świadkami głębokiego kryzysu sztuki.
Sacrum Sztuki zostało zbezczeszczone. Dziś prawie wszyscy zapomnieli jakie jest zadanie sztuki. Prawdziwa sztuka jest zawsze poselstwem z krainy duszy, bowiem:
“Wszelka sztuka jest drgnieniem duszy, które pragnie ukształtowania w formie” (Bô Yin Râ – “Królestwo Sztuki”). Gdzie zatem brak dojrzałego procesu krystalizacji, gdzie drgnienie duszy nie stało się formą, nie wolno mówić zbyt pochopnie o sztuce. Gdyby to sobie uświadomił dzisiejszy człowiek nie byłoby możliwe, aby tysiące ludzi dały się łudzić pseudotwórcom, którzy okupując dziesiątki galerii, profanują, ośmieszają i zohydzają imię sztuki wobec szerokiej publiczności.
Pomocą i ratunkiem dla upadłej – bo upadłej z wyższych pięter bytu – ludzkości mogłaby być i powinna być Sztuka, tyle tylko, że wyodrębnione onegdaj gałęzie sztuk pięknych: malarstwo, rzeźba, muzyka i poezja – aby odgrywać swą istotną rolę – powinny stać się na powrót piękne.
I tu dochodzimy do sedna rzeczy: istnieje odpowiedzialność artysty za światy, które kreuje i powołuje do istnienia. Na terenie szeroko pojętej sztuki obowiązuje zasada: “Jaki jesteś tak i widzisz”. Postawa artysty jest decydująca, a jest ona pochodną jego wewnętrznego rozwoju duchowego. Jest to odpowiedzialność, ni mniej ni więcej, za przyrost dobra albo zła – co kto woli.
Na przeszkodzie w osiągnięciu najwyższych celów duchowych wyłaniających się z wiekuistej pragłębi stoi sztuka “czarna”.
Utrzymuje ona całe społeczności w hipnozie błędnego koła beznadziei i powstrzymuje mające nadejść odrodzenie. Naprawdę już dawno temu można było odnowić ziemię !! Ale “Prapotężnej woli, która od dawna mogłaby wszystko na dobre obrócić nadużywa się, by przedłużyć panowanie złego i tak oto nie ma końca nieszczęściom, gdyż wciąż magicznie wyczarowuje się nową biedę” (Bô Yin Râ – “Zmartwychwstanie”).
To nieszczęście ziemi może przemóc tylko siła woli i wiary poszczególnych jednostek. Zbliża się (jakkolwiek na razie bardziej widać opór sił zła) odrodzenie Ziemi według wiekuistego prawa hierarchii.
Mistrz duchowy Bô Yin Râ powiada:
“Prawdziwe dostojeństwo i szczytność tej wysokiej zdolności duszy człowieka doczesnego do wypowiadania się, jaka się przejawia w sztukach plastycznych, pochodzi od substancjalnego wiekuistego Ducha i nigdy nie może być pomniejszona przez rzesze jednostek, które nie potrafią utrzymać się na danym im i zastrzeżonym dla nich przez ducha wysokim poziomie duszy”.
Inaczej mówiąc: kto nie został przez pranaturę stworzony na artystę i zmuszony do tworzenia niech się nie zbliża do sanktuarium Królestwa Sztuki!
Marek Ostoja-Ostaszewski urodził się 25 kwietnia 1944 roku we Lwowie. Studiował w PWSSP we Wrocławiu na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby w pracowni prof. Alfonsa Mazurkiewicza. W 1974 roku uzyskał dyplom z grafiki wydawniczej u doc. Macieja Urbańca i grafiki artystycznej u doc. Haliny Pawlikowskiej. Zajmuje się malarstwem. Brał udział w kilkunastu wystawach indywidualnych i zbiorowych.
Wystawa realizowana dzięki wsparciu finansowemu Miasta Jelenia Góra.