WOJCIECH ZAWADZKI – Moja Ameryka

19 września – 16 października 2003 r.

Poza fotografią

Fotografując Wojciech Zawadzki wciąż upewnia się, że coś znajduje się między rejestracją a interpretacją, coś co nadaje sens naszemu bytowi. Usprawiedliwia dany nam czas i być może pomaga zrozumieć siebie.

W fotografiach odnajdujemy poszukiwanie potwierdzania w kadrze własnych doświadczeń. Kadrze noszonym przez fotografa od dawna – czy nie od zawsze? Kadrze niekiedy dającym się umiejscowić, a przy odpowiednich warunkach zarejestrować w sposób zadowalający.

Dosłowność fotografii, jej z pozoru dokumentalny charakter, sposób ukazywania obiektu. To stawia nas bezradnymi z ustawiczną chęcią definiowania, klasyfikowania, porównywania i wartościowania. Czy to fotografia dla nas, obraz na pokaz, czy jednak przede wszystkim “notatka z siebie”?

Autor fotografii zwykł mawiać, że najważniejsza jest zawartość “plecaka”, który nosimy. To co zabieramy ze sobą z wyboru i to co ciągnie się z nami przez całe życie, choćby najbardziej niechciane, spychane w ciemność zapomnienia.

Dla Wojciecha Zawadzkiego fotografia jest zapisem emocji, a raczej energii, ale jest także sposobem prezentowania postawy estetycznej. Jest również dążeniem do stanu, w którym powstaje dzieło, a nie tylko podobizna. To powoduje, że patrząc na fotografie zestawione w cykl “Moja Ameryka”, nie traktujemy ich odruchowo, wyłącznie jako dokumentalny zapis. Spotykając się z tymi fotografiami, zadajmy sobie także pytanie, czy niepoliczalna ilość powstających wciąż i wciąż obrazków jest nadal fotografią? Tylko niektórym udaje się zejść ze zdradliwej ścieżki pokusy pozornego obiektywizmu fotografii. Dzieje się tak, gdy są fotografami z krwi i kości i wypowiadają siebie poprzez fotografię.

Fotografie na tej wystawie są zaprzeczeniem tego co się w sztuce fotograficznej aktualnie dzieje. Na to się składa cała masa rzeczy. Autor próbuje zasugerować nam, że podobnie jak literatura, rzeźba, muzyka, także fotografia powstaje w wyobraźni. Fotografia to przewrotne medium, które zapisuje rzeczywistość i my najczęściej patrzymy na fotografię, właśnie jak na zapis rzeczywistości, jak na wiarygodny dokument, a nie jak na fotografię wykonaną przez konkretną osobę. Przez fotografa.

Z tego powodu najnowsza wystawa Wojciecha zawadzkiego “Moja Ameryka” lokuje się poza fotografią. Powstała z energii, z napięcia między jej twórcą a rzeczywistością powodującą czas i miejsce wyborów, selekcji, oczekiwania na odpowiednią pogodę. Na toco określa klimat.

“Moja Ameryka” nie jest odpowiedzią na istniejącą rzeczywistość. Te fotografie najpierw powstały “we mnie” zdaje się mówić ich autor. Choć oczywiście za sprawą istoty fotografii, jest to także dokument, a raczej rejestracja jakiejś rzeczywistości, która faktycznie istnieje.

Zarówno fotograf, jak i odbiorca na prezentowanych zdjęciach rozpoznaje obiekty, ale bywa bezradny w stosunku do emocji lub ich braku, które niesie ta fotografia

Rejestrowane obiekty stają się już historyczne w momencie, kiedy Wojciech Zawadzki je fotografuję właśnie w taki, a nie inny sposób. Jednak ich obiektywna historyczność nie jest dla niego istotna. Najważniejsza jest po prostu ich obecność przed kamerą w momencie robienia zdjęcia. Fotografa interesuje wyłącznie ich obecność przede nim, ich teraźniejszość, jego stosunek do nich i toco spowodowało, że właśnie teraz je fotografuje.

Od kilkunastu lat o stosunku do fotografii i rzeczywistości w której żyje Wojciech Zawadzki, zaświadcza wybór miejsc, w których realizuje swoją fotografię. Są to głównie miejsca nie dalsze niż kilkaset metrów, miejsca do których można dotrzeć na przykład z psem.

Wcześniej był Wrocław i miejsca jeszcze bliższe. Rodzinny dom i jego otoczenie. W powstałych wtedy pracach łatwiej było odnaleźć ślady emocji. Cykl “Moja Ameryka” jest już inny. Rozpoznajemy obiekty, ale emocje są inne. Swojej fotografii Zawadzki nie dzieli na miejską, krajobrazową, martwą naturę, czy portret. To rodzaj autoportretu, podstawowa potrzeba i jedyne życzenie do potencjalnego odbiorcy. Nie patrzysz na toco jest na zdjęciu. Patrzysz na mnie.

Autor przekornie sugeruje, że jego jest fotografia nieco teatralna, zwraca też uwagę na swoisty infantylizm tytularny. Nie kryje, ze uwielbia słowo moje. Jest trochę jak dziecko, i na swój świat chce patrzeć podobnie, jak ono. Bo przecież dla dziecka, otaczająca je rzeczywistość jest przede wszystkim rodzajem scenografii, w której się znalazło. Z wiekiem zaś dziecko w nas nabiera świadomości, że jest kropeczką w morzu ludzkim. Kimś, który się gdzieś odnalazł ze wszystkim co go dotyczy, w bliższym i dalszym otoczeniu.

Swoją fotografią Zawadzki niczego nie chce udowadniać, o niczym przekonywać i wyrokować. To fotografia wyrazista, jak najbardziej własna i nie nachalna. Jej treść jest na tyle osobista, że musi być opowiedziana własnymi słowami.

Fotografia Wojciecha Zawadzkiego na pewno plasuje się w teorii fotografii, w jej historii. Nie dlatego, że jest wielka, ale dlatego, że jej autor jest fotografem z krwi i kości. Świadomym przyczyny powstawania dzieła i medium, którym się posługuje. To powoduje, że jego fotografia jest prawdziwa.

Jest to zapewne dla Zawadzkiego wystawa najtrudniejsza. W pewnym sensie aestetyczna, bo nie budująca powszechnie pojmowanego ładu, piękna, do jakiego przywykliśmy. Jej istotą jest przede wszystkim doświadczenie osobiste i emocjonalne. Może jej miejsce powinno być na przykład na dworcu a nie w galerii? Niektórych może zaskakiwać brakiem efekciarstwa, ale to przede wszystkim jest wystawą fotografii o fotografii.

W zamyśle “Moja Ameryka” powstała 20 lat temu, a jej tytuł jest nieprzetłumaczalny. Nie chodzi bowiem o Stany Zjednoczone, ani o kontynent. Może jest w nim coś z Kolumba, z życiowych konieczności wyboru. Jelenia Góra jest tutaj statystą,. Wszystko przecież mogło się to wydarzyć gdzie indziej. Powodem powstania tych fotografii jest wyłącznie osoba ich autora i to że fotografia jest.

Podróżując przed laty z Wrocławia do Jeleniej Góry, Zawadzki gapił się przez okno pociągu na koksownie i fabryki, a czytając, odkładał książkę by zapatrzeć się na Sokoliki. Aż kiedyś z tego pociągu wysiadł w Jeleniej Górze by osiąść w niej na dłużej.

Mimo, że na zdjęciach ich nie ma, “Moja Ameryka” jest także o ludziach. Bo przecież portretowane pomniki kamienic w centrum miasta zawierają w sobie życie. Fotograf jest trochę jak rentgen. Czuje tych, którzy je zbudowali i tych którzy tam żyją. Nie zna ich osobiście, ale ma świadomość, że bez nich nie byłoby tu nic. Jego samego pewnie też.

Ta wystawa nie jest skończoną opowieścią, bo ważne jest to, żeby wiedzieć gdzie się jest. Zawadzki różni się od innych fotografujących, na przykład architekturę, nie robi takich samych zdjęć. Jego wystawa jest dowodem na to, że w sposób szczególny istnieje w Jeleniej Górze, do której ruszył kiedyś na życie. Niespiesznie, w nieznane, trochę właśnie jak Kolumb. Z archaiczną już dziś drewnianą kamerą, statywem i czarna płachtą. Bez artystycznych zabiegów, pospiesznej zdawkowości. Oglądając “Moją Amerykę” Wojciecha Zawadzkiego za sprawą fotografii, mamy okazję stanąć przed nim samym, mając także możność spojrzenia na siebie.

Jacek Jaśko

“(…) Ten śmietnik świata czasem piękny jest”

– tak o Ameryce mówił Miron Białoszewski. Podobnie w swej fotografii o Ameryce – lecz nie tej położonej za oceanem, lecz o Ameryce osobistej, własnej – mówi Wojciech Zawadzki. To, co artysta zamyka w swym fotograficznym kadrze to także śmietnisko świata, choć wcale nieoddalone o tysiące kilometrów, lecz bliskie, własne, rodzime. Aktorem nie jest Nowy Jork, Buffalo, Boston (które opisywał Białoszewski) czy jakakolwiek inna amerykańska metropolia; tu rolę modeli odegrały dwa miasta, z którymi autor jest osobiście związany: Jelenia Góra, gdzie Zawadzki od 20 lat mieszka i Wałbrzych, miasto oglądane przez okno pociągu. W owym śmietniku świata, hic et nunc, tu i teraz, także tkwi piękno, piękno na co dzień głęboko ukryte, zakamuflowane, które dopiero oglądane przez obiektyw nagle zaczyna się uwalniać, odsłaniać.

Krajobraz, który fotografuje Wojciech Zawadzki to krajobraz milczący, uśpiony, martwy. Przeplatają się obrazy zrujnowanych fabryk, sterczących niczym kikuty szkieletów hal przemysłowych, wygasłych kominów, zamurowanych okien, zadrutowanego przewodami elektrycznymi nieba, pordzewiałych dróg żelaznych. Uderza pustka, nie ma tu ani jednej istoty ludzkiej, choć widać jej ślad: drogę, tory, pusty samochód. Opustoszałe zdają się też jeleniogórskie kamienice; na obrazie mogą robić wrażenie geometrycznych elementów układanki, którymi artysta posłużył się, by osiągnąć ciekawy kompozycyjnie efekt. W istocie są jednak przesycone nostalgią – ewokują to, co minione i niewidzialne, obecność tych, których nie ma.

Zadanie twórcze, które postawił sobie autor wydaje się być jasne i czytelne – polega na powrocie do fundamentalnej roli fotografii – utrwaleniu danego stanu rzeczy, rejestracji rzeczywistości zastanej, nieinscenizowanej, wyjętej spod dyktowanej przez akt artystyczny manipulacji. Istotne jest tu jednak zastrzeżenie – fotografia Wojciecha Zawadzkiego, choć ma odzwierciedlać pewien stan rzeczy – nie jest jedynie bezpośrednim odwzorowaniem tego, co oglądane, nie jest niemą kopią. Dosłowność eliminowana jest przez prostą okoliczność – fotografujący każdorazowo w subiektywny sposób dokonuje wyboru danego wycinka rzeczywistości, a przez to, chcąc nie chcąc, kreuje sens, zarysowuje kontekst, nadaje dziełu wyraz. To, co zostaje uchwycone okiem kamery, przestaje być czystym zapisem, staje się znakiem, który – z natury – nie może istnieć w izolacji, staje się częścią dialogu z drugim, ma komunikować, prowokować reakcję. Jego fotografią rządzą treściowe napięcia – na każdym z obrazów ścierają się ład – chaos, tworzenie – niszczenie, powstawanie – rozpad.

“Amerykański” pejzaż Wojciecha Zawadzkiego pozbawiony jest jakiejkolwiek formalnej nadbudowy, plastycznej ingerencji. Fotograf opiera się pokusom najnowszych technologii, świadomie ogranicza się do najprostszych narzędzi i form. Proste, czarno-białe fotografie pokazują świat niespreparowany, niczym nieuładzony, nagi. Język, którego używa twórca, to język wprost, pozbawiony metaforyzowania, zbędnej afektacji, emfazy. Jak się na przykładzie tej fotografii okazuje, skromna baza środków nie musi oznaczać ubogiego rezultatu. By ujawnić piękno, wywołać estetyczne napięcie, niepotrzebne są techniczne tricki i stylizacje. Zminimalizowany w swej formie przekaz może bowiem dać maksymalny efekt, co więcej, oszczędność i powściągliwość formalna działać mogą zaskakująco. Tak jest w przypadku zdjęć Zawadzkiego – tam, gdzie twórca rezygnuje z rozbudowanych, stylistycznych zabiegów, widz znienacka jakby zaczyna ową rezygnację rekompensować i, czując się pobudzony, odbiera dzieło aktywnie, angażuje się, uczestniczy w przedstawionej na fotograficznym papierze rzeczywistości. Dialog twórca-odbiorca jest przy tym w ogóle niewymuszony – to jeszcze jedna cenna właściwość dzieła Wojciecha Zawadzkiego. Obcując z fotografią tego autora z jednej strony trudno nie dostrzec jego przywiązania do szczegółu, perfekcjonizmu, z drugiej strony narzuca się poczucie lekkości pracy, twórczej swobody i pewnego dystansu wobec samego aktu przedstawiania i tego, co w owym akcie się przedstawia. Ta postawa zdystansowania najdosłowniej ujawnia się w tytule cyklu, w którym Zawadzki wyraźnie pozwala sobie na przewrotność, pewną dozę ironii, na swego rodzaju niezobowiązującą grę, którą widz może przyjąć lub odrzucić.

To jednak nie subtelność formy i bezkonfliktowość języka porusza w fotografii Wojciecha Zawadzkiego najbardziej. Nader cenny wydaje się sam – tak prosty w istocie, ale i wymagający odwagi – wybór przedmiotu, dowodzący nam, odbiorcom, że to, czego szukamy, często jest tuż obok, w zasięgu ręki, a może nawet w naszym odniesieniu do rzeczywistości, w naszym patrzeniu, w nas.

Dorota Hartwich

Wojciech Zawadzki

ul. Świętojańska 4/5
58 500 Jelenia Góra.

Wystawy indywidualne

1978 – Przedmiot, Wrocławska Galeria Fotografii

1979 – Re-Media, Galeria Foto – Medium Art. , Wrocław

1984 – Fotografia, Galeria Foto- Medium Art., Wrocław

1988 – 50 Fotografii,1985-1987, Galeria ZPAF Katowice

1989 -Karkonosze – Fotografie 1974 – 1987 r.,
Galeria BWA Jelenia Góra

1991 – Fotografie, Galeria Image ,Aarhus, Dania

1994 – Fotografie, Galeria Pusta, Katowice

1995 – Fotografie, Galeria Sztuki Kłodzko

1995 – Niepotrzebne Fotografie. Galeria Korytarz, Jelenia Góra

1996 – Miejsce i Czas,
Mała Galeria Centrum Sztuki Współczesnej, Warszawa

2000 – Miejsce Kamienia, Galeria 48,Wałbrzych

2000 – Kalendarz, 2000 Galeria ,Korytarz Jelenia Góra

2002 – Moja Ameryka, Galeria PF, Poznań

2002 – Moja Ameryka, Galeria Domek Romański, Wrocław

 

Ważniejsze wystawy zbiorowe

1978 – Karkonosze Wielorakie, Muzeum Okręgowe, Jelenia Góra

1980 – Światło, Zespół Roboczy 4 +,
Galeria Foto-Medium-Art., Wrocław

1984 – Karkonosze, Galeria Sztuki Współczesnej, Jelenia Góra

1985 – Polska Fotografia Krajobrazowa 1944 – 1984,
Galeria BWA, Kielce

1986 – Fotografia Elementarna ,Galeria BWA Szczecin

1987 – II Międzynarodowy Salon Sztuki Miniaturowej, Toronto, Canada

1989 – Kontakty, Galeria BWA Zielona Góra, BWA Szczecin

1990 – Looking East, Galeria Image, Aarhus, Dania

1990 – Fotografie, Aachen, Niemcy

1991 – Kontakty, Galeria BWA, Jelenia Góra, BWA Zielona Góra

1992 – Konfrontacje bez sankcji, Galeria BWA Gorzów Wielkp.

1992 – Fotografia Wyobraźni

1992 – Fotografia Polska Lat 80-tych, Muzeum Sztuki , Łódź

1993 – Karkonosze, Instytut Polski, Lipsk

1994 – Kontakty – Spotkania, Galeria BWA Jelenia Góra,
Galeria PUSTA Katowice

1994 – Fotografie, Galeria FF Łódź

1994 – Góry Stołowe, Galeria BWA Jelenia Góra

1995 – Konstelacje II, Monachium, Niemcy

1996 – Tatry, Galeria PF Poznań, Galeria Korytarz Jelenia Góra

1996 – Góry, Instytut Polski Praga

1996 – Karkonosze, Galeria BWA Jelenia Góra

1996 – Bliżej Fotografii, Galeria BWA Jelenia Góra, BWA Wrocław, BWA Szczecin

1997 – Fotografia Roku, Fundacja Turleja , Kraków

1997 – Fotografia we Wrocławiu 1945 – 1997, Galeria BWA Wrocław

1997 – Kontakty – Przestrzeń Intymna, Galeria Pusta Katowice, Galeria BWA Jelenia Góra, Galeria BWA Szczecin, BWA Wrocław, BWA Poznań, Praga

1997 – Into the Magic-,Sarajewo, Ljubliana, Jugosławia

1998 – Warszawa na dzień przed…-,- Galeria Zachęta, Warszawa

1998 – I Biennale Fotografii Polskiej, Galeria BWA Arsenał, Poznań

1998 – Fotografia Roku – Fundacja Turleja , Kraków 1999 r .
Centrum Kultury Żydowskiej, Kraków

1999 – Kolonie Artystyczne w Karkonoszach – Wspaniały Krajobraz,- BWA Jelenia Góra, Wrocław, Berlin

2000 – Pejzaż końca Wieku – Galeria PF Poznań

2000 – 2000 Thanks To From IMAGR – Galeria IMAGE, Aarhus, Dania

2001 – Kontakty – Przełom czasu – czas przełomu – Galeria PUSTA ,Katowice, Instytut Kultury Polskiej, Praga

2001 – Mistrzowie Polskiego Krajobrazu – Miejska Galeria Sztuki, Łódż

2002 -“Wokół dekady” Fotografia polska lat 90
– Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

2002 – “Magazyn wyobrazni” – Muzeum Sztuki Nowoczesnej,Hunfeld, Niemcy

 

Fotografie w zbiorach :

Muzeum Sztuki w Łodzi

Biuro Wystaw Artystycznych w Jeleniej Górze

Muzeum Narodowe we Wrocławiu

Muzeum Przyrodnicze Karkonoskiego Parku Narodowego

Muzeum Sztuki Nowoczesnej ,Hunfeld, Niemcy