PIOTR KOMOROWSKI – Personifikacje

22 marca – 19 kwietnia 2007 r.

Piotr Komorowski

Ukończył studia na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, tytuł doktora sztuki otrzymał w specjalności artystycznej fotografia na PWSFTviT w Łodzi.

Zajmuje się m.in. dydaktyką (Akademia Sztuk Pięknych we Wrocławiu, Międzynarodowe Forum Fotografii „Kwadrat” we Wrocławiu, Wyższe Studium Fotografii AFA we Wrocławiu).

W latach 1989-1995 związany z ideą elementaryzmu, akcentującego autoikoniczność fotografii – wystawy indywidualne: „Fotografia ortodoksyjna”, „South Boston”, „Spostrzeżenia”, „Stan uwagi” i inne.

Od 2000 roku zajmuje się fotografią inscenizowaną. Autor serii „Personifikacje”, „Samowyzwolenie”.

Autor tekstów krytycznych dotyczących fotografii, publikacje m.in. w „Sztuce”, „Obskurze”, „Exicie”, „Formacie”, „Akcencie” i innych czasopismach. Członek ZPAF. Brał udział w wielu wystawach zbiorowych w Polsce, Danii, Niemczech,Czechach, Francji, Słowacji, Litwie, Algierii, b. Jugosławii, USA. Pomysłodawca iwspółzałożyciel Międzynarodowego Forum Fotografii „Kwadrat” we Wrocławiu.

DWOISTOŚĆ ŚWIATA

(O „Personifikacjach” Piotra Komorowskiego – w rozszerzonej wersji wystawy)

W snach, mitach i sztuce personifikacja jest skuteczną metodą pobudzenia wyobraźni dla sugestywnego przedstawienia umysłowi abstrakcyjnych pojęć, stanów uczuciowych, a nawet całych sytuacji psychicznych. Sen jako piękny skrzydlaty młodzieniec; śmierć – kobieta z kosą w ręku; lęk – postać z wielkim oczami i zjeżonymi włosami; szacunek i uwielbienie – osoba klęcząca i pochylająca głowę przed drugą. Personifikacja jest zawsze rodzajem teatru: jego obecność na elementarnym poziomie zawiera się już w samej sytuacji przedstawienia.

„Personifikacje” Piotra Komorowskiego to teatr odgrywany jakby we śnie lub w halucynacji. Zalane silnym światłem, sceny tu ukazane wydają się bardziej projekcją wyobraźni niż realnymi wydarzeniami. Zjawiające się postacie są w istocie jedynie obrazami, nie żywymi osobami. Przedstawiają wieloznaczne i tajemnicze, ale niezwykle konkretne w swoim wyrazie emocjonalnym archetypiczne sytuacje, jak z kart tarota: Mędrca, Głupca, Dziewczynę, Matkę, Czarownicę, Wróżkę, Alchemika, Dobrego Potwora. Te postacie, pojawiające się nieraz w symbolicznych snach i baśniach, reprezentują wielorakie role, z którymi zazwyczaj identyfikujemy się w życiu. Te role bywają czasem wybrane przez nas samych, ale są także takie, które zostają nam narzucone przez przypadek lub przeznaczenie. Stanowią coś w rodzaju „egzystencjalnej osi” wokół której obraca się nasze życie. Symboliczne postacie i sceny z tych fotografii reprezentują więc zarówno działanie losu, jak i samych ludzi z ich życiowymi wyborami o moralnym znaczeniu. Mówią także o złudzie, której nieraz ulegamy, biorąc pozory i namiastki za wartości prawdziwe.

Druga część „Personifikacji” to galeria zainscenizowanych portretów, które trafniej należałoby nazwać antyportretami, gdyż raczej ukrywają niż ukazują sfotografowane osoby. Posągowo nieruchome albo zastygłe w dziwacznych pozach i gestach, sprawiają wrażenie, jakby wyłoniły się nagle z innej rzeczywistości. Ostre kontrasty światła i cienia nadają im charakter widmowy; wydają się duchami, które nagle przybrały ludzkie postacie – jedno z możliwych, nieskończonych wcieleń.

Światło i mrok, dwa dominujące w obu tych seriach aspekty formy, przywołują w metaforyczny sposób dualne wartości związane z ludzką osobą: życie i śmierć, dobro i zło. „Personifikacje” zobaczone jako całość uosabiają w istocie te dwie pary egzystencjalnych kategorii.

W następnych seriach: „Theatrum Mundi” oraz „Samowyzwolenie, czyli z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” – postać ludzka pojawia się już tylko raz, w drugiej z nich, w podwójnym autoportrecie zainscenizowanym jako dwa niemal lustrzane wizerunki tej samej osoby. Na jednym z nich ukrywa ona twarz pod maską. Tu także toczy się gra – gra z samym sobą; nie jest to jednak gra wewnątrz jawnie fikcyjnego świata. Fotografie są czarno-oliwkowe, pozbawione tym razem aury sztuczności: intensywnego żółtego światła, a ich wielki format pozwala przedstawić postać w wielkości niemal naturalnej. Konotacje takiej fotografii są bliskie dokumentowi, toteż portret, zarówno w masce, jak i bez maski, zdaje się ukazywać tę samą rzeczywistość w dwóch jej odmianach. Obie równie prawdziwe… Podwójny autoportret jest także personifikacją, choć trudno to od razu rozpoznać, personifikuje bowiem samą Personę. Przedstawia osobę ludzką, która w swojej naturze kryje nieusuwalną podwójność: duszę i ciało, życie i śmierć, dobro i zło.

W „Theatrum Mundi”, szczególnie poprzez zestawienie z poprzednimi inscenizowanymi seriami, demonstracyjnie widoczny jest brak jakiejkolwiek ludzkiej postaci. Plenerowe widoki, które pojawiają się na tych obrazach, grają rolę pustej sceny ze scenografią, czekającej na aktorów przedstawienia. Choć nie ma tu żadnej wyraźnej inscenizacji – sfotografowane zostały tylko sytuacje zastane – wyczuwalny jest nastrój oczekiwania na coś, co za chwilę się wydarzy. Na tych zdjęciach resztki różnych urządzeń i budowli, porzucone i bezużyteczne, łączą się z trawą i ziemią, przemieniając się z wolna na powrót w część natury. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz – ten proces dotyczy nie tylko samej osoby ludzkiej, ale także jej cywilizacyjnych wytworów. Właśnie o tym wydają się opowiadać te fotografie…

Człowiek znalazł się w świecie jak na przygotowanej dla niego scenie, aby odegrać swoją rolę – to także refleksja, jaka pojawia się podczas kontemplacji pejzaży z „Theatrum Mundi”. Chcąc objąć umysłem i oswoić niezrozumiałą dla nas rzeczywistość tego świata, homo sapiens wymyśla personifikacje jej sił i zjawisk: słońca, deszczu, nocy i dnia, tworząc w ten sposób własną kulturę. Od początku swojego istnienia ludzie wyczuwali obecność potężnych sił ukrytych za kurtyną natury. Cywilizacja chrześcijańskiego Zachodu odkryła w nich wszystkich widomą obecność Stwórcy w Jego dziele. Tam, gdzie jest pusta scena, gdzie dręczący staje się brak ludzkiej postaci – tam w świadomości Europejczyka natychmiast pojawia się ta niewidzialna, ale działająca za zasłoną naszych zmysłów Osoba. W fotografiach „Theatrum Mundi”, z pozoru pustych i bezludnych, ale wypełnionych śladami obecności i znakami oczekiwania, wyobraźnia widza personifikuje ten niezwykle silnie wyczuwalny brak.

Człowiek pojmowany zgodnie z europejską personalistyczną tradycją jako osoba jest tym miejscem, gdzie łączą się ze sobą natura i kultura, których odtąd nie da się już traktować oddzielnie; choć, aby lepiej zrozumieć oba te aspekty ludzkiej natury, nadajemy im odrębne nazwy: ciało i dusza. Życie i śmierć należy do tej pierwszej, biologicznej sfery; dobro i zło – do drugiej, kulturowej. Dwie inscenizowane serie tworzące razem „Personifikacje” opowiadają bardziej o tym, co dzieje się wewnątrz kultury. „Teatrum Mundi” przedstawia Naturę, rzeczywistość starszą i potężniejszą od ludzkich działań, która w rezultacie obejmuje je i zagarnia do swego wnętrza, przemieniając wszystko w materię, tworzywo świata.

Czy poza kurtyną widzialnej i poznawalnej, materialnej natury ukryta jest rzeczywistość inna jeszcze – źródło, z którego czerpie człowiek tworząc swoją kulturę? Kim więc jest w istocie osoba ludzka: prochem ziemi, czy obrazem Osoby, której część tylko stanowi Natura?

Marzec 2007

Elżbieta Łubowicz

Wystawa zorganizowana we współpracy z Ośrodkiem Kultury i Sztuki we Wrocławiu w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Artystycznego.