| |||||||||||
Wystawy 2000 | |||||||||||
02.06.2000-28.06.2000 | |||||||||||
Artyści Kotliny Jeleniogórskiej | |||||||||||
ŚWIATŁO WSZECHŚWIATŁA Otrzymałam kiedyś od Pawła Trybalskiego dar iście królewski: maleńki, szary obrazek przecięty czarnymi liniami, na których zbiegu umieścił artysta starannie, jakby z czułością , niebiesko- zielony kryształ. Jak z kalejdoskopu. Albo - ze wszechświata. Może słuszniej byłoby powiedzieć: z wszechświatła. Albowiem kryształ emanuje niezwykłym, skondensowanym blaskiem, którego źródło wydaje się nieodgadnione, nieziemskie, wabiące mnie swoją intensywnością i zarazem tajemnicą. Chociaż przecie wiem, że to światło wyłania się z wnętrza - ze świadomości, podświadomości, nadświadomości - artysty. Jest nieodłącznym atrybutem jego sztuki i jego osoby. Jest oknem, przez które wpuszcza nas, nie, raczej zaprasza - do swojego świata. Świat Pawła Trybalskiego trudny jest do określenia, do ujęcia słowem, choć pozornie - dużo w nim literatury. Może to surrealizm, może science fiction, może metafora. Świat konkretny i nieistniejący zarazem. Z materii i ducha. Co jest w nim ważniejsze - nie sposób powiedzieć. Bo to całość nierozdzielna. Nierozdzielna, ale - wyspekulowana. Wydaje mi się, że jak rzadko kto Trybalski jest artystą niesłychanie świadomym i choć tyle w jego obrazach magii - to rozum a nie instynkt malarza powołuje do życia jego teatr na płótnie. Taka zabawa intelektualna , "gra szklanych paciorków", która ma nas zadziwić i zamysłem i realizacją. Tak się też właśnie staje. Podobnie jak światło, ważną rolę w twórczości Trybalskiego zdaje się odgrywać miejsce. Nie to, które maluje, ale w którym żyje, bo to jego klimat niezwykle osobny - dom pełen pamiątek, podwórko, na którym ujawniają się co chwilę inne zwierzęta i ptaki, a wszystko to usytuowane w uroczym, rozległym choć górzystym pejzażu śląskich Michałowic - zdaje się wyzwalać w sposób szczególny wyobraźnię artysty. Co prawda, podróżował on po świecie wiele i daleko, ale teraz jego miejsce jest tu i może dlatego ten świat realny stał się już zarazem wyobrażony, przemieszany, przetworzony, jakby wydawany na nowo, stwarzany chociaż istniejący. Galapagos, Australia, jakieś tam kosmosy - wszystko wyłania się tutaj, na Śląsku. Nie ma nas, pouczać, lecz zadziwiać. Poruszać. Po co myśleć. Trzeba czuć, nawet gdy chciałoby się artyście zadać wiele pytań. Nie wiadomo zresztą, czy by umiał odpowiedzieć, chociaż - jak mi się wydaje - ciągle pozostanie równie świadomy, co swobodny w doborze skojarzeń. Rekwizyty - te z te chniki, te z kosmosu - zaświadczają, że maluje dzisiaj, a może nawet jutro. Przywiązuje dużą wagę do detalu, co wiąże się pewnie z perfekcyjnością warsztatu. Lecz ostatnio zdaje się nam ulubionych szczegółów oszczędzać. W pokazywanych właśnie "Fałdylierach", jakby inspirowanych secesją kalejdoskopowych pejzażach górskich, najpierwszym zadaniem artysty zdaje się być zmierzenie z formą. Zawsze zresztą dbał Trybalski o konstrukcję, tu jednak ona sama staje się jakby wyłącznym tematem, chociaż nie brak w obrazach uciechy koloru, gonitwy linii, a i niezwykłego światła. Także - tajemnicy. Oddalił się artysta w tych nowych propozycjach od bliskich mu dotąd duchowo prac Henryka Wańka i Zdzisława Beksińskiego. Jakby się uprościł, oczyścił, zbliżył ku syntezie. Elżbieta Dzikowska | |||||||||||
Finasowane przez Unię Europejską w ramach programu PHARE | |||||||||||
HistoriaSklepikArtyści euroregionuWystawyEdukacjaInformacje | |||||||||||