Władysław Hasior. Stwarzanie świata.

Władysław Hasior. Stwarzanie świata.
Obiekty, rzeźby, fotografie z notatnika fotograficznego.

Prace ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem

Wernisaż: 2 września (piątek), godz. 17.00

Oprowadzanie kuratorskie Joanny Mielech, tłumaczone na język migowy przez Elżbietę Ressler: 3 września (sobota) godz. 11.00.

Wystawa potrwa do 2 listopada 2022 r.

Władysław Hasior kreował swoje artystyczne wizje z wybranych szczątków kulturowych, a efekty jego działań są jednymi z bardziej niepokojących w sztuce światowej. Z okruchów rzeczywistości konstruował niezwykłe przestrzenie w postaci obrazów czy oszklonych gablot wypełnionych po brzegi surrealnymi zestawieniami ze świata materii. Ich proweniencję odnaleźć można w tradycji wiejskich szopek, kapliczek, czy procesyjnych sztandarów. W tych asamblażach Hasiora jak w gabinetach osobliwości, zamknięty został teatr znaczeń, bogactwo jego metafor i symboli.
Niekiedy w realnym świecie odnajdywał miejsca tak osobliwe, że uznawał je za część swojej wizji. Stawało się to niejako ,,po drodze”, podczas licznych podróży po Polsce. Interesujące go obrazy rzeczywistości anektował dla siebie i fotografował. Poszukiwał przestrzeni wyjątkowych, trwających niejako na obrzeżach zwyczajności, wykraczających poza konwencjonalność i przeciętność. W świecie PRL-u znajdował ich wiele. Miejsca, które rejestrował na kliszach, istniały w dostępnej mu realności, choć wydawałoby się, że ich egzystencja opiera się o własne poczucie czasu i przestrzeni, o margines fantazji i sztuki. Władysław Hasior rejestrował nie tylko swoje fascynacje rzeczywistością, ale także dokumentacje własnych działań artystycznych oraz dzieła innych twórców. W fotografii wykorzystywał światłoczuły materiał diapozytywowy, a przezrocza były dla niego materiałem edukacyjnym, które wykorzystywał w postaci prezentacji podczas spotkań z młodzieżą i gośćmi swojej Galerii w Zakopanem. Do naszych czasów zachowało się dwadzieścia tysięcy diapozytywów, nazywanych Notatnikiem fotograficznym. Skrót not. fot., którego używał artysta, dodaje jego fotografiom nowych znaczeń, wskazuje, że należy je interpretować z innego punktu widzenia niż fotografia, ponieważ należą do zupełnie odrębnego gatunku sztuki, czy też nie-sztuki.

Joanna Mielech
kuratorka wystawy
Galeria BWA w Jeleniej Górze

I nagle […] pojawia się fotografia: nie artystyczna, nie jako medium sztuki, ale „groch z kapustą” fotografa o wyczulonym na przestrzeń i kolor oku pasjonata, ale jednak fotografa amatora. Jest w niej wszystko, karty wyrwane z albumów czy czasopism o sztuce, zdjęcia przedmiotów, domów, pomników, fotografie dokumentujące znaczeniową rozległość słowa „brama” czy „drzewo”, zdjęcia Podhala, ślady obecności człowieka w przyrodzie, wreszcie to, co najwidoczniej bawiło Hasiora najbardziej: kiermasze, targi i festyny oraz hasła, którym przeczyła skrzecząca wokół nich rzeczywistość, nierzadko umajona przez zakładowych plastyków czy przez służby kościelne (bo nie miało dla niego znaczenia, czy nadęte frazy pochodzą od członków Podstawowej Organizacji Partyjnej, najniższej komórki organizacyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, czy od hierarchów Kościoła, a może raczej ich usłużnych pracowników, wiejskich proboszczów). Hasior reprodukował czy sam fotografował na slajdach obrazki pasujące do jego toku myślenia nie dlatego, że przezrocza barwne wydawały mu się najlepiej odpowiadać wyżynom jego sztuki, przeciwnie, przezroczy ani fotografii jako takiej nie uznawał zdaje się za sztukę.
Slajdy wzięły się stąd, że najłatwiej było je wyświetlać na dużym ekranie, zwykłym białym płótnie, i były kolorowe, żeby pokazać świat w pełni rozkwitu. Podczas pokazów dla publiczności gromadzącej się w jego pracowni gadał dowcipnie, bawiąc zebranych, popijając, posiłkując się potężną dawką ironii dla opisania rzeczywistości i tego co mu było drogie (lecz często skryte dla publiki): historii sztuki oraz doszukiwania się form sztuki w formach zastanych. Można z łatwością wyczytać, z liczącego dwadzieścia tysięcy zdjęć korpusu znanego jako Notatniki fotograficzne, było mu obojętne, czy są to formy małej sztuki, kiedy jakiś samorodny (czy raczej mniemany) talent tnie i maluje zużyte opony w formę łabędzia, albo spawa skrawki blachy w muchomorka, dla łatwiejszego poznania malując słupek na biało, zaś kapelutek na ostrą czerwień w białe kropy, czy to rozkopane pobocze z wijącym się wężowato kłębowiskiem giętkich rur z PCV, albo tak często widywane (i w pewnym sensie podobne do Hasiorowej koncepcji sztuki) znaki witające w mieście czy województwie, tak charakterystyczne dla pejzażu socjalistycznej Polski: już to pod postacią zespawanych ze sobą keg po piwie albo solidnych, wielometrowych mieczy osadzonych w gruncie – zapewne dla podkreślenia typowo socjalistycznych, prowadzonych przez wielmożów bojów (czerwony partyjny krawat jakoś nie stał u nas nigdy na przeszkodzie fanatycznemu doszukiwaniu się szlacheckich antenatów, choćby w upaństwowionych antykwariatach, sklepach DESA. Hasior ukuł dla nich własną nazwę: witacze.
Pierwotnych form sztuki autor Notatnika doszukiwał się także w formach natury, podwojeniach, zwielokrotnieniach drzew, skał, kamieni; w najprostszych formach geometrycznych, trójkącie, kwadracie, sześcianie, często również zwielokrotnionych. Miłosnym okiem wyszukiwał ażurów, tych nie-ogrodzeń, antymurów, przeczących niejako swojej naturze. W płotach i szczególnie bramach dostrzegał nie tylko zdobniki, tak pięknie na swój mały sposób widocznych w ogrodzeniach wiejskich czy złoconych bramach pałacowych, ale granic, jasno wyznaczających linie pomiędzy tym, co ogólnie dostępne a przestrzenią intymną czy państwową. (Z tej samej przyczyny dokumentował zdobione drzwi). Niejako z natury łasy był na wszelkie oznaki religijności, na kalwarie, krzyże i cmentarze, a także na kapliczki przydrożne, rozsiane po polach, rzeźbione rękami nieznanych mistrzów.
Formy upamiętnienia nie związane z religią również były jego pasją: dokumentował więc pomniki. Dom jako idea, jego kształt i sposoby upiększenia, wszelkie malowidła, mozaiki na ścianach stanowią osobny rozdział: to opowieść o tym, jak służebne, zimna ściana, ceglana lub później już niemal wyłącznie betonowa, nieodzowny składnik siedziby ludzkiej zamienia się w podkład dla czegoś z założenia wtórnego, niekoniecznego: dla małej sztuki, w skrajnych przypadkach dla informacji (choćby na pawilonach handlowych albo sklepach) czy propagandowej myśli, która jak czerw zżerała pole widzenia zakłamanego kraju, gdzie socjalistyczna myśl miała budzić wzniosłe uczucia; ale jak każda myśl wymuszona stawała się bezmyślą, znakiem pustym i niewidocznym (choć najczęściej okraszano nią największe formy mieszkaniowe, bloki).
Wreszcie, na koniec, ale to może szczególnie ważne w Hasiorowej wizji świata, wymienić trzeba sztukę jarmarczną, związaną z ludową rozrywką, jarmarkami właśnie, gdzie polował na ozdobniki, wyrazisty kolor, prymitywną kreskę i przesadzony kształt. Było mu obojętne, czy fotografuje święte obrazy, drukowane od metra i jaskrawe, koce w ozdobione tygrysami, plastikowe kwiatki i ceraty, nadprzyrodzonych rozmiarów staniki we wszystkich kolorach tęczy czy wiatraczki skręcone z płatków kolorowej folii. W tym widział pierwotną, przyrodzoną ludzkiej istocie potrzebę zapewnienia sobie rozumianego po swojemu piękna, bez filtra wyobrażeń związanego z wykształceniem czy stanowiskiem, piękna po prostu. Było mu obojętne czy dokumentuje wiejskie jarmarki w Polsce, jakoś cieplejsze i bardziej swojskie, bliższe ziemi, pełne drobiazgu wykonanego chałupniczo przez nieporadnych, cierpiących na brak materiałów i urządzeń rzemieślników zwanych prywaciarzami, czy też niemieckie wesołe miasteczka, zapełnione fabrycznymi odlewami pomalowanymi na fluorescencyjne kolory niedostępne w krajach wiecznego niedoboru, dla niepoznaki zwanego gospodarką socjalistyczną. Te dwa, tak wydawałoby się odległe od siebie jarmarczne światy równało jedno: cel. Podobnie z pałacowymi i wiejskimi bramami, i z groteskowymi pomnikami autorstwa samorodnych artystów i międzynarodowych sław. Hasior dochodził najważniejszego, pewnej idei, ta bowiem, jasno to widać, jest wyróżnikiem wszelkiej sztuki. […]

Notatniki fotograficzne to zawsze pierwotna, nie podlegająca zwieńczeniu forma otwarta, pewien zbiór, z którego można czerpać i układać jego składowe w coraz to nowe konstelacje. Hasior tworzył takie właśnie, zawsze tylko chwilowo skończone, zestawy, które mieściły się w kołowym magazynie rzutnika fotograficznego. Jeśli fotografia potrzebna była (lub przeczuwał, że może się przydać) także w innym miejscu, dla innych celów, dawał ją do wielokrotnego zreprodukowania, bo w tym czysto rzemieślniczym sensie nie był purystą, po prostu korzystał z usług jakiegoś zakładu fotograficznego; techniczna strona fotografii nie interesowała go zbytnio. Stąd w Notatnikach, dziś dostępnym dzięki skanom zachowanym w Muzeum Tatrzańskim można doszukać się z łatwością licznych powtórek. Taka jest natura otwartego projektu, nie ciąży mu waga ostatecznej pieczęci, podpisu na dziele ukończonym.
Władysław Hasior przygotowywał kolejne magazynki slajdów na pokazy, czasem najwyraźniej niektórymi się nudził. Reagował też na odbiór publiczności; choć z góry było wiadomo, że najwięcej żywiołowej wesołości wzbudzą dokumentacje jaskrawych przejawów mikrosztuki, tych form zdobniczych, którymi mieszkańcy na własny sposób starali się rozjaśnić panującą powszechnie szarzyznę; podobnie sztuka jarmarczna i partyjniacka sztampa wyrażona w tępych hasłach, których głupoty nie dostrzegali jakimś cudem wyłącznie jej autorzy. W zestawie Poezja przydrożna znalazły się wyjątkowo liczne perełki: „Narzekasz na brak pasz produkuj je sam”, wielki klasyk tamtych lat „Polak potrafi”, „Hasło Wisła, odzew praca” (nawet przybliżony sens tego logicznego potworka dziś mi umyka), „Nie opuszczaj rąk pełnych roboty”, pouczające „Socjalizm wytycza kierunek rozwoju ludzkości”, frapujący wizerunek traktora z komentarzem „Zrodził go pszeniczny łan”, wyjątkowo zgrabne „Kto do kółka należy ten o drogę nie pyta” (kółko zapewne rolnicze), a także liczne inne, równie soczyste i przepełnione mądrościami i poezją.

Wojciech Nowicki
Pisarz, fotograf, kurator. Jest autorem zbiorów esejów Dno oka (2010), oraz Odbicie (2015). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia 2014 w kategorii eseistyka za tom Salki. Był kuratorem wielu wystaw fotograficznych w Polsce i za granicą. Współorganizuje Miesiąc Fotografii w Krakowie, dla krakowskiego wydania dodatku kulturalnego do Gazety Wyborczej Co jest grane pisze recenzje kulinarne z krakowskich restauracji.

Zamieszczony fragment pochodzi z katalogu ,,Not.Fot”, wydanego przez BWA w Jeleniej Górze dostępnego na wystawie Władysława Hasiora – Stwarzanie świata we wrześniu 2022r.

 

,,Władysław Hasior. Stwarzanie świata” to przekrojowa wystawa jednego z najbardziej niezwykłych artystów polskich w Galerii BWA w Jeleniej Górze. Władysław Hasior zostanie zaprezentowany w Jeleniej Górze z wielu stron jako twórca wszechstronny. Prezentacja jego obiektów i rzeźb powstałych z przedmiotów gotowych i niepotrzebnych oraz niezwykłych fotografii – notatników fotograficznych będzie w Jeleniej Górze i regionie Dolnego Śląska niecodziennym wydarzeniem. Fotografie artysty pozostają nieznane szerszemu kręgowi odbiorców, zamierzamy je we współpracy z Muzeum Tatrzańskim uczynić bliższymi poprzez pokazanie ich na wystawie i w katalogu.
Wystawa zrealizowana zostanie ze zbiorów pochodzących z Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.

Wszystkie prezentowane fotografie pochodzą ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.

 

Wszystkie prace Władysława Hasiora oraz skany diapozytywów wypożyczone zostały z Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem z Galerii Hasiora.

Zadanie Władysław Hasior ,,Stwarzanie świata”dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Dofinansowano ze środków Miasta Jelenia Góra.

SPONSORZY:
Jelenia Plast Sp. z o.o.
Dzięciołowski Sp. z o.o. Dealer Renault i Dacia
Lake Hill Resort & Spa