Była to pierwsza prezentacja w jeleniogórskim BWA a druga w tym roku 2012 studentów Pracowni Fotomediów Katedry Sztuki Mediów wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wystawie towarzyszyła pierwsza prezentacja kadry dydaktycznej.
Działalność Pracowni akcentuje taki sposób posługiwania się fotografią, który sytuuje ją jako jedno z wielu równoprawnych narzędzi, którymi posługuje się współczesna sztuka. Odrębność, autonomiczność medialna fotografii są podporządkowane kreacji fotomedialnej, jak również idei komunikatu będącego kryterium wypowiedzi artystycznej. Nie sztuka fotografów, ale raczej fotografia artystów stanowi kredo strategii artystycznej Pracowni, zaś fotografia inscenizowana i intermedialna jest preferowaną przez nią metodą twórczych poszukiwań.
Wystawa była prezentacją fragmentu dorobku Pracowni z roku akademickiego 2011 – 2012. Udział wzięli: Joanna Bonder, Dagna Napierała, Linda Parys, Artur Huk, Krzysztof Juszczak, Szymon Kałmuczak, Paweł Modzelewski, Agata Szuba, Jacek Zygmunt oraz wykładowcy Andrzej P. Bator, Czesław Chwiszczuk, Dagmara Hoduń i Piotr Komorowski.
Wystawą towarzyszącą była indywidualna ekspozycja Piotra Komorowskiego pt. „Introspekcje – wewnętrzne doświadczenie ciała“. Koncepcja związana z przedstawieniem tego zestawu dojrzewała w artyście przez kilka lat, aby w efekcie końcowym przyjąć formułę uniwersalistycznego przekazu, dotyczącego nie tylko relacji o konkretnym wydarzeniu, ale przede wszystkim o rzeczywistości artystycznej, która zdołała się na kanwie tych zdarzeń ukonstytuować. Przedmiotem fotograficznej relacji jest nawiązanie do okresu traumatycznych, ale istotnych dla autora także w innych wymiarach, wydarzeń sprzed kilku lat.
Wystawa została zrealizowana ze środków Miasta Jelenia Góra, Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta we Wrocławiu oraz Fundacji Karkonoskiej.
Rosyjski plakat to artystyczny fenomen w skali światowej, który porusza nie tylko badaczy, ale zyskuje popularność wśród coraz młodszych pokoleń choć ciągle jest mało znany. Jednych urzeka elegancją secesyjnej linii plakatów reklamowych końca XIX wieku innych fascynuje o dwie dekady mlodszym konstruktywistycznym krzykiem, ale w powszechnej świadomości utrwalony został w socrealistycznej redakcji.
Wizerunki krasnoarmiejców, przodownic pracy, światłych komisarzy, którzy w lud niosą zapowiedź lepszej przyszłości stały się jedną z ikon XX wieku. Jednak rosyjski plakat był nie tylko świadectwem społecznych i ideologicznych przemian zachodzących u naszych sasiadów w XX wieku, lecz także niezwykłym zjawiskiem artystycznym, poligonem doświadczalnym rosyjskiej awangardy. Wraz z pojawieniem się sztuki plakatu do Rosji dotarła secesja – nowy styl, który odnowić miał skostniałe schematy artystyczne. Artyści zaprzęgli wtedy piękno kobiety do reklamowania towarów i usług, informowania o wydarzeniach różnej natury – od imprez kulturalnych po targi urządzeń przemysłowych. Choć rosyjscy secesjoniści z uwagą przysłuchiwali się nowinkom płynącym z Paryża czy Wiednia, to swoje dzieła odziewali w kostium form rodzimych – odwoływali się do ruskiej obyczajowości i folkloru. To z nich czerpali inspiracje ornamentalne i ikonograficzne. Wiele z powstających wówczas plakatów pozostało niesygnowanych, jednak znamy kilka nazwisk wybitnych plakacistów i właśnie prace Taburina, Ponomarenki, Kalmansona i Serova znalazły się w prezentowanej kolekcji. Jednak dopiero Rewolucja Październikowa Nadała rosyjskimy plakatowi rys niepowtarzalny. Nadchodzące wraz z nią przemiany społeczne narzuciły plakatowi szczególny język i sposób obrazowania. Stał się on środkiem agitacji, orężem jedynie słusznej ideologii. Nawoływał, instuował, uświadamiał i gromił. Towarzyszył mieszkańcom Kraju Rad nie tylko na ulicy, ale też w pracy, szkole, teatrze i na stadionie. Przełomowe znaczenie w jego ukształtowaniu mieli konstruktywiści: Lisicki, Rodczenko, Majakowski, młodzi inteligenci, których porwał radykalizm Rewolucji Październikowej. Wybrali plakat, odmianę grafiki użytkowej, która układ plastyczny łączy z potrzebą dobitnego informowania i w dziesiątkach, setkach tysięcy drukowanych egzemplarzy wprowadza sztukę w obszar życia społecznego. Konstruktywiści by dotrzeć do szerokich rzesz odziali treści w najbardziej lapidarne i przekonujące formy. Sięgnęli po nowe techniki komponowania i ekspresji. Upowszechniony przez nich kolaż i fotomontaż stały się podstawą warsztatu przyszłych nie tylko rosyjskich plakacistów. Jednak szybko okazało się, że szerokie, często niepiśmienne rzesze nie ulegają wysublimowanej grze intelektualnej prowadzonej przez konstruktywistów, a język, który do nich dociera nie może być aż tak aluzyjny. I uniwersalny przekaz plastyczny najwyższej światowej artystycznej próby, zastąpiony został nachalną łopatologią propagandy socrealistycznej, agitacji ideologicznej i plastycznej. Już w latach 30 na sowieckie mury trafili nowi bohaterowie – dzielni mężczyźni i silne kobiety, które dla dobra ojczyzny i socjalizmu porzucają prywatność i zlewają się w masę bojowników, pilotów, nauczycieli, kołchoźników. Zapełniają fabryki, uprawiają skolektywizowane gospodarstwa, formują szyki paradujące po placu Czerwonym, czy to w pochodach 1 majowych, czy też na pokazach siły Armii Czerwonej. Pokazują ich plakaty Dolgorukova, Toidze, Koreckiego, Gołowanowa. W czasie II Wojny Światowej retoryka plakatu przybiera jeszcze dramatyczniejszy ton, operuje ograniczoną skalą barwną bieli, czerni i czerwieni, epatuje dramatycznym gestem. Ojczyzna jest obowiązkiem wszystkich; krzyczą plakaty autorstwa Żukowa, Efimowa,, Watoliny. Kiedy wojna jest już skończona, a zwysięstwo osiągnięte ogromnym wysiłkiem, nie nadchodzi jednak spokój, nastaje czas budowania w nieustannym zagrożeniu. Przez kolejne półwiecze ludzie sowietów będą walczyć o pokój, w znoju wznosić Socjalizm na przekór imperialistycznym zakusom Zachodu. W tej opresji wspomagać ich będzie plakat; czy to ukazujący wzorce zachowań, czy nawołujący do poprawy. Uschematyzowane przedstawienia atakują sloganami, jednoznacznym językiem, niepodważalnie realistyczną formą. Mężczyźni wykuwają lepsze jutro, matki, po pracy, wychowują nowych obywateli, którzy na ochotnika stają w obronie jedynie słusznej ideologii i przewodniej siły narodu – partii komunistycznej. Miejscem dzieci jest szkoła, a młodzieży sale gimnastyczne – wszyscy zgodnie budują Kraj Rad. Plakaty Chudowa, Sawostiuka, czy Uspienskiego ukazują heroiczny trud, nieustanie przywołując narodowe symbole – czy to wiecznie żywego Lenina, czy inspirującego ducha Stalina. Życie mieszkańców Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich toczy się między zasiewami i zbiorami, wykonywaniem planu i przekraczaniem normy, towarzyszy im w tym instruujący plakat, który jedynie w sferze kultury, jako plakat kinowy czy teatralny odrywa się od jednoznacznych skojarzeń i mentorskiego tonu. Na wystawie, przygotowanej przy współpracy z moskiewskim Wydawnictwem Kontakt – Kultura zgromadzonych zostało 121 plakatów przekrojowo ukazujących dzieje tej dyscypliny od secesyjnych początków, przez czasy rewolucji i wojny, trudy budowy socjalizmu, podbój kosmosu aż po czasy pieriestrojki. Jest to zbiór plakatów intrygujących, niejednokrotnie klasycznie pięknych, lecz czasem prawdziwie groźnych.
Regina Wieżan – Siemieńska urodziła się w Dyneburgu na Łotwie. Po II wojnie światowej wyjechała do Polski. Mieszka w Jeleniej Górze, w Cieplicach.
Ukończyła studia na Wydziale Wokalnym w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej we Wrocławiu. W Jeleniej Górze pracowała jako nauczycielka śpiewu klasycznego w szkole muzycznej.
Tkactwo zaczęła uprawiać w 1974 roku; bezpośrednim impulsem do zajęcia się tym gatunkiem sztuki była budowa domu i potrzeba ozdobienia, „ocieplenia” surowych wnętrz. Powstało kilka wielkoformatowych, ściśle związanych ze ścianą prac. Jeden z takich wielkoformatowych gobelinów został zakupiony do nowowybudowanego w latach 70. Hotelu Skalny w Karpaczu i przez wiele lat można go było w tamtym miejscu podziwiać. Pierwsza wystawa indywidualna miała miejsce już w 1975r. W 1983 uzyskała uprawnienia do wykonywania zawodu artysty plastyka przyznane przez Ministerstwo Kultury i Sztuki.
W 1998 r. wydała album poświęcony twórczości zamordowanego na Łotwie podczas II wojny światowej ojca – Józefa Wieżana. Zorganizowała w związku z tym kilka wystaw: „Józef Wieżan, Regina Wieżan – Siemieńska”, m.in. w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze.
Od 1999 r. należy do Centrum Artystów Tkaczy ,,Artemision”
W 2012 roku otrzymała medal „Zasłużony dla Miasta Jeleniej Góry”.
Retrospektywna wystawa gobelinów pokazywanych w jeleniogórskim BWA to zestaw 42 prac wykonywanych przez artystkę od lat 70. do dziś. Prezentowane gobeliny są przykładem zapomnianej współcześnie techniki tkackiej, której głównym materiałem jest wełna, bawełna oraz włókna sztuczne. Wełna do gobelinów R. Wieżan – Siemieńskiej pozyskiwana była m.in. z zamkniętej obecnie fabryki dywanów w Kowarach. Artystka wykonuje swoje gobeliny tradycyjnie, na krośnie pionowym, przeplatając przez osnowę nitki wątku. Nie pracuje z projektami, kartonami, obraz, który zamierza przedstawić w gobelinie pojawia się w jej umyśle podczas pracy.
Główną inspiracją gobelinów artystki jest pejzaż karkonoski, góry, drzewa, kamienie, jednak coraz częściej pojawiają się w ostatnich latach prace czysto abstrakcyjne.
Wystawa zrealizowana przy wsparciu finansowym Miasta Jelenia Góra.
Rafał Wilk – urodzony w 1979r. w Lubaniu; malarz, artysta video, fotograf. Absolwent jeleniogórskiego Liceum Plastycznego oraz Uniwersytetu Zielonogórskiego (studiował w Instytucie Sztuk Pieknych). Zdobywca Grand Prix w konkursie Art & Business na obraz roku 2005, stypendysta MKiDN w roku 2009. Współpracuje z Fundacją Salony. Mieszka i pracuje w Zielonej Górze.
DEŻA WI
Wystawa obrazów wyizolowanych z rozmaitych przestrzeni (park morski, plaża, boisko), zmodyfikowanych i przeniesionych do sal BWA, które to sale stały się dla nich pozornym środowiskiem naturalnym. Dzięki zastosowaniu nowoczesnej technologii do tylnej projekcji Rafał Wilk stworzył złudzenie przenikania się filmu z rzeczywistością. Wilk w swojej twórczości artystycznej stawia pytania o naturę fikcji, przyporządkowanie treści i przejrzystości wyrazu. Jego dzieła wideo inspirowane są badaniami nad mechanizmami dotyczącymi snu oraz poezją współczesną, artysta często porusza wątki autobiograficzne.
Na wystawie w jeleniogórskim BWA zaprezentowane zostały obrazy: „Krzywy komin” oraz „Keep in touch. W kontakcie”, „Zakręceni w samotności w myślach wciąż szukają szczęścia, które zwie się ciemnością” (wykonany przez Rafała Wilka wraz ze Sławomirem Zbiokiem Czajkowskim), prace wideo „Black Square”, „Anastazja Radzionkowska” oraz „Bagno”, a także instalacje wideo „Deża wi”, „Rapid eye movement” oraz „Herr Brot”.
Deża wi
Instalacja wideo (sala dolna BWA) inspirowana podróżą sentymentalną, jaką był dla Rafała Wilka przyjazd do Jeleniej Góry, krainy jego młodości (artysta uczył się w cieplickim Liceum Plastycznym). Praca tytułowa wystawy. Wilk podejmował w „Deża wi” problemy dotyczące nostalgii, współpracy artysty z galeriami oraz istoty twórczości artystycznej.
Black Square
Wideo wchodzące w skład projektu artystycznego pod tym samym tytułem. Teledysk fikcyjnej grupy black metalowej z lat dziewięćdziesiątych, oprócz klipu przygotowana została również muzyka grupy, logo, kostiumy oraz koszulki. Wydana zostanie kaseta zespołu oraz fanzin, w prasie branżowej i w internecie pojawią się teksty opisujące działalność Black Square.
Wideo zostało przygotowane w ramach warsztatów wchodzących w skład projektu „Miasto, nie – miasto”, które odbyły się w listopadzie 2011r. w jeleniogórskim BWA.
Herr Brot
W oknie znajdującym się nad wejściem głównym do jeleniogórskiego ratusza artysta umieścił folię do tylnej projekcji oraz nagłośnienie. Na powstałym w ten sposób ekranie wyświetlana była projekcja, wystąpienie aktora odczytującego tekst w języku niemieckim – przepis na produkcję chleba z niemieckim „brot” (chleb) zastąpionym przez „ich” (ja). Projekcja widoczna z terenu Placu Ratuszowego, m.in. z BWA, trwała trzy godziny (czas trwania wernisażu) i wzbudziła liczne kontrowersje wśród przechodniów oraz mieszkańców centrum Jeleniej Góry, prowokowała ludzi do dyskusji na temat oswajania języka niemieckiego na Dolnym Śląsku.
Kurator wystawy: Piotr Machłajewski.
Wystawa zrealizowana przy wsparciu finansowym Miasta Jelenia Góra.
Urodzony w 1955 roku we Wrocławiu. UkończyłTechnikum Elektroniczne we Wrocławiu. Został podchorążym w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych. W roku 1975 rozpoczął studia w warszawskiej Wojskowej Akademii Technicznej. Pełnił służbę w jednostce łączności we Wrocławiu, Leśnicy. Pracował wCementowni Górażdże w Choruli koło Opola w Ośrodku Komputerowym jako informatyk. Rozpoczął zaoczne studia na Politechnice Śląskiej w Gliwicach na Wydziale Elektro-Energetycznym. W latach 1979–1985pracował wMuzeum Śląska Opolskiego jako starszy fotograf. Studiował na Wydziale Fotografii Artystycznej w Konserwatorium Sztuki w Ostrawie (Republika Czeska) w pracowniBořka Sousedika (1981–84). Od 2000 roku członek ZPAF.
W latach osiemdziesiątych związany był z grupą fotografów działających we wrocławskiej Galerii Foto-Medium-Art. Jego wystawę60 furtek z 1983 roku można potraktować „jako zapowiedźelementaryzmu”.1
„Zachowane zaproszenia świadczą o prywatno-ironicznym stosunku do PRL-u i wykorzystaniu „pure nonsensu”, choć w warstwie wizualnej nie były one walczące czy kontestujące”.2
W latach 1986–1987 Andrzej Jerzy Lech prowadził w Opolu domową prywatną Galerię w Drodze, prezentując w niej głównie fotograficzne prace zaprzyjaźnionych artystów i swoje.3
W latach 1986 i 1987 był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki.
W latach 80. stworzył kilka istotnych dla fotografii polskiej cykli jak:Amsterdam, Warka, Kazanłyk,30 fotografii,Kalendarz szwajcarski, rok 1912. W roku 1987 brał udział w wystawie Award for Young European Photographers we Frankfurcie.
„Zamknięte okiennice, przepuszczające tylko tyle światła, ile wystarcza do oświetlenia smużki dymu z papierosa leżącego jeszcze przed chwilą na popielniczce, po ktorej spaceruje teraz duża mucha. Filiżanki i kieliszki w staromodnym kredensie cichym brzękim zaznaczają przejeżdżające samochody”.4
Od 1989 mieszka i tworzy w Jersey City, New Jersey, USA.
W roku 1998 Lech wziął udział w multimedialnym przedstawieniu Beyond Words, Fotokina w Kolonii, Photoplus Exhibition w Nowym Jorku, przygotowaną przez Icon Pictures w Nowym Jorku. Wystawa była częścią obchodów 50-lecia powstania firmy Hasselblad.
W roku 2000 otworzył wystawęKalendarz szwajcarski, rok 1912 podczas 8. Międzynarodowego Festiwalu fotografii Fotofest w Huston w Teksasie.
W roku 2003 wziął udział w IV Międzynarodowym Biennale Sztuki Współczesnej we Florencji. Za zestaw fotografii zDziennika podróżnego – Ameryka, Polska otrzymał IV nagrodę i Medal Lorenzo de Medici.
W tym samym roku Andrzej Jerzy Lech otworzył wystawęDziennik podróżny w Rotunda Gallery w Ratuszu Jersey City w New Jersey.
Kolejne prezentacjeDziennika podróżnego: poznańska Galeria 2piR, Instytut Polski w Sofii (2005), warszawska Galeria Yours, Galeria Pusta Górnośląskiego Centrum Kultury w Katowicach, Muzeum Diecezjalne we Florencji (2006), Muzeum Sztuki w Chetumal, Meksyk (2008).
„Jest w nas pełno szufladek, w których przechowujemy słowa, nawet całe teksty, numery, daty, ba – nawet zapachy i melodie. Nic nie jest wszakże trwalsze, niż pochwycone wzrokiem obrazy, migawki z naszego rzeczywistego pobytu w tym trójwymiarowym świecie”.5
W 2005 roku artysta otrzymał od Jersey City Landmarks Conservancy prestiżową nagrodę J. Owen Grundy History Awards za całokształt działalności artystycznej związanej z utrwalaniem na fotografii historycznych części miasta Jersey City.
W roku 2006 Lech uczestniczył w wystawieXX wiek fotografii polskiej z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi w Soho Museum of Art w Tokio oraz w Niigata City Art Museum w Niigata.
Aktualnie jest reprezentowany przez Graphistock Alternative Photography (Nowy Jork, Londyn, Rzym, Frankfurt, Paryż) oraz przez nowojorski Dom Aukcyjny Be-Hold, w którego aukcjach bierze udział.
Od 1979 roku do chwili obecnej Andrzej Jerzy Lech pracuje nad wielkim fotograficznym cyklemKalendarz szwajcarski, rok 1912, do którego powstają co roku dziesiątki nowych prac.
„Andrzej Jerzy Lech to jeden z nielicznych (a może i ostatnich?) artystów, którzy przywracają wiarę w szczerość i autentyczność fotografii. Nie chcąc się pogodzić z kierunkami, w których podążają ścieżki współczesnej fotografii, Lech świadomie wrócił w początkach lat 80. (XX wieku!) nieomal do samych korzeni. Umożliwiła mu to nie tylko kamera Super Ikonta z 1934 roku na format 6×9 cm, ale przede wszystkimfotograficzne myślenie wyniesione z ostrawskiej pracowni Bořka Sousedika, u którego studiował”.6
„Nie jest to zwyczajna tęsknota za światem, który minął, za przeszłością. To jest czyste, „dziewicze” spojrzenie, czasem z odrobiną ironii, na piękno, które pozostało jeszcze w naszej dziwnej teraźniejszości, gdy ktoś chce je odnaleźć, zobaczyć. To „cos” specjalnego w Lecha fotografii powoduje, ze ich magiczność nie polega na przekazywaniu widzianego przez niego tematu. Jego mistrzowskie odbitki same z siebie będące ginącą juz sztuka, rzemiosłem, przekazują jego wizje z ta samą siłą co obraz”.7
Od roku 1996 realizuje projekt pod nazwąDziennik podróżny. W roku 2005 rozpoczął prace nad monumentalnym zbiorem dokumentalnym pod tytułemPanoramiczny dziennik podróżny, używając do jego realizacji starej drewnianej kamery fotograficznej na format negatywu 7 x 17 cali. Cykle te są projektami życia Lecha dedykowanymi wędrującym fotografom, biorącym w przeszłości udział w fotograficznych ekspedycjach.
W 2010 roku zrealizował w ramach projektu Subiektyw – czyli Kolekcja Wrzesińska cykl fotografii dokumentujących grupy ludzi (motocyklistów, kominiarzy, kajakarzy, członków orkiestry, itp.) mieszkających we Wrześni.
Prace artysty znajdują się w stałych zbiorach m.in.: Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Narodowego w Gdańsku, Subiektyw – Wrzesińskiej Kolekcji Fotografii we Wrześni, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie,Śląskiej Kolekcji Sztuki Współczesnej w Katowicach, Galerii BWA w Jeleniej Górze, Galerii Domowej w Kopańcu,The Pfizer Collection of Art on Paper i Kolekcji Sztuki Icon Pictures w Nowym Jorku oraz Jersey City Museum w Jersey City, New Jersey.
Opracowała Magdalena Świątczak
1 Zob. Andrzej Saj, „Format”, 1992, nr 8–9, s. 88.
2 Zob. przypis nr 57 z tekstu K. Jureckiego, napisanego dla IPN w Warszawie (2009) pt. Polska fotografia niezależna w latach 1976–89. W cieniu ideologii i polityki PRL-u, maszynopis.
3 Wystawy zorganizowane w Galerii w Drodze:1986– Andrzej Jerzy Lech,Amsterdam, Warka, Kazanłyk,Kalendarz szwajcarski, rok 1912;1987– Ewa i Andrzej Maciejewscy, Rok 1984 – fotografia pamiątkowa, lektura albumu, Czas fotografii Andrzeja Maciejewskiego; 1987– Slawoj Dubiel, …pijcie herbatę o poranku; 1987– Marek Szyryk,Fotografia z filiżanką herbaty i spotkanie z jego poezją haiku;1987– Alan Porter, Spacer po jego „Dziecięcym ogrodzie fotografii” oraz spotkanie z fotografiami i fotografami z numeru 12/1979 miesięcznika „Camera”;1987– Andrzej Jerzy Lech, ciągdalszy Kalendarza szwajcarskiego, rok 1912;1987– Mary Lech, 150 ruskich pierogów! Mmm…;1987– Wojciech Zawadzki,Niepotrzebne fotografie;1987– Mary Lech,66 naleśników węgierskich palacsinta na zimno! Mmm…;1987– Jakub Byrczek,Moje ostatnie fotografie;1987– Andrzej Jerzy Lech, Kalendarz szwajcarski, rok 1912.
4 Cyt. za: Wojciech Zawadzki, tekst napisany w 1984 roku, a opublikowany m.in. w katalogu wystawyAndrzej Jerzy Lech. Dziennik podróżny, Galeria Korytarz, Jelenia Góra 2007.
5 Cyt. za: Krzysztof Rytka, tekst do katalogu z wystawyAndrzej Jerzy Lech. Dziennik podróżny, Galeria 2piR, Wyższa Szkoła Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa, Poznań 2005
6 Cyt. za: Ireneusz Zjeżdżałka,Nieustająca wędrówka Andrzeja Jerzego Lecha, http://www.foreigner.de/gallery/gal_lech_work_pol.html
7 Cyt. za: Larry Gottheim, Be-Hold Photographic Auction House, Yonkers, New York.
WYSTAWY INDYWIDUALNE / INDIVIDUAL EXHIBITIONS:
2010
The 1912 Swiss Calendar, Out in the Sticks Art Gallery, Yarker, Ontario, Kanada
2009
Okolice Moscow, Jelenia Góra, Tampa…, Fotografia otworkowa. Galeri@ w Tle, „Książnica Karkonoska”, Jelenia Góra
2008
Dziennik podróżny, Gdańska Galeria Fotografii, Muzeum Narodowe, Gdańsk
Travel Journal, Museo de la Cultura Maya, Quintana Roo, Chetumal, Mexico
Dziennik podróżny, Galeria Domowa, Dom Spotkań Kopaniec, Kopaniec
11.09.2001, pokaz 49 fotografii Manhatannu pokazywany był w np. miastach: Miejski Dom Kultury, Czechowice-Dziedzice; Ruiny Teatru Miejskiego, Gliwice; BWA, Jelenia Góra; GCK, Katowice; Galeria ZPAF, Kraków; Galeria FF, Łódź; Galeria Aneks, Opole; Galeria Fotografii pf, Poznań; Galeria PaCamera, Suwałki; Galeria Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego, Szczecin; CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa; Galeria Awangarda, Wrocław; On The Road Gallery, Jersey City, New Jersey, USA; Galeria Fiducia, Ostava, Czechy. Pokazowi towarzyszyły fragmenty dziennika Andrzeja J. Lecha i muzyka zespołu akordeonowego Motion Trio, która została skomponowana specjalnie na tę szczególną wystawę. Kompozycja Motion Trio nosi tytuł 110901.
Dziennik podróżny – Ameryka, Galeria Korytarz, Jeleniogórskie Centrum Kultury, Jelenia Góra
Dziennik podróżny – Ameryka, Dolnośląskie Centrum Fotografii Domek, Romański, Wrocław
2001
Dziennik podróżny – Ameryka, Galeria Mała CSW-ZPAF, Warszawa
Kalendarz szwajcarski – fotografie z lat 1981–2001, Galeria Fotografii pf, Poznań
Amsterdam, Warka, Kazanłyk,…, Galerie Lampingstrasse 3, Bielefeld, Niemcy
Kalendarz szwajcarski, rok 1912, Galeria 5d/3, Opole
Kalendarz szwajcarski, rok 1912, w ramach wystawy poplenerowej Międzynarodowych Integracyjnych Spotkań Twórczych Osetnica 86, Galeria w Lubinie, BWA, Legnica
Kalendarz szwajcarski, rok 1912, Galeria Sztuki Współczesnej, Jelenia Góra
Ponad podziałami. Fotografie. Wystawa zbiorowa ZPAF O/Śląsk, GCK, Katowice
2009
Wystawa z okazji 55-lecia Gorzowskiego Towarzystwa Fotograficznego, Mała Galeria GTF, Gorzów Wielkopolski
2008
Czas Forum Fotografii. 25 lat Galerii FF, Galeria FF, Łódź
Dwie tradycje, Instytut Polski, Praga, Republika Czeska
Dwie tradycje, Środkowoeuropejski Dom Fotografii, Bratysława, Słowacja
2007
Lviv Photography Festival. International Biennale.Ukraine – Poland – Lithuania. Lviv, Ukraina
Dwie tradycje, Galeria Pusta, GCK, Katowice; Stara Galeria ZPAF, Warszawa
Polska fotografia XX wieku, w ramach Warszawskiego Lata Fotografii, PKiN, Warszawa
Fotografie, Nova Media. Fragment Slezske Umelecke Sbirky, Instytut Polski, Praga, Republika Czeska
Fotospace, Rynek, Wrocław
Jersey City Artists / Artists Studio Tour, Conco Lofts, Jersey City, New Jersey, USA
Fire and Ash, Court Gallery, William Paterson University, Collage of the Arts and Communication, Ben Shahn Galleries, Wayne, New Jersey, USA
2006
XX wiek polskiej fotografii z kolekcji Muzeum Sztuki w Lodzii / 100 years of Polish Photography from the Collection of Muzeum Sztuki in Lodź, Shoto Museum of Art, Tokio; Niigata City Art Museum, Niigata, Japonia
Site Specific NJ – Photographic Explorations, The Tomasulo Gallery, Union County College, Cranford, New Jersey, USA
Skyway, Victory Hall & Jersey City Museum, Jersey City, New Jersey, USA
Eichen der Zeit – aus der Schlesischen Sammlung der Zeitgenössischen Kunst Galerie des Polnischen Instituts / Polski Instytut, Düsseldorf, Niemcy
Ja – Inni. Auto-portret fotografii, Galeria Sztuki w Legnicy
2005
Ja – Inni. Auto-portret fotografii, Galeria FF, Łódź; Galeria Fotografii pf, Poznań; Dolnośląskie Centrum Fotografii „Domek Romanski”, Ośrodek Kultury i Sztuki, Wrocław
Dialogue with Paper. Photography, TW007 Art Gallery, Inwood, New York, USA
The III Moving Show, Community Gallery at 111 First Street, Jersey City, New Jersey, USA
2004
Ja – Inni. Auto-portret fotografii, BWA, Jelenia Góra
Photography, Balance Gallery, Jersey City, New Jersey, USA
2003
Cathedral Arts Festival, Grace Church Van Vorst, Jersey City, New Jersey, USA
2002
Wokół dekady – fotografia polska lat 90., Galeria FF, Lódź; Muzeum Sztuki w Lodzi, Muzeum Narodowe, Wrocław; Galeria Pusta, GCK, Katowice; Galeria Bielska BWA, Bielsko-Biala
3 x Fotografia, Muzeum Regionalne, Września
The End of Life Show, The Irving Goldman Community Art Gallery, Jersey City, USA
Forms of Matter: Artists’ Views of Nature, Victory Hall, Jersey City, USA
Central New Jersey Railroad Festival, CNJ Railroad Terminal in Liberty State Park, Jersey City, USA
Nietrwałośc fotografii wobec trwałości zmian w naturze, Galeria Katowice, ZPAF, Katowice
The Photographic Landscapes of Jersey City, Jersey City Public Library, Jersey City, New Jersey, USA
Cathedral Arts Festival, Grace Church Van Vorst, Jersey City, New Jersey, USA
2001
Aftershock, Jersey City Artist’s Responses to September 11, 2001, Fleet Bank, Jersey City, New Jersey, USA
Working Here: Art at 111, Community Gallery, Jersey City, New Jersey, USA
The Powerhouse Photo Documentary, Rotunda Gallery, Jersey City, New Jersey, USA
2001 Cathedral Arts Festival, 2001 Cathedral Arts Festival, USA
Kontakty 2000. Czas przełomu – Przełom czasu, Galeria FF, Łódź; Galeria Chłodna 20, Rokis, Suwałki; Galeria Fotografii pf, Poznań; Stara Galeria ZPAF, Warszawa
2000
Kontakty 2000. Czas przełomu – Przełom czasu, Galeria Pusta, GCK, Katowice; BWA Jelenia Góra; BWA Zielona Góra
Photographic Salon 2000, Consulate General of the Republic of Poland, New York, USA
Polish Photography in the World, Polnisches Kultur Institut, Berlin, Niemcy
II Biennale polskiej fotografii, Galeria BWA, Poznań
The 11th Annual Cathedral Arts Festival, Grace Church Van Vorst, Jersey City, New Jersey, USA
1999
Polska fotografia w swiecie, Zamek Ksiaząt Pomorskich, Szczecin
Core Meltdown, Community Gallery, Jersey City, New Jersey, USA
24 Hours in Jersey City, 101 Hudson, Exchange Place, Jersey City, New Jersey, USA
Summertime. Photographs by Gallery Artists, Robin Rice Gallery, New York, New York, USA
24 Hours in Jersey City, Hudson County Community College, Jersey City, New Jersey, USA
The 1st Annual Photography Show, Consulate General of the Republic of Poland, New York, New York, USA
Kontakty. Intymna przestrzeń, Fotogalerie u Recickich, Praga, Republika Czeska; Galeria BWA, Wrocław
The Caryn Brandland Benefit, Robin Rice Gallery, New York, New York, USA
1998
Beyond Words – Hasselblad Cameras 50th anniversary World Tour, multimedialne przedstawienie przygotowane przez Icon Pictures w Nowym Jorku. Wystawa była częścią obchodów 50-lecia powstania firmy Hasselblad, Fotokina, Kolonia, Niemcy; PhotoPlus East Exhibition, Nowy Jork, USA
Kontakty ’98, Galeria Pusta, GCK, Katowice; Galeria Artemis, Kraków
Pola indywidualności, wystawa w ramach I Biennale Fotografii Polskiej, Galeria Miejska Arsenał, Poznań
Fotografia ’98, Pałac Książąt Potockich „Pod Baranami”, Kraków
2nd Annual Chamot Summer Salon ’98, Chamot Gallery, Jersey City, New Jersey, USA
New Photography, First Annual Jersey City Open, Photography Show, The Mixed Grill, Jersey City, New Jersey, USA
I Biennale polskiej fotografii, Galeria BWA, Poznań
1997
Favorites. Photography by Gallery Artists, Robin Rice Gallery, New York, New York, USA
Photographs of Christopher Whittey’s installation: The Body of Work. One Hand Washes the Other, Thread Waxing Space, Project Room, New York, New York, USA
Summertime. Photographs by Gallery Artists, Robin Rice Gallery, New York, New York, USA
Imaging New Jersey, The Barron Center, Woodbrodge, New Jersey; Johnson and Johnson, New Brunswick, New Jersey; The Monmouth Museum, Lincroft, New Jersey; Gloucester County College, Sewell, New Jersey; Papermill Playhouse, Millburn, New Jersey, USA
Media Mania, Seagate, Princeton, New Jersey; South Orange Gallery, South Orange, New Jersey, USA
Imaging New Jersey, Printmaking Council of New Jersey, Somerville, New Jersey, USA
Summertime. Photographs by Gallery Artists, Robin Rice Gallery, New York, New York, USA
1994
Sunday by the Bay. The AIDS benefit auction and garden party, Bellport, Long Island, USA
The Nurturing Spirit, A photography group show to benefit The Evelyn H. Lauder Breast Center at Memorial Sloan-Kettering Cancer Center, Robin Rice Gallery, New York, New York, USA
Konstelacja / Die Konstellationen, Polonische Kulturinstitut, Berlin, Niemcy
V Międzynarodowe Triennale Rysunku, Muzeum Architektury, Wrocław
Polska fotografia w świecie, BWA, Szczecin
Fotografia polska lat 80-tych. Ze zbioru Krzysztofa Jureckiego, Galeria Dziennikarzy, Kutno
1991
Zmiana warty, Galeria FF, Lódź, BWA Szczecin
Byc artysta, Galeria ZPAF, Katowice
Sztuka osobna, czyli republika artystów niezaleznych, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa
Nowa generacja fotografii polskiej, [w ramach XXI KF w Gorzowie Wlkp.], BWA Gorzów Wielkopolski
1989
Polish Perceptions – Ten Contemporary Photographers, 1977–1988, Kirkcaldy Museum and Art Gallery, Fife, Wielka Brytania
150 lat fotografii, Muzeum Narodowe, Wrocław
Spojrzenia/Wrazenia. Fotografia polska lat osiemdziesiątych ze zbiorów Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Sztuki w Łodzi
1988
Polish Perceptions – Ten Contemporary Photographers, 1977–1988, Abardeen Art Gallery, Abardeen; Collins Gallery, University of Strarhclyde, Glasgow, Wielka Brytania
Award for Young European Photographers ’87, Galerie Faber, Wiedeń, Austria
Polska fotografia intermedialna lat 80-tych, BWA, Poznań
1987
Preis für junge europäische Fotografen, Frankfurter Kunstverein, Frankfurt, Niemcy
Kolekcja, Mała Galeria ZPAF, Warszawa
1986
Elementary Photography, Galerie Lampingstrasse 3, Biedfield, Niemcy
Fotografia elementarna, BWA, Szczecin
Karkonosze, BWA, Galeria Sztuki Wspólczesnej, Szczecin
Usporádané okamžiky. Fotografie absolventu a posluchacu LK / MKS, Ostrava, Republika Czeska
Fotografie, wideo wystawa ze zbiorów Galerii Wymiany, Galeria Wymiany, Lódź
Swiatło ciszy, Stowarzyszenie Twórców Kultury, Lódź [sympozjum]
Uczestnictwo we wspólnocie, Galeria Foto-Medium-Art, Wrocław
Karkonosze – spojrzenia, Salon Sztuki Współczesnej, Jelenia Góra
Karkonosze – postawy, Salon Sztuki Współczesnej, Jelenia Góra
Warsztat w Gierałtowie, Gdanska Galeria Fotografii ZPAF, Gdansk
Uczestnictwo we wspólnocie, Galeria Fotografii Elementarnej, Lądek Zdrój
Warsztaty:
1. Layers/warstwy (street art). Prowadzenie: Sławomir ZBIOK Czajkowski. 25 – 28 sierpnia 2011r.
2. Wyobraźnia lęku (sztuka krytyczna). Prowadzenie: Joanna Rajkowska. 3 – 4 września 2011r.
3. Black Square (wideo, fotografia). Prowadzenie: Rafał Wilk. 25 – 28 listopada 2011r.
4. Rapid Eye Movement (wideo, fotografia). Prowadzenie: Rafał Wilk. 14 grudnia 2011r.
Performance:
Izabela Chamczyk „Nieskończoność” (performance, malarstwo). 16 września 2011r.
Spotkania z artystami:
1. Sławomir ZBIOK Czajkowski „Layers/warstwy”. 27 sierpnia 2011r.
2. Joanna Rajkowska „Wyobraźnia lęku”. 3 września 2011r.
3. Izabela Chamczyk „Nieskończoność”. Prowadzenie: Piotr Stasiowski. 16 września 2011r.
4. Rafał Wilk „Rapid Eye Movement”. Prowadzenie: Piotr Machłajewski. 14 grudnia 2011r.
Wykłady oraz panele dyskusyjne:
1. Czytanie miasta. Udział wzięli: Roman Kurkiewicz oraz Paweł Krzaczkowski. 22 września 2011r.
2. Pomiędzy rzeźbą a architekturą. Udział wzięli: Cezary Wąs, Paweł Krzaczkowski oraz Jacek Godlewski. 6 października 2011r.
3. Grafika komputerowa i multimedia. Wykład Olafa Ciszaka. Prowadzenie: Tomasz Wrona. 26 października 2011r.
4. Sztuka współczesna ostatniej dekady. Wykład Karola Sienkiewicza. Prowadzenie: Tomasz Wrona. 21 listopada 2011r.
5. Kultura popularna. Udział wzięli: Beata Bartecka, Michał Guz, Piotr Machłajewski oraz Tomasz Wrona. 24 listopada 2011r.
6. Nowe tendencje we współczesnym malarstwie polskim. Udział wzięli: Marta Gendera, Piotr Machłajewski oraz Piotr Stasiowski. 1 grudnia 2001r.
7. Polskie malarstwo współczesne. Wykład Pawła Jarodzkiego. 7 grudnia 2011r.
Kurator projektu: Piotr Machłajewski.
Projekt zrealizowany przy pomocy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Miasta Jelenia Góra.
Julia Bui-Ngoc, Lucid Dream 2010
Próbowałam zmierzyć się z tematem osobowości i tożsamości, obserwować psychikę indywidualnego człowieka, spróbować rozszczepić spójny wizerunek jednej osoby. Mój film stanowi studium głębokiej depresji człowieka – w warstwie wizualnej i muzycznej. Rzeczywistość miesza się tu ze światem nierzeczywistym.
Julia Bui-Ngoc urodziła się 19.04.1984 r. w Nicei (Francja). Dyplomantka w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej u Profesora Grzegorza Kowalskiego na Wydziale Rzeźby ASP w Warszawie. Piotr Chuchla, Bez tytułu, 2010
W odpowiedzi na zadanie plenerowe wkraczam na podłużną łąkę w czerwonym kombinezonie, niosąc czerwony dywan. Próba opisania przestrzeni spontanicznie przeradza się w dialog z nią.
Piotr Chuchla urodził się w 1986r. Student III roku Pracowni Audiowizualnej na Wydziale Sztuki Mediów i Scenografii ASP w Warszawie.
Katarzyna Fabińska, Klatka 2006
Film jest kontynuacją sytuacji, którą zostałam „przywitana” w pracowni – w symbolicznym geście profesor zakłada mi na głowę klatkę. Odwołując się do odczuć, jakie towarzyszyły mi w tym momencie, buduję własną klatkę. Nie jest ona formą ograniczającą wolność. Wręcz przeciwnie.
Katarzyna Fabińska urodziła się w 1980r. Absolwentka Wydziału Architektury Krajobrazu SGGW w Warszawie (2004), dyplomantka w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej u Profesora Grzegorza Kowalskiego na Wydziale Rzeźby ASP w Warszawie.
Aleksandra Żwan, Filip Madejski, Kontakt cielesny w przestrzeni 2011
W mojej pracy konfrontuję ze sobą dwa obrazy wideo. Jeden prezentuje sytuację studyjna, drugi jest dokumentacją sytuacji zastanych, wyselekcjonowanych z przestrzeni miejskiej. Interesuje mnie kontakt cielesny, do którego dochodzi w tłumie. W mieście ludzie raczej unikają kontaktu. Inaczej jest w studiu, gdzie odbywają się zajęcia integracyjno-ruchowe, mające na celu poprawienie pracy w grupie oraz zbudowanie wzajemnego zaufania.
Aleksandra Żwan
Scieżka dźwiękowa towarzyszaca obrazom z przestrzeni miejskiej koncentruje uwagę odbiorcy na funkcjonujacych w niej zjawiskach rytmicznych, przestrzennych i fakturowych. Zależnie od sytuacji, konstrukcje rytmiczne płynnie ewoluują w chaos i odwrotnie. Dzwięki miejskie niepostrzezenie przechodzą od szklistych do ciemnych, matowych i charczących faktur. Ustawienie glośników podkresla charakter definiowanych przestrzeni: miasto – przestrzeń abstrakcyjna, rozlegla i dynamiczna (ustawienie panoramiczne); pracownia – przestrzeń kontaktu intymnego i werbalnego (ustawienie centralne, monofonicze).
Filip Madejski
Aleksandra Żwan urodziła się 14 stycznia 1987r w Warszawie. 2006-2009 Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych wydz. Sztuka Nowych Mediów (dyplom prof. Marian Nowiński, dr hab. Prot Jarnuszkiewicz)
2009-2011 Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie Wydział Sztuki Mediów i Scenografii (dyplom w 2011 u prof Grzegorza Kowalskiego, aneks: u dr hab. Prota Jarnuszkiewicza)
Filip Madejski urodził się 22.09.1987 w Warszawie, student II roku Sztuki Mediów, na Wydziale Sztuki Mediów i Scenografii ASP w Warszawie.
Mariusz Grabarski, Dialog 2011
Powierzchnia podświetlonego stołu była wspólną przestrzenią naszej pozawerbalnej rozmowy. Wykorzystaliśmy w niej przedmioty znajdujące się w pracowni. Dialog rejestrowany był za pomocą zamontowanej nad stołem nieruchomej kamery.
Mariusz Grabarski urodził się w 1990 roku w Lublinie. Student I roku Wydziału Sztuki Mediów i Scenografii ASP w Warszawie.
Paweł Grześ, Świadek historii 2011
Zapis filmowy z konfrontacji świadka historii ze współczesną publicznością. Przedstawiona historia dotyczy faktu spalenia białoruskiej wsi Zaleszany na Białostocczyźnie 29 stycznia 1946 roku. Pacyfikacji dokonało ugrupowanie zbrojne polskiego podziemia dowodzone przez Romualda Rajsa ps. BURY. Tytułowy świadek – Piotr Młodzianowski, wtedy jako dziecko, był bezpośrednim uczestnikiem tych tragicznych wydarzeń.
Paweł Grześ jest na II roku studiów magisterskich II stopnia, Wydział Sztuki Mediów i Scenografii, Specjalność: Przestrzeń Audiowizualna. Absolwent Instytutu Fotografii Kreatywnej na Uniwersytecie Śląskim w Opawie (Czechy) oraz Informatyki na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. Wojciech Tymicki, Jacek Różański, Ćwiczenia cielesne 2011
Film stanowi rejestrację performensu wykonanego w Laboratorium CSW w Warszawie. Stworzyliśmy obraz dwóch mężczyzn w sytuacji symbolicznej i fizycznej rywalizacji, zmierzenia swych sił.
Jacek Różański urodził się 12.10.1988 roku w Świeciu nad Wisłą.
Student I roku studiów Magisterskich Stacjonarnych, Wydział Sztuki Mediów i Scenografii.
Absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Wydziału Sztuki Mediów i Scenografii licencjat u Profesora Grzegorza Kowalskiego w Przestrzeni Pracowni Audiowizualnej (2011).
Wojciech Tymicki urodził się w 1984 roku. Student V roku w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej u Profesora Grzegorza Kowalskiego na Wydziale Rzeźby w Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Tomasz Kujawski, Konstrukcja/Destrukcja 2011
Tomasz Kujawski urodził się 29.09.1981 roku w Warszawie. Absolwent Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dyplom 2011 w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej prof. Grzegorza Kowalskiego na Wydziale Rzeźby.
Alicja Raczkowska, Obiekt w ruchu – ruch obiektu 2010
Film rejestruje wzajemny wpływ otoczenia i postaci. W umownej, białej przestrzeni unoszą się balony. Mogą przypominać łan zboża lub rafę koralową. Tworzą samodzielny, chociaż bierny byt. Do tej rzeczywistości dostaje się człowiek, który decyduje o tym, jak zachowa się jego otoczenie, jest zdolny nim sterować. Bierność przeciwstawiona zostaje aktywności. Jednak obłe kształty balonów i kobiecego ciała dopełniają się.
Alicja Raczkowska urodziła się 12.10.1986 w Warszawie. Studentka V roku w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej u Profesora Grzegorza Kowalskiego na Wydziale Rzeźby w Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
W2011r zdobyła główna nagrodę w konkursie II Studenckiego Biennale Małej Formy Rzeźbiarskiej w Poznaniu za pracę “Dom” – Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu – Poznań. Ewa Śmigielska, My – znaki w przestrzeni 2008/2009
Zadanie zakładało „mentalne i fizyczne” zaangażowanie innych osób z pracowni, przy jednoczesnym użyciu ich jako abstrakcyjnych, formalnych znaków. W białej przestrzeni zawiesiłam na linach trzy postacie w czarnych, przylegających do ciała strojach. Poruszając się, tworzyły różne sekwencje znaków. Oś kompozycji wyznaczała osoba wisząca do góry nogami.
Ewa Śmigielska urodziła się 28.07.1987 w Warszawie. Studentka V roku w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej u Profesora Grzegorza Kowalskiego na Wydziale Rzeźby w Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Tomasz Waszczeniuk, Farfallo 2011
„Farfallo” nawiązuje do wcześniejszej „Hydrozagadki”, obiektu-maszyny do wizualizowania dźwięku za pomocą środków analogowych. Dźwięk zamienia się w projekcję – tworzy ją światło odbijane od poruszanego dźwiękiem lustra wody. Mój nowy obiekt działa na podobnej zasadzie wizualnej, jednak dźwięki wzburzające wodę zależą od miejsc, w których stoją oglądające go osoby.
Tomasz Waszczeniuk urodził się 18 stycznia 1985 w Białymstoku. Dyplom uzyskał w 2010 roku u Profesora Grzegorza Kowalskiego w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej na Wydziale Rzeźby w Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
W 1992 roku Magda Kardasz przeprowadzała wywiad z Grzegorzem Kowalskim i jego asystentem Romanem Woźniakiem. Kowalnia nie miała jeszcze na swym koncie spektakularnych sukcesów czy głośnych dyplomów – Kowalski przejął pracownię na Wydziale Rzeźby po Jerzym Jarnuszkiewiczu w 1985 roku, ale już we wstępie do tego wywiadu czytamy, że „utrwalił się w świadomości ludzi mających kontakt ze sztuką termin Pracownia Grzegorza Kowalskiego. Nie występuje on jedynie jako adnotacja przy okazji indywidualnych i zbiorowych wystaw jego studentów, oznacza niezwykłe zjawisko artystyczne, które swoje miejsce ma w warszawskiej ASP”1.
Cztery lata po Magdzie Kardasz z Kowalskim rozmawiali Magdalena Ujma i Piotr Kosiewski. Wtedy Ujma wymieniała pracowniane „osobowości”: Adamasa, Althamera, Kozyrę i Żmijewskiego. Kowalski mówił natomiast o wtórności dzieła wobec doświadczenia życiowego, wspominał swoje obawy o „zachowanie integralności ludzkiej”, pytano go o odpowiedzialność moralną2. Było to już po casusie Kozyry, która w 1993 roku stała się obiektem medialnej nagonki w związku z jej pracą dyplomową – „Piramidą zwierząt”. Od tego czasu Kowalnię kojarzono też ze skandalem, a nawet trochę go od pracowni oczekiwano. Oddaje to cytat ze słowniczka „Rastra” z 1998 roku: „Kluczowym dla tego kręgu okazało się wykucie przez profesora Kowala nowej koncepcji sztuki rzeźbiarskiej, zgodnie z którą nie trzeba już rzeźbić glinianych golasów, a wystarczy je sfotografować”3. Utrzymana w typowym dla „Rastra” prześmiewczym tonie definicja Kowalni dobrze oddaje stereotyp postrzegania tego, co działo się w niej w latach 90., ale też zubaża jej obraz. Wydarzeniom w pracowni warto jest przyjrzeć się bliżej niż tylko z perspektywy medialnego skandalu czy golizny.
Ja i inny
Kowalski mówi często w kontekście swojej pracowni o „prymacie doświadczenia ludzkiego nad dziełem”, ale dychotomię tę (życie a sztuka) przenosi na pole dydaktyki artystycznej. Zawarł ją w pytaniu: „Uczyć sztuki czy kształcić artystów?”. Tak zatytułował swój tekst, najpełniej jak dotąd formułujący program pracowni4. Kowalski przedkłada „kształtowanie osobowości artysty” nad „nauczanie reguł warsztatu”. W odróżnieniu od tradycyjnych pracowni „mistrzowskich”, Kowalnię z jej „dydaktyką partnerstwa” charakteryzują takie zasady jak „ujawnianie indywidualnych cech, potrzeb i dążeń” studentów, subiektywizm postaw, autoanaliza, „komunikowanie własną fizycznością”, przekonanie o tym, że „język tworzy się ad hoc i na potrzeby chwili”, że „odnosi się [on] do sytuacji, w której jest używany, do indywidualnych skojarzeń, przekracza ramy właściwe dla sztuk plastycznych”, wreszcie że język sztuki „jest polimorficzny”.
Nie można jednak zapominać o przekonaniu Kowalskiego, że „Program [pracowni] musi być autorski, a realizacja zależy od osobowości pedagoga”5. Indywidualne podejście do studenta, wolność światopoglądowa, intelektualna i artystyczna, równość wobec pytań… – wszystkie te zasady obowiązują w grupie spajanej i animowanej przez profesora. A jak pokazuje jego twórczość, począwszy od lat 70., jego myśli krążą zazwyczaj wokół tematów silnie egzystencjalnych: jednostka w świecie, tożsamość, pamięć, miłość, śmierć…
Dydaktyka Kowalskiego opiera się na tym, co stało się też znakiem rozpoznawczym twórczości jego najwybitniejszych absolwentów – poszukiwaniem równowagi między „własnymi problemami”, własną tożsamością, osobowością, indywidualną ekspresją a relacjami międzyludzkimi, zdarzeniem w zbiorowej pamięci i funkcjonowaniem w społeczeństwie. Z tym że w pracowni ten drugi aspekt zazwyczaj ograniczony jest do grupy zrzeszonych w niej studentów. I jeśli Kowalski mówi o prymacie doświadczenia nad dziełem, to napięcie nie buduje się tu na granicy sztuki i życia, lecz jednostki i grupy.
To napięcie między ja a innym odnajdujemy w sztuce Kowalskiego, zwłaszcza z okresu jego zaangażowania w galerii Repassage. Wtedy to wypracował on formułę akcji-pytań. Wybranym osobom, głównie przyjaciołom i znajomym, stawiał egzystencjalne pytania – ich odpowiedzi przybierały formę krótkich tekstów i pozowanych fotografii, a nawet performensów. Jedno z pytań brzmiało: „Czy mógłbyś i czy chciałbyś potraktować mnie jak przedmiot?” (1979). Artysta oddawał się we władanie innych w ryzykownej grze, opartej na wzajemnym zaufaniu. Można powiedzieć, że Kowalski, ale też inni artyści Repassage’u, mieli „grupową osobowość twórczą”, odnajdywali się we wzajemnych relacjach, którym starali się nadać czytelną formę. Stało za tym przeświadczenie, że sztuka jest przede wszystkim formą komunikacji. W niektórych sytuacjach lepszą od innych, bo potrafi zawierać to, co intuicyjne, nie dające się zawrzeć w słowach, wymykające się racjonalnemu poznaniu.
Formułując zadania w pracowni Kowalski stara się trzymać rękę na pulsie aktualnych problemów i wydarzeń. Gdy pytał o uprzedmiotowienie jednostki, zadawał to pytanie w warunkach totalitarnego państwa. W latach 80. traktował pracownię jako odskocznię od brutalnej i szarej rzeczywistości stanu wojennego, w kolejnej dekadzie jego tematy współgrały z nurtem sztuki krytycznej – pytał „co widzi trupa wyszklona źrenica”, jak determinowana jest płeć kulturowa, jak określamy własne miejsce w społeczeństwie. Zawsze jednak zachęcał jednocześnie do poszukiwań w głąb siebie, jak chociażby w zadaniu „Nieznany obszar wolności (we mnie)”.
Nowe szaty cesarza
Podejście Kowalskiego dobrze oddaje jego tekst habilitacyjny „Notatki do autoportretu” z 1981 roku. Proponował w nim alternatywną wersję baśni Andersena „Nowe szaty cesarza”. Pisał: „W tradycji jest tak, jak chce autor: Król jest głupi, krawcy są oszustami, a dziecko wyraża to, co wszyscy myślą. Jest to wersja zgodna z moralnością publiczną, głupota i pycha zostały ukarane. A oto wersja opaczna: krawcy są artystami i pragną wznieść się na wyżyny anty-ubioru, chcą obnażyć Króla. Król jest zainteresowany piękną ideą i gotów do poświęceń. Poddani onieśmieleni bo – słowo ciałem się stało, ujrzeli monarchę na golasa. A dziecko? Dziecko powiedziało co widzi i nic ponadto. Jest to wersja amoralna, nie tyle z powodu golizny, ile z przyczyn naruszenia ustalonych rytuałów. Nie nadaje się nawet na bajkę, bo nikt nie zasłużył na karę i nie ma morału”.
Ta nowa interpretacja Andersena pozwoliła na opis postawy artysty podważającego zastane normy, rytuały, zasady moralności. Co ważne, „nie ma morału” i „nikt nie zasłużył na karę”. Kowalski nie chce znajdować wytłumaczenia dla oszustwa czy blamażu, pokazuje jedynie, jak łatwo zlekceważyć czy wyśmiać ideę, oceniając ją według powszechnie obowiązujących norm.
Kowalski w swym tekście jakby antycypował wydarzenia z 1993 roku i szum wokół dyplomu Kozyry, „Piramidy zwierząt”. Kozyra nie formułowała oskarżenia, nie moralizowała. Działając w ramach obowiązującego prawa i zasad moralnych, zezwalających na zabijanie zwierząt, ujawniła jedynie społeczną hipokryzję. Może dlatego gniew skierował się przeciwko niej. Dwa lata wcześniej Kowalski w cytowanym już wywiadzie mówił: „Nie jesteśmy naiwni, nie uważamy, że społeczeństwo idzie za wskazaniami artysty, ale postawa artysty jest to jakaś kontra wobec tego, czego chce tak zwana większość, lub czym chce nas uszczęśliwić polityka czy ekonomia. […] Jeśli nawet ci młodzi ludzie nie odegrają roli charyzmatycznych artystów, to przynajmniej sami zachowają higienę myślenia na przekór, kierując się nieracjonalnymi przesłankami w zracjonalizowanym społeczeństwie. Jest to, moim zdaniem, czymś bardzo cennym i potrzebnym”6.
Kontynuacja
W 2002 roku Kowalski zradykalizował program pracowni, przekształcając ją w Pracownię Przestrzeni Audiowizualnej (PPA), co ostatecznie przypieczętowało zastąpienie dłuta rzeźbiarza kamerą wideo. Proces ten pokazywała wystawa „Rzeźbiarze fotografują” w Królikarni w 2004 roku. Pierwszą dużą prezentacją Kowalni w nowej odsłonie, jako Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej, stała się wystawa w warszawskiej Zachęcie w 2007 roku, zatytułowana „Warianty”. Na „Wariantach” historia zataczała koło. Prace Grzegorza Kowalskiego sprzed lat, odbijały się w filmach jego studentów. Na nowo ożyła „Kompozycja manipulacyjna”, studenci konfrontowali się z podobnymi pytaniami, przed którymi stawał profesor w czasie, gdy nie był jeszcze profesorem. Ale wystawa ta wskazywała na inny ważny aspekt dydaktyki Kowalni, oparcie jej na podwalinach myśli Oskara Hansena i Jerzego Jarnuszkiewicza, mistrzów Kowalskiego.
To powracające pytanie o kontynuację jest też ważne dla absolwentów pracowni. Althamer i Żmijewski wspólnie nakręcili film poświęcony Oskarowi Hansenowi i jego pracą przy swej ostatniej wystawie – „Śnie o Warszawie” w Fundacji Galerii Foksal. Gdy na konferencję poświęconą studiu Edwarda Krasińskiego i Henryka Stażewskiego zaproszono obu artystów, Żmijewski oponował: „[Nasza tradycja] nie jest tradycją pracowni w bloku. My byliśmy uczniami Grzegorza Kowalskiego, który był uczniem Jerzego Jarnuszkiewicza i Oskara Hansena. Jeśli nawet gramy w te hansenowske, wspólnotowe gry, to nie my je wymyśliliśmy, nie my jesteśmy autorami tych koncepcji. One nam zostały ofiarowane, myśmy się ich nauczyli i staramy się je twórczo rozwijać”7.Kontynuacja może się zresztą odbywać w kontrze, o czym świadczy na przykład zaproponowane przez Althamera i Żmijewskiego rozwinięcie zadania „Obszar wspólny, obszar własny”, które odbyło się pod nazwą „wybory.pl” w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie.
Pracownia natomiast to nie zbiór słynnych nazwisk, które kiedyś opuściły mury Akademii. To ciągle żywe miejsce, w którym na nowo formułowane są pytania, ciągle zasilane energią coraz to nowych ludzi. Przekształceniom ulega też sama dydaktyka, Kowalski zmienia reguły zadań, dostosowuje je do bieżącej sytuacji. Poza kilkoma najważniejszymi zasadami, Kowalski nie pozwala sobie na nudę.
Powyższy tekst składa się z fragmentów dłuższego eseju „Higiena myślenia na przekór. Pracownia Kowalskiego i jej absolwenci”, który ukazał się w katalogu wystawy prac absolwentów i studentów Kowalni w BWA w Jeleniej Górze w październiku i listopadzie 2011 roku.
1 Bąbel w rzeczywistości. Rozmowa z Grzegorzem Kowalskim i Romanem Woźniakiem przeprowadzona 19.01.1992 w pracowni R. Woźniaka w Warszawie, „Magazyn Sztuki” 1993, nr 1, s. 31.
2 Intensywne poszukiwanie pełni. Z Grzegorzem Kowalskim rozmawiają Magdalena Ujma i Piotr Kosiewski, „Kresy. Kwartalnik Literacki” 1996, nr 25(1), s. 208.
3 „Raster” 1998, nr 6, s. 118; Słowniczek artystyczny „Rastra”, w: Raster, Macie swoich krytyków. Antologia tekstów, red. Jakub Banasiak, Warszawa 2009, s. 37.
4 Grzegorz Kowalski, Uczyć sztuki czy kształcić artystów (Kilka spostrzeżeń szarlatana), w: Polskie szkolnictwo artystyczne. Dzieje – teoria – praktyka. Materiały LIII ogólnopolskiej sesji naukowej Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Warszawa 14-16 października 2004, red. M. Poprzęcka, Warszawa 2005, s. 21-25.
5 Bąbel w rzeczywistości…, op. cit., s. 31.
6 Ibidem, s. 35.
7 Panel dyskusyjny „Muzeum w bloku”. Z udziałem Joanny Mytkowskiej, Marii Hlavajovej, Charlesa Esche, Joanny Tokarskiej-Bakir, Artura Żmijewskiego i Pawła Althamera, w: Awangarda w bloku, red. Gabriela Świtek, Fundacja Galerii Foksal, Warszawa 2009, s. 448.
Karol Sienkiewicz
Zmiana Medium. Pracownia Kowalskiego
Pracownia prof. Grzegorza Kowalskiego w warszawskiej ASP jest zjawiskiem fascynującym. Jej otwartość, zmienność, umiejętność dopasowywania się do potrzeb czasu, ale jednocześnie programowa konsekwencja – czyni tę pracownię jakością samą w sobie. Od wielu lat jest silnie obecna na polskiej scenie artystycznej poprzez twórczość absolwentów i jej Profesora. Coraz częściej możemy obserwować także aktywność jej studentów, którzy poszukują własnej przestrzeni dla podejmowanych problemów i twórczych wyzwań.
Jeleniogórskie BWA już kilkakrotnie prezentowało twórczość dwojga artystów z kręgu Kowalni: Katarzyny Kozyry i Artura Żmijewskiego. Artyści ci wielokrotnie gościli w naszej galerii.
Po raz pierwszy prezentujemy Pracownię w szerokim spektrum, w wyborze obejmującym niemal dwie dekady. I chociaż jest to tylko część jej doświadczeń artystycznych, wydaje się jednak, że znacząca i oddająca to co dla niej najbardziej charakterystyczne. Odmienność postaw złączonych rodzajem spójności, niezależność i indywidualizm, wspólnota i dialog pokoleniowy, rozmaitość technik i działań artystycznych, sposoby traktowania materii rzeźbiarskiej i poszerzania rzeźbiarskiego medium o nowe nośniki. Szczególnie zastosowanie filmu i fotografii, dało możliwość powstania interesujących i nowatorskich realizacji oddających formy przenikania ulotności obrazów z materialnością obiektów. Ciało jako materiał rzeźbiarski, performatywne podejście, używanie technologii wspomagających wizualizację artystycznych idei, to obszary eksplorowane przez artystów pracowni.
Pracownia jest miejscem utożsamianym często z artystami sztuki krytycznej, sztuki niezwykle wyrazistej ze względu na trafiające w swój czas dzieła. Ten rodzaj artystycznej reakcji na istotne problemy życia społecznego przekierował na inne tory nie tylko aktywność wielu artystów, ale i myślenie o przestrzeni wolności i powinności sztuki. Zmienił optykę, odkrył nowe obszary zainteresowań, artystyczne strategie i możliwości oddziaływania na publiczność.
Na wystawie zobaczymy także przykłady tego rodzaju myślenia. Szczególnie w pierwszej odsłonie, która obejmuje dzieła najbardziej znanych osobowości artystycznych wywodzących się z pracowni.
Nie jest jednak naszym celem zebranie najsłynniejszych prac tych absolwentów, jeszcze wydziału rzeźby, ale raczej przypomnienie ich wczesnych prac powstałych w pracowni i w dużym związku z nią. Pokazanie tego twórczego fermentu, intelektualnego bogactwa i rozmaitości, która jest jej napędem i siłą. Interesująca jest też próba spojrzenia na artystyczne i życiowe drogi absolwentów, zebrania najświeższych wiadomości o rozproszonych w różnych miejscach artystach pracowni. Przyjrzenie się im z dzisiejszej perspektywy i przez osoby z tego samego kręgu.
Druga odsłona wystawy zawiera duży zestaw dzieł artystów młodego pokolenia, których droga twórcza związana jest z Pracownią Przestrzeni Audiowizualnej. Tytułowa zmiana medium jest najmocniej akcentowana w realizacjach aktualnych studentów pracowni. Poszukiwanie własnej, niezależnej wypowiedzi wśród zwiększających się możliwości środków wizualnego języka, włączenie eksperymentu, użycie nowych narzędzi i komunikowanie się poprzez własną osobę daje ciekawe efekty. Stawianie wspólnych problemów dla wielu osób ten efekt wzmacnia i daje nowe konteksty .
Jest w tym wspólnym przedsięwzięciu, realizowanym w Jeleniej Górze, także zamysł dydaktyczny Profesora, który swoich studentów przygotowuje do zderzenia z rzeczywistością artystyczno – galeryjną. Daje im szansę zdobywania doświadczenia w bezpośrednim kontakcie z odbiorcą, uczy umiejętności wpływania na jakość tego kontaktu i siłę przekazu artystycznego. Studenci otrzymują możliwość wpływu na tworzenie ekspozycji, przebieg prac związanych z powstawaniem wystawy, poznanie realiów, uczą się “autokuratorowania”. Mają szansę na podjęcie dialogu z publicznością, polemikę i możliwość wyrażenia własnego stanowiska. Ponoszą też współodpowiedzialność za ostateczny kształt projektu i ryzyko artystyczne z nim związane. Sadzę, że to przygotowanie na ewentualność porażki jest cennym doświadczeniem ułatwiającym start młodych artystów do, niełatwej zwykle, kariery.
Bardzo dziękuję prof. Grzegorzowi Kowalskiemu, wszystkim uczestnikom i realizatorom projektu za możliwość współpracy, możliwość dotknięcia nieznanego i życzliwą, twórczą atmosferę.
Jedna z bardziej niezwykłych i niepokojących, sztuka Daniela Mroza przez kilkadziesiąt ostatnich lat mogła być odbierana przede wszystkim przez pryzmat ilustracji książkowej. Zakres oddziaływania tego rodzaju percepcji jest dość ograniczony, ponieważ zamyka się w wydawnictwach sprzed lat, nie wznawianych z oryginalną oprawą plastyczną. Daniel Mróz był autorem ilustracji do książek m.in. Stanisława Lema, Sławomira Mrożka, Ludwika Jerzego Kerna, Jerzego Szaniawskiego, Jerzego Harasymowicza, Włodzimierza Scisłowskiego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Stanisława Jerzego Leca – wymieniając tylko niektórych. Przez wiele lat związany z “Przekrojem”, stworzył Mróz własną wizję graficzną tego pisma, oryginalną, niepowtarzalną z indywidualnie opracowywanymi winietami “Do” i “Od redakcji”, “Ten tekst czyta się … minut”, wybujałymi, barokowo opracowywanymi spisami treści czy okolicznościowymi paginacjami oraz “zajawkami” projektowanymi na nowo do każdego numeru. Daniel Mróz jest jednym z prekursorów koncepcji jednolitości stylu oraz powiązania ilustracji i typografii. Daje temu wyraz w czasopismach, które projektował od lat 50. XX wieku. Każdy numer “Przekroju”, który wyszedł spod jego ręki jest unikatem, który wyróżnia kunsztowna dbałość o szczegół. Jest dziś wzorem, z którego czerpią inspiracje współcześnie uznani graficy, projektanci i ilustratorzy książek.
Sztuka Daniela Mroza rozwija się w kilku niezależnych obszarach. Po jednej stronie znajdują się rysunki – realizacje najbardziej “mrozowe”, charakterystyczne dla niego, kreujące rzeczywistość bardzo szczegółowo i precyzyjnie. Technika tych prac jest bliska efektom uzyskiwanym przez grafikę – podobnie jak ona kreska rysunku Mroza wydobywa wszystkie możliwe do uzyskania efekty tonalne zachowując przy tym rangę i znaczenie pojedynczej kreski. Rysunki Mroza w bezpośredniej percepcji są realistyczne, jednakże ich realizm w dalszej interpretacji staje się coraz bardziej daleki od rzeczywistości codziennej, stanowi raczej wizję świata surrealnego, fantastycznego, a do tego często – warto to chyba zaznaczyć – mocno niezależnego od treści książki która ma być dla niego punktem wyjścia.
Daniel Mróz to geniusz rysunku, który w szczegółowy , a przy tym wyrazisty i precyzyjny sposób, potrafi opisać świat. Jest to świat współczesny artyście, w jego ilustracjach można rozpoznać zarówno bliskich mu ludzi jak i miejsca. Nawet roboty wydają się mieć “coś” z charakterystycznej fizjonomii Stanisława Lema, w rysunkach pojawiają się także przyjaciele artysty – Sławomir Mrożek czy Ludwik Jerzy Kern.
Zupełnie inne są ilustracje Mroza, których proweniencja sięga sztuki kolażu Maxa Ernsta oraz fascynacjami znanymi z dzieciństwa – dziewiętnastowiecznymi rycinami i ilustrowanych encyklopedii. Artysta łączy ze sobą fotografowane i wycinane reprodukcje starych sztychów i grafik, tworzy wizje świata niepokojącego, surrealnego, pełnego zaskakujących zestawień z różnych, nieprzystających często do siebie rzeczywistości. Ta metoda pozwala mu kreować nowe, osobliwe światy, w których element niepokoju wynikający z nieprzystawania do siebie znanych z innych kontekstów przedmiotów i przestrzeni, tworzy doskonały nastrój do ilustrowanych przez Mroza opowieści niesamowitych, czy fantastycznych. W ten sam sposób Mróz powołuje do życia także nowe, hybrydyczne gatunki zwierząt, które dodają poezji Roberta Stillera niezwykłości i siły, jakiej indywidualnie, bez ilustracji Mroza, “Zwierzydełka” nie miały…
Katalog wystawy w Jeleniej Górze wydobywa zamknięte dotąd w starych wydaniach książkowych ilustracje Daniela Mroza. Ich wybór pokazuje wielowątkowość i wielkość jego wizji. Cechuje je zmysł syntezy, umiejętność operowania skrótem myślowym, stonowane poczucie humoru, skłonność do surrealizmu oraz zmysł fantastyki.
Scalenie różnorodnych stylistycznie realizacji jest próbą wizualnej analizy rozwoju stylu artysty. Mimo że z biegiem czasu twórczość Mroza ewoluuje a jego kreska przechodzi różne metamorfozy, styl rysunków tego autora jest rozpoznawalny i jedyny w swoim rodzaju.
Znaczenie jego sztuki byłoby pewnie spektakularne dla świata, gdyby pracował chociażby w Ameryce. Byłby tam pewnie jednym z najbardziej rozchwytywanych designerów prasowych na świecie znanym także w innych dziedzinach sztuki. Wydaje się jednak, że w innej rzeczywistości nie rozwinąłby nigdy w pełni jedynego w swoim rodzaju stylu, że w żadnym poza Polską miejscu
nie mogłyby powstać pełne nostalgii rysunki, jak najsłynniejszy, z jadącymi na traktorze postaciami diabłów, który ilustruje Mrożkowego “Słonia”, i że nigdzie indziej nie mógłby narodzić się Mrozowy Profesor Tutka, zupełnie inny od Tutki autorstwa Szaniawskiego…
Sztuka Daniela Mroza jest czymś więcej niż ilustracją. Cechuje ją rozmach, siła wyrazu, niezwykłość pomysłów, zestawień znaczeniowych.
Jest poszukiwaniem prawdy o istocie bytu, o egzystencji człowieka. Należy do kreacji w rodzaju smutno akceptujących absurdalność istnienia. Daniel Mróz nie walczy o zmianę świata. Już wie, że świata zmienić się nie da…
Joanna Mielech
O Danielu Mrozie – wspomnienie
Daniela Mroza po raz pierwszy ujrzałem na początku lat 50. ub. wieku w redakcji “Przekroju”, który wtedy miał swoją siedzibę w Krakowie przy ulicy – dzisiaj marsz. J. Piłsudskiego – a wówczas Manifestu Lipcowego. Było to, o ile pamiętam, w lecie 1954 roku…
Wtedy to po raz kolejny przyszedłem do sekretariatu redakcji po odpowiedź czy rysunki satyryczne, które przed miesiącem zostawiłem w dużej, brązowej kopercie, redakcja przyjmie do druku w którymś numerze pisma?… Czy są wystarczająco ciekawe i dobre dla “Przekroju”?
Bo co kilka miesięcy zostawiałem w sekretariacie “Przekroju” po kilka , kilkanaście moich rysunków satyrycznych z podpisami i “bez podpisu”, z tą samą nadzieją, że któryś rysunek spodoba się i “Przekrój” go wydrukuje i zapłaci może honorarium…
…Za każdym razem sympatyczna pani sekretarka mówiła mniej więcej tak: “No, to niech pan zostawi te rysunki i przyjdzie za miesiąc / “za jakiś czas…” / to się okaże…”. No więc przychodziłem za miesiąc mniej więcej… Wspinałem się po schodach na II piętro gdzie w kilku małych pokoikach mieściła się redakcja najlepszego magazynu ilustrowanego PRL-u, na pewno jednego z najlepszych w Europie… No i za każdym razem miła sekretarka redakcji na mój widok odpowiadała mniej więcej tak: “A, to pan!… Nie. Niestety… No, ale niech pan jeszcze za “jakiś czas” przyniesie nowe pana rysunki… To może jednak coś wydrukujemy”… I tak już był kilka razy. Miałem 22-23 lata. Byłem po maturze Liceum Plastycznego i I roku ASP w Krakowie… Po smutnych przeżyciach wojny i podziemia po wojnie… (ukrywaniu się… aresztowaniach, przesłuchaniach itp…, co było udziałem ludzi mojego pokolenia)… Opinia “wroga klasowego” i byłego “bandziora” wlokła się za mną i uniemożliwiała studiowanie i pracę zarobkową, przydział mieszkania itp., potrzebne aby się jakoś “urządzić” i żyć… Wymyśliłem więc, że będę “wolnym strzelcem”, bo będę oddawał (czy wysyłał) do różnych redakcji czasopism moje rysunki satyryczne czy ilustracyjne, przerywniki do tematów czy poezji itp. I z tego będę się utrzymywał – bez konieczności zapisywania się do Partii czy reżymowych związków i organizacji…
No i kilka pism już wydrukowała moje prace, dając nadzieję, że taki “scenariusz” jest możliwy…
Kilka polskich czasopism już od roku przedrukowywało je i wysyłało jakieś honorarium. Były to: “Wrocławski Tygodnik Katolicki”, miesięcznik “Ziemia” no i “Dziennik Polski” z Krakowa… Dlatego, w nadziei, że może tym razem najlepszy polski magazyn ilustrowany zaakceptuje moje prace i wydrukuje i wypłaci honorarium (na pewno większe niż np. w “Ziemi”), w ten właśnie piękny, słoneczny dzień lata 1954 roku, wszedłem do sekretariatu redakcji i spytałem “Co z moimi rysunkami, zostawionymi tu przed miesiącem (a może dwoma…)?”. Elegancka przekrojowa sekretarka popatrzyła na mnie uważniej niż zwykle i powiedziała “żebym poszedł do «pokoju grafików» – a oni już panu chcą coś powiedzieć…”. – Wszedłem więc do “pokoju grafików”, skąd przez drzwi słyszałem głośne rozmowy i wybuchy śmiechu…
Pełen na przemian dobrych i złych przeczuć, zobaczyłem dość duże pomieszczenie, o dużych oknach, z kilkoma stołami i biurkami zarzuconymi wieloma papierami, fotografiami, czasopismami, linijkami, ekierkami, ołówkami, kredkami, buteleczkami kolorowego tuszu itp… itp…
No i przy tych stołach uwijali się lub stali pochyleni młodzi przystojni mężczyźni o inteligentnych twarzach, ubrani w stylu znanym mi z filmów włoskich, czy francuskich, które czasem przemykały przez kina PRL-u… Jeden z tych przystojniaków wyróżniał się wyjątkowym wzrostem i klasyczną urodą Wikinga. Chudy olbrzym o szerokich barach, pociągłej twarzy, dużych, głęboko osadzonych oczach, szpakowatych włosach i długiej czaszce (studiowałem wcześniej też antropologię) – z powodzeniem mógłby grać w historycznych filmach o najeździe Skandynawów na Europę Środkową…
Wszyscy oni przyglądali mi się uważnie, po czym wyciągnęli z szuflady moje rysunki, rozłożyli na stole i po kolei oceniając każdy z osobna – zaczęli się nad nimi “znęcać”, to znaczy głośno, nie patrząc już na mnie, wymieniali uwagi (czasem zresztą sprzeczając się ze sobą) na temat – pod czyim wpływem byłem rysując ten właśnie rysunek… Tu padały nazwiska znanych mi już, albo jeszcze nieznanych, światowych rysowników satyrycznych i karykaturzystów jak: Steinberg, Chaval, Topor, Dubois i inni, których znałem lub jeszcze nie znałem… – wszak żyłem w PRL-u, gdzie nie było dostępu do wszystkich tytułów prasowych świata… A redakcja “Przekroju” w jakiś sposób znała i otrzymywała większość zagranicznych czasopism…
No więc graficy analizowali każdy z moich rysunków, mówiąc dużo i bez pardonu, krytykując każdy z nich… Natomiast “Wiking” nie mówił prawie nic, tylko przyglądał się rysunkom i od czasu do czasu, głosem cichym i spokojnym o bardzo niskim brzmieniu (jakby “z dna studni” – tak pomyślałem) rzucał krótką uwagę dwoma lub najwyżej trzema słowami, okraszonymi jednym albo drugim tzw. brzydkim słowem… Np. “Nie Topor, k….! Steinberg!” itp. Krótko i zdecydowanie…
Zostałem “zdołowany” tymi opiniami i zaniepokojony. Wiedziałem już, że “Przekrój” nigdy nie wydrukuje ani jednego mojego rysunku…
Tymczasem “graficy”, jakby nigdy nic, wrócili – każdy do swojego stołu – i zajęli się pracą… a ja drżącymi rękoma zbierałem ze stołu moje rysunki i wkładałem do koperty. Speszony i spocony z wrażenia już wychodziłem, gdy “Wiking” zbliżył się do mnie pochylony, patrząc na mnie swoimi dużymi dobrotliwymi oczami ni to dziecka, ni to świętego – i zaczął cicho mówić: “Rysować… rysować, k..wa!… Nie przestawać!… Nie przestawać rysować!… i za kilka miesięcy przynieść znowu nowe rysunki do redakcji!… Rysować… rysować!”. Wyszedłem…
Przez jesień, zimę 1954/55 rysowałem z uporem starając się karykaturować pochody 1-majowe, zebrania produkcyjne, wojsko, kolejki do sklepów itp. masowe sceny… Aż wreszcie, pewnego dnia, moja siostra Wanda, studentka ASP, powiedziała: “Adam, tak jeszcze nikt nie rysuje, jak ty teraz… Zanieś je znowu do “Przekroju”.
Zaniosłem. Zostawiłem u tej samej sympatycznej sekretarki… i pomyślałem “ostatni raz!”…
Po jakimś czasie pocztą (w PRL-u normalny obywatel nie mógł mieć telefonu) przyszła zwykła pocztówka z pieczątką “Przekroju” (gdzie ja ją schowałem?) i tekstem “Pan Adam Macedoński proszony jest o zgłoszenie się do redakcji Przekroju”… Było zimne przedwiośnie 1955 r. Pełen najgorszych przeczuć poszedłem do redakcji i… pełne zaskoczenie! Przyjął mnie osobiście sam naczelny Redaktor Marian Eile-Kwaśniewski, najlepszy naczelny redaktor w historii polskiego dziennikarstwa – twórca koncepcji “Przekroju”. Powiedział: “W przyszłym numerze «Przekroju» będzie pan miał całą stronę swoich rysunków! Są ciekawe! Wymyślił pan sposób karykaturowania mas ludzkich. Nikt tego przed panem nie wymyślił…” – tak, mniej więcej, powiedział… i zaczęła się moja stała współpraca z “Przekrojem”, w czasie której dopiero doszło do mojej świadomości, że ten grafik, “Wiking”, jak go w myśli nazwałem – to właśnie wielki Daniel Mróz, znany mi z okładek “P.”, genialnych ilustracji do “Profesora Tutki” i innych opowiadań, felietonów, wierszy…
Oglądając rysunki Daniela Mroza w “Przekroju”, widziałem w myśli starego, grubego i łysego faceta w grubosoczewkowych okularach, który pochylony nad kartką papieru pracowicie, cienkim piórem, maczając stalówkę w tuszu, rysuje z uporem tysiące i miliony kreseczek, z których powstają te genialne rysunki… A tu pełne zaskoczenie! Daniel Mróz okazał się młodym, wysportowanym, przystojnym mężczyzną. Łagodnie uśmiechniętym siłaczem, “Wikingiem”…
Jeszcze bliżej Go poznałem, gdy kilka lat po tej wizycie w “pokoju grafików”, Daniel zaprosił mnie do siebie do domu na obiad wraz z Jasiem Stoberskim, pisarzem, z którym był blisko zaprzyjaźniony. Danielowie, czyli Daniel z żoną Aliną i córeczką (chudy aniołek – Łucja) oraz wiekową ciotką, mieszkali na ostatnim piętrze starej kamienicy u wylotu ul. Grodzkiej do Rynku. Schody, strome jak drabina, prowadziły na poddasze, gdzie w olbrzymim, jasnym pokoju-pracowni mieszkali i tworzyli Danielowie. Oprócz ludzi w tym mieszkaniu-pracowni żyło i przebywało kilkanaście kotów, sądząc po charakterystycznym zapachu…
Ale obiad pamiętam, był bardzo smaczny i ilościowo solidny. W czasie tego obiadu rozmawialiśmy o wielu sprawach… Nie pisałem nigdy pamiętników, więc nie zarejestrowałem tematów, ale pamiętam niesamowicie przyjazną atmosferę tego spotkania i zaproszenie na następne spotkania i: “Panie Adamie… jak tylko będzie w pobliżu i będzie głodny, to serdecznie zapraszamy… Proszę się nie krępować!” – tak zapraszała mnie (i też Stoberskiego) Danielowa żona, też wysoka, ale jeszcze przystojniejsza od Daniela blondynka o szlachetnej twarzy… Z boku, milcząc, przyglądała się nam Łucja – uroczy, dorastający, chudy podlotek – głaszcząc wypasione danielowe koty… Niezapomniane spotkanie z rodziną Daniela i jego słynnymi kotami.
Od tego obiadu (i rozmowy przy stole) – Daniel zaakceptował mnie – moje rysunki, mój styl życia, moje przekonania filozoficzne i polityczne, które przecież były inne niż Jego. Okazał przyjazną tolerancję, zrozumienie i chęć zrozumienia.
Od tego czasu, kiedykolwiek spotykaliśmy się – czy to w redakcji, na ulicy, czy np. w “Piwnicy pod Baranami” – to zawsze kończyło się długą rozmową, dyskusją, a nawet czasem sprzeczką… Zawsze przyjazną – zawsze usiłującą zrozumieć adwersarza…
Łączyło nas umiłowanie uczciwości, prawdy, sprawiedliwości – no i Sztuki we wszystkich jej formach. Też i oczywiście kotów, psów i wszystkich sympatycznych stworzeń…
Ale we wszystkim innym – byliśmy swoimi przeciwieństwami…
Np. w rysunku. Podczas gdy ja upraszczałem do minimum rysowanie postaci czy “masy ludzkiej” – Daniel odwrotnie… Swoje słynne postacie-twory realizował maksymalną ilością kresek i kreseczek, wymagających nieprawdopodobnej pracowitości i uwagi… – I np. przekonania: tradycja i doświadczenia mojej rodziny i też moje przeżycia, ukształtowały mnie na człowieka religii, tradycji, a niechęci do lewicy i sympatii do prawicy, szczególnie do kleru wszelkich religii i osób konsekrowanych… Daniel odwrotnie – tradycje i doświadczenia jego rodziców i jego samego, ukształtowały go na sympatyka lewicy, niechętnego prawicy, a szczególnie nielubiącego kleru i osób konsekrowanych… Co okazywał czasem w sposób humorystyczny… Mimo to, w dyskusjach np. o ówczesnej rzeczywistości mieliśmy przekonania bardzo zbliżone, a często identyczne. Najśmieszniejsze było to, że Daniel, który deklarował swoją areligijność i niechęć do kleru – przecież zachowywał się wobec ludzi, zwierząt i świata – jak najbardziej fundamentalny chrześcijanin… Daje to dużo do myślenia…
Nigdy nie zapomnę mojego ostatniego spotkania z Danielem Mrozem. Było to już po zmianach politycznych w Polsce…
W pewien bardzo ciepły podwieczór kończącego się lata, szedłem ulicą św. Krzyża w Krakowie. I nagle przy jarzyniarni, w pobliżu starej kamienicy, w której mieszkali Mrozowie, natknąłem się na Daniela wychodzącego z tego sklepu z wielką torbą pełną warzyw. Jak mnie zobaczył, ucieszył się i zatrzymał… Ja też bardzo się ucieszyłem, bo w tym zamieszaniu ostatnich lat komuny nie miałem okazji spotkać Daniela i pogawędzić jak dawniej…
Teraz co prawda Daniel nie wyglądał jak młody normański żeglarz, ale za to był jeszcze bardziej wizualnie oryginalny i malowniczy…
Stał się z wiekiem całkiem siwy i miał długą gęstą białą brodę oraz długie siwe włosy. Twarz pięknego, dobrotliwego świętego ze starożytnej ikony. Oczy, jak dawniej, duże, głęboko osadzone, uważne, ale dziwnie młode. W dalszym ciągu wysoki, chudy, szeroki w barach – tylko jakby bardziej pochylony do przodu niż dawniej… Budził zainteresowanie przechodniów… Mógłby grać w filmach historycznych o bardzo dawnych czasach…
Odłożył na chodnik torbę z zakupami i krótkimi zdaniami zaczął mnie wypytywać… Zapewne o to, co w tych historycznych dniach robiłem, albo po prostu o moją pracę twórczą, moją rodzinę. A może też czy widziałem się z Jasiem Stoberskim? Pochylony w moim kierunku, patrzył uważnie i uważnie słuchał… A ja opowiadałem, na pewno długo i rozwlekle (jak to ludzie z Kresów), bo w pewnym momencie Daniel usiadł na jakimś murki czy pustej skrzyni przy tym sklepie. Ale mimo widocznego zmęczenia zakupami, wiekiem, a może upałem tego dnia, Daniel zdecydowanie nie miał zamiaru przerywać tego spotkania… Pomrukiwał coś pod nosem, robił dowcipne krótkie uwagi i tak fajnie nam się rozmawiało, jak za dawnych lat, gdy widywaliśmy się częściej….
Aż ściemniło się i zaczął się ciepły późnoletni wieczór…
Daniel dowiedział się dużo o mnie i moich burzliwych przejściach w ostatnich, jakże burzliwych latach… A ja, z krótkich jego odpowiedzi na moje z kolei pytania – dowiedziałem się co nieco o jego pracy twórczej, zdrowiu rodziny, ile ma jeszcze kotów itp. Gdy już się bardzo ściemniło, Daniel ciężko westchnął, wziął torbę z zakupami, wstał z murku (czy skrzyni) i powiedział, że musi już niestety iść do domu, gdzie czekają na niego Alina, Łucja i wygłodniałe koty. Umówiliśmy się na moją wizytę w Danielów domu na obiad… a może na kolację… w niedalekiej przyszłości…
Ale niedługo po tym, wstrząsnęła wszystkimi w Krakowie wiadomość, że Daniel Mróz umarł… Odszedł jeden z największych i najoryginalniejszych grafików i ilustratorów polskich. Człowiek wielkiego formatu ludzkiego i artystycznego. Na pewno jest tam, gdzie przebywają dusze ludzi dobrych, szlachetnych i pracowitych, o których przecież Chrystus, w Kazaniu na Górze mówił jako o Błogosławionych.
“Tam” gdzie jest Daniel – nieważne są deklaracje, legitymacje, przekorne manifestacje…
“Tam” ważna jest miłość do ludzi i stworzeń. A tę Miłość Daniel miał w nadmiarze. I szkoda, że coraz mniej jest takich ludzi jak Daniel na tym świecie…
Ale czeka Tam na mnie. Bo mamy sobie znowu dużo do opowiedzenia…
Adam Macedoński
Kraków, 25 czerwca 2011
Adam Macedoński
Urodzony w 1931 r. we Lwowie.
Grafik, malarz, poeta, wykonawca protestsongów. Od 1955 publikował rysunki satyryczne w prasie (m.in. w “Przekrój”, “Tygodnik Powszechny”).
Organizator i działacz opozycji antykomunistycznej od 1945 r., walczący o ujawnienie prawdy o Katyniu, pomysłodawca i współredaktor wydawnictw podziemnych.
Wielokrotnie aresztowany, internowany 13 grudnia 1981 r. Autor licznych wystaw plastycznych w kraju i za granicą.
Adam Macedoński
DANIEL MRÓZ (3 lutego 1917 – 21 stycznia 1993)
W 1987 r. Ojciec – zamiast wywiadu dla prasy – spisał alfabetycznie “OŚWIADCZENIE DANIELA MROZA O WSZYSTKIM, CO WYWARŁO NA NIM PRAWDZIWE WRAŻENIE OD 3 LUTEGO 1917 ROKU DO DZIŚ”*. Ten tekst, pełen zadziwiających zestawień – ludzi, utworów, przedmiotów i zjawisk, – nasunął mi myśl, by idąc tym tropem, znaleźć w jego biografii źródła pozornie sprzecznych, a jednak układających się w spójną i bardzo konsekwentną całość fascynacji i postaw.
By pozwolić chętnemu Czytelnikowi znaleźć własny klucz do jego twórczości, każdy akapit rozpoczynam cytatami z tego “Alfabetu Mroza” (rozwinięcia niektórych haseł – moje, zgodne z relacjami ustnymi Ojca).
Dom rodzinny
Aida, Amicis (Serce), Amundsen, Arcimboldi, Austin-Seven (1929, Austro-Daimler (ADM)), Autożyro, Bacon, Bach Jan Sebastian, Bajon Filip, balony kuliste – sztywne i wszelkiego rodzaju, Bentley (130 KM, 1929), Bielany w Krakowie, Blériot, Bombois, Camille (malarz – atleci i sceny jarmarczne), BMW – motocykl (cylindry leżące, 750 ccm, napęd kardanowy, 1928), Bosch Hieronimus, Böcklin, Boy-Żeleński Tadeusz, Brigitte Bardot, Brecht Bertolt, Breughel, Bugatti (2000 ccm, 1924) i Bugatti-Royal (8-cylindrowy, 12 700 ccm, 302 KM, 7 m dł., 1932), Bułanow Jerzy (obrońca warszawskiej “Polonii” i reprezentacji Polski), Bułhakow Michaił, Buster Keaton, Callot Jacques (1592-1635, grafik i rysownik), Camus Albert, Caproni (samolot o 6 skrzydłach), Carra (futurysta), Caspar David Friedrich, Cezanne, Chagall, Chardin Jean Baptiste (“Raja”), Chełrnoński, Chirico, Citroen (1924, 5 CV), Conrad Korzeniowski, Cord (4900 ccm, 1931), Corot Camille, Cooper Gary, Crusoe Robinson, “Cud w Mediolanie” (film, Vittorio De Sica), Cyrano de Bergerac, Daimler (ang., 1930), Daumier, De Dion Bouton (śmieciarka), Degas, Dickens Karol, Douglas Kirk, Dore Gustave, Dufy, Dulac, Duessenberg 1932, 320 KM, 207 km/godz., 160 km w 17 sek., Dunikowski Xawery (pomnik Dietla), Dygasiński, Dygat, Edison, Ellenai (Malczewski J.), Ernst Max, Evy Zygmunt (profesor weterynarii), van Eyck, Ezop,
Urodził się, pracował i zmarł w Krakowie.
To nie tylko fakt biograficzny, ale też determinujący w dużej mierze jego twórczość. Wiele cech tego miasta, jego kolorytu (który współtworzył, stając się jedną z charakterystycznych postaci) wpłynęło na sposób postrzegania świata, nasiąknięcie fin de sièclem, “galicyjskością”, ale też krytycznym oglądem mieszczańskiej, konserwatywnej atmosfery i zachowaniami będącymi kontynuacją zielonobalonikowej tradycji “epatowania burżuja”.
Dom rodzinny sprzyjał takiej postawie – ojciec, Stanisław – był zacnym “panem redaktorem” (ta krakowska tytułomania) wydawanego przez koncern IKC tygodnika “Na Szerokim Świecie”, ale i ekscentrykiem (długie włosy i broda, szerokoskrzydły kapelusz, szal, silne okulary), duchem niespokojnym, za młodu socjalistą, uczestnikiem rewolucji 1905 r., więzionym i skazanym na bezpowrotne wygnanie z Królestwa, podróżującym po świecie, miłośnikiem sportów zimowych, Tatr i awangardy artystycznej. Matka, Babara z Dorociaków, była kobietą niezależną, silną osobowością, budzącą zdziwienie anarchistycznym poczuciem humoru i dalekimi od ówczesnych mód strojami, przypominającymi greckie chlamidy.
W domu panował kult pracy, także tej “u podstaw” – wywodzącej się z lewicowości, a zarazem pozytywistycznej postawy Dziadka, który uważał, że trzeba pomagać w poszerzaniu horyzontów ludziom mniej wykształconym, by czynić społeczeństwo lepszym. Dawał temu wyraz publikując na łamach “Na Szerokim Świecie” nie tylko teksty czysto rozrywkowe, ale i reportaże ze świata, “Antenę Poetów” – dział poświęcony nowym zjawiskom w literaturze, wreszcie przedstawiając swój, bardzo krytyczny, punkt widzenia na sympatie profaszystowskie w ówczesnym społeczeństwie polskim).
Synom podsuwał lektury rozwijające zainteresowania, o wynalazkach, podróżach ale też – rozbudzające szlachetne postawy, współczucie, honor i dzielność (Amicis i Dickens to jedni z pierwszych autorów, których książki Ojciec dał mi do przeczytania, jako wzorzec bliskiego mu od dzieciństwa oglądu świata).
Liczne kontakty Stanisława Mroza z artystami (m.in. formistą Leonem Chwistkiem) wprowadzały chłopców w świat awangardy plastycznej i literackiej, a częste odwiedziny u Feliksa “Mangghi” Jasieńskiego wzbudziły trwający u Daniela całe życie zachwyt japońskim drzeworytem. Zapracowanie Dziadka powodowało, że często obowiązki rodzicielskie realizował zabierając synów w niedzielę do redakcji w Pałacu Prasy przy ulicy Wielopole, gdzie mieli dostęp do encyklopedii ilustrowanych rycinami i zagranicznych czasopism. To tam Ojciec zetknął się z niemieckim miesięcznikiem “UHU”, a w nim z reprodukcjami kolaży surrealisty Maxa Ernsta. Obaj chłopcy, czekając na koniec prac redakcyjnych, oddawali się rysowaniu. Starszy o 2 lata brat, Sokrates, z powodu wielu uzdolnień i świetnych wyników w nauce, był stawiany Danielowi na wzór, toteż budził u młodszego i podziw (pod jego wpływem zaczął rysować), ale i przekorę.
Dziadek był też pasjonatem samolotów i zabierał synów często na lotnisko w Rakowicach, gdzie oglądali maszyny. Debiut ilustratorski Mroza związany był właśnie z tą tematyką – w nr.35 /1929 “Na Szerokim Świecie”, w artykule “Pierwsi szaleńcy powietrza – ci, co zginęli i ci, co zwyciężyli”, ukazał się rysowany dziecięcą ręką aeroplan.
Mieszkając przy ulicy Wygoda, ówcześnie prawie podmiejskiej, w sąsiedztwie garażu bankiera Wilhelma Rippera i willi Wojciecha Kossaka, obaj z bratem oddawali się całymi dniami oglądaniu “automobili” – wówczas wypieszczonych i rzadkich cacek. Ten zachwyt, widoczny w rysunkach, nie minął nigdy, ale nie przekształcił się w chęć posiadania samochodu ani w praktyczne zainteresowania techniczne. Mróz cytował z pamięci dane i osiągi starych aut i samolotów, lecz nigdy nie chciał mieć swojego pojazdu, uważając współczesne samochody za taśmowe i szpetne, pozbawione indywidualności. Fascynacja techniką była u niego czysto estetycznej natury, choć wielu ludzi było przekonanych, że ktoś tak precyzyjnie rysujący różne maszynerie musi być “złotą rączką”.
Dorastanie
Fellini, Fougeron, Fra Angelico, Piero della Francesca, France Anatol, Fujita, Gaj Jacek, Garbo Greta, “Gargantua i Pantagruel”, Gaudi, Gauguin, Gdańsk, Gdynia, Gielniak Józef, Gierymski Aleksander i Maksymilian, Giorgione, Girot, van Gogh, gmach Teatru Słowackiego, Gogol, Gottlieb Maurycy, Gorki, Grandville (Jean Ignace Isidore Gérard), Grieg, Grosz George, Grey Joel (aktor), Gulbransson Olaf (rysownik; karykatury w Simplicissimus),, Gulliver, Haendel, Hanomag (1 cylinder, 499 ccm, napęd łańcuchowy, 1924, 10 KM, “Kommisbrot”), Handley Page (firma produkująca bombowce Halifax), Herod (“Betlejem polskie” Rydla), Harley-Davidson, (motocykl, circa 1200 ccm, 1928), Harold Lloyd, Himilsbach Jan, Hispano-Suiza (F.) (1924, 8000 ccm, 177 km/godz)., Horch (1932 V-12), Hokusai, Hurricane (myśliwiec), “L’Illustration” (tygodnik francuski, bogato ilustrowany drzeworytami), Indian (motocykl circa 750 ccm), Ingres Jean-Auguste-Dominique, Izba Przemysłowo-Handlowa w Krakowie (siedziba – “Dom pod Globusem”), Isotta-Fraschini (1930, 7300 ccm, 161 km/godz.), Jaguar (zwierzę i auto), Jaracz Stefan, Jordan Henryk (lekarz, społecznik), Jeep,
Próby przekonania synów do sportu dały połowiczne efekty – starszy wolał zajęcia intelektualne, młodszy, dorastając, zaczął się buntować i wprawdzie poświęcał się bez reszty “ćwiczeniom cielesnym”, lecz zaniedbał naukę (ale nie czytelnictwo). Dyscypliny wybrał też inne – tata namawiał ich do narciarstwa, łyżwiarstwa i pływania, Daniel wolał początkowo boks, ku czemu miał niewątpliwe warunki fizyczne. Szybko odkrył bezsens, jak mówił, okładania po twarzy innego człowieka i zajął się wioślarstwem. Trenował też godzinami podnoszenie ciężarów (walizy pełnej książek), co przydało mu się w latach wojny, gdy znalazł pracę jako tragarz. Ale jako nastolatek budził zgrozę w rodzicach, przewidujących w najczarniejszych barwach przyszłość wyrośniętego i rozrośniętego nad wiek młodzieńca, wyrzucanego kolejno z renomowanych krakowskich szkół średnich za – jak sam po latach opowiadał – nieuctwo i bezczelność. Po kolejnym, dwuletnim, epizodzie w Państwowej Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego, w 1939 r. zdał maturę eksternistycznie w II Państwowym Liceum i Gimnazjum im. św. Jacka.
W tych latach idolami młodego Mroza stali się sportowcy i siłacze – w zachowanych pamiątkach po nim było zdjęcie Zbyszka Cyganiewicza, światowej sławy mistrza zapasów. Został też kult “krzepy”, uprawiania sportu, jako czynników kształtujących charakter, ale i sentyment do jarmarcznej estetyki, krzykliwej urody cyrkowych pokazów atletów, akrobatów, zachwyt gwiazdami ówczesnego kina.
Cały ten świat runął nagle wraz z wybuchem II wojny światowej.
Ze względu na wrodzoną, poważną wadę wzroku młody Mróz nie został powołany do wojska. Wojna zastała go w okolicach Wizny, gdzie, w ramach zaciągu do Junackich Hufców Pracy budował umocnienia. Junakom nakazano pieszy odwrót i tak, po dramatycznej wędrówce, wrócił do Krakowa.
Dojrzewanie
Kafka Franz, Kajzar Helmut, “Kabaret” (film), Kioto, Kisling Mojżesz, Klimmt, Kisch Egon, Klee Paul, Konrad, Kopenhaga, kopiec Kościuszki, Korczak Janusz, Kordian, Kossak Juliusz, Kościuszko Tadeusz, Kotarbiński, koty, Kubin, Kurosawa, Kuśniewicz Andrzej (literacki obraz Galicji), Kwiatkowski Jerzy (literat), Lancaster Burt i samolot bombowy 4-motorowy, La Fontaine, Lancia-Lambda (1924, lando), Larousse “mały”, Las Wolski, latarnie morskie, Lechoń, leniwiec (zwierzę), Lili Marleen, Lincoln Abraham i auto (1932, 7200 ccm, V-12), London Jack, Loren Sophia, lokomotywy parowe (Baldwin, Wien Florisdorf), Lutosławski, Maillol Aristide, Makowski Tadeusz, Malaparte Curzio (“Kaputt”), Malczewski Jacek, Malczewski Rafał (syn Jacka, malarz i taternik), Michał Anioł (David), Manet, Marczewski Wojciech, Mariacki kościół w Krakowie, Maupassant, “Mefisto” (film, Istvan Szabo), Matisse, Minerva (1930, 6600 ccm, 130 km/godz.), Maybach (1934, 8000 ccm, V-12, 200 KM), Mercedes SS (1928, 6250 ccm, 110/160 KM), Mickiewicz, Memling, Mozart,
Stanisław Mróz usiłował zorganizować wydawanie podziemnego “Dziennika Krakowskiego”. To, oraz jego przedwojenne antyfaszystowskie publikacje były przyczyną, że w maju 1940 r. został aresztowany i uwięziony, początkowo w zakopiańskiej katowni gestapo, a następnie wywieziony do Auschwitz-Birkenau, gdzie zginął w lutym 1941 r. Barbara Mróz zmarła wcześniej – w Wigilię 1940 r.
Ich synowie, żyjący dotąd dosyć beztrosko w świecie swoich zainteresowań, musieli nagle znaleźć sposób na utrzymanie chorej matki, siebie i rodziny starszego z nich. Danielowi znajomość języka niemieckiego i wcześniejsze zainteresowania sportowe pozwoliły znaleźć pracę – początkowo jako gońcowi w Deutsche Banku, a w latach 1942-1944 – jako tragarzowi i woźnicy w magazynach spożywczych Trunkenpolz Krakau. Tam utwierdził swój szacunek dla pracujących fizycznie robotników oraz sympatię dla Ślązaków – ich rzetelności, koleżeństwa i swoistego poczucia humoru, a znajomości z tych czasów przetrwały długie lata.
Po wojnie
Nacht-Samborski, Nansen, Nikifor, Nurmi Paavo, Notre-Dame (Paryż), Ojców, Packard (1934, 8 cylindrów, 6300 ccm), Pałac Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie, Paryż, Piaf Edith, Pieczka Franciszek, plac Matejki w Krakowie, Planty krakowskie, Picasso, Pissarro Camille, Piętaszek, Quinn Anthony (rola Greka Zorby), Rabelais, Recquam, Rembrandt, Reymont, Renoir, Roth Jakub, Rousseau, Singer (maszyna do szycia), Siemiradzki Henryk, Sieroszewski Wacław (1858-1945, działacz ruchu niepodległościowego, pisarz, badacz ludów na Dalekim Wschodzie), Sisley, Soutine, Spitfire (myśliwiec), Stanisławski, Stępowski-Junosza, Steinberg Samuel, Svanson Gloria, Spencer Tracy,
Po wojnie przedostał się przez zieloną granicę na teren Niemiec by odszukać wywiezioną do Ravensbrück swoją przedwojenną sympatię. By móc tam przebywać, zatrudnił się jako strażnik w amerykańskim obozie dla jeńców niemieckich, następnie jako organizator zajęć kulturalno-oświatowych w obozie dla powracających do Polski rodaków. Miał zamiar pozostać na Zachodzie, ale nostalgia była silniejsza. Przez całe życie, deklarując krytyczny stosunek do wielu polskich cech i romantycznych postaw, nie był w stanie znieść dłuższego wyjazdu z kraju.
W 1947 r. rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, (włączonej wkrótce do krakowskiej ASP) na wydziale poligraficznym i grafiki oraz w trzyletnim studium scenograficznym, prowadzonym przez Mariana Eilego. Dyplom scenografa otrzymał z wyróżnieniem w 1951 r. a w 1953 r. – w katedrze książki, na wydziale grafiki.
Początkowo, jak wielu młodych ludzi o lewicowych poglądach, uwierzył w możliwość zbudowania “nowego, wspaniałego świata”, zaczął działać w ZMP, lecz nasilająca się stalinizacja Polski, ogłoszenie “jedynie słusznych” zasad socrealizmu, otrzeźwiły go skutecznie i na całe życie. Nigdy już nie wstąpił do żadnej masowej organizacji, z wyjątkiem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Niewątpliwy wpływ na to oprzytomnienie miało też spotkanie na studiach koleżanki z wydziału tkaniny artystycznej, późniejszej żony – Aliny Nieniewskiej. Pochodząca z Kielc, przed wojną zafascynowana ideologią narodową, a w czasie wojny wolontariuszka w szpitalu RGO, jednocześnie mocno zaangażowana w ruch partyzancki w Świętokrzyskiem, była po wojnie świadkiem masowych aresztowań swoich koleżanek i kolegów z podziemia. Uniknęła ich losu w porę wyjeżdżając do Krakowa, ale nie miała już złudzeń – ani co do swoich przedwojennych zapatrywań, ani co do nowego ładu.
Mimo różnic ideologicznych potrafili znaleźć punkty wspólne. Oboje osieroceni, pokaleczeni przez wojnę, znaleźli w sobie wsparcie na całe życie. Pobrali się w 1950 r., wspólny dom zapełniły wkrótce również koty, stając się nieodłącznym elementem życia rodziny i ulubionym motywem rysunków, a w 1955 r. urodziła im się córka Łucja.
Marian Eile zauważył zdolnego studenta i w 1951 r. zaproponował mu współpracę z tygodnikiem “Przekrój”. Jako rysownik, później grafik i współtwórca tak charakterystycznej szaty graficznej, przepracował tam Ojciec 28 lat, a okazjonalne okładki projektował do końca życia.
Jednocześnie rozpoczął współpracę z wydawnictwami, projektując ilustracje (ponad 60 tytułów), okładki i obwoluty (około 110). Wieloletnia współpraca z Wydawnictwem Literackim zaowocowała do dziś znanymi interpretacjami utworów m.in.: Harasymowicza, Szaniawskiego (seria opowiadań o profesorze Tutce), Mrożka (ilustrowanego później również na potrzeby wydawnictw zagranicznych), kolejnych tomików Kerna, Afansjewa, Stoberskiego i, najbardziej chyba znanymi, Stanisława Lema (“Cyberiada”, “Bajki robotów” – ilustrowanymi kilkukrotnie). Utwory Lema cenił za dystans, językowy humor i uważał je, zapewne słusznie, za powiastki filozoficzne w robocim sztafażu. Paradoksem jest, że Ojciec nie znosił tzw. twardej fantastyki, nazywając ją (w złagodzonej formie) kosmicznymi bzdetami, ale z nią często jest kojarzony.
Scenografie zaczął projektować w roku 1963 (“Śmierć porucznika” w Starym Teatrze w Krakowie). Z kolegą z roku i przyjacielem – Józefem Szajną wielokrotnie wystawiali “Śmierć na gruszy” (teatry: Ludowy w Nowej Hucie, ’64, Ateneum w Warszawie, ’66, Śląski w Katowicach, ’70).
W 1965 r. w Teatrze Dolnośląskim w Jeleniej Górze rozpoczął współpracę z Andrzejem Witkowskim –sztuką “Człowiek jak człowiek” Brechta. Przyjaźń z Helmutem Kajzarem pozwoliła im wspólnie zrealizować 12 tytułów. W sumie zaprojektował 40 scenografii w teatrach całej Polski.
Spektaklom towarzyszyły nierzadko plakaty, wiele z nich tworzyli wspólnie z żoną.
Ciekawy świata, parokrotnie odwiedzał Paryż, Brukselę, Danię, Szwecję, Wiedeń i Amsterdam. W 1978 r., jako stypendysta Japan Fundation odbył z rodziną wymarzoną podróż do Japonii.
Niechętnie organizował wystawy, zawsze uważając, że każdy rysunek wymagałby jeszcze poprawienia, skończenia. Toteż indywidualnych było niewiele: W Krakowie w Galerii Krzysztofory – w roku 1959 i 1966, w Muzeum Historycznym M. Krakowa w 1992, w Warszawie w Galerii Widza i Artysty w 1964, i w Galerii Kordegarda w 1990, ponadto w Toruniu, Zakopanem, Zielonej Górze oraz za granicą: w 1964 r. w Brukseli (Galeria Maya), 1967 – w Kopenhadze (Galeria AP), 1968 w Lund (Lunds Konsthall).
Po śmierci: we Wrocławiu w Galerii Scenografów, foyer Teatru Współczesnego (1996), w Krakowie: w Stowarzyszeniu Teatralnym Łaźnia (2000 r. – ilustracje do Mrożka), w Galerii Teatru 38 (2002) oraz w Galerii Starmach (2010 r.; obejmująca około 300 prac wystawa dokumentująca większość dorobku Mroza jako ilustratora i plakacisty. Wernisażowi towarzyszył pokaz filmu “Idzie Mróz” (WFO, 1973) w obecności jego reżysera Piotra Andrejewa.
***
W “Przekroju” i w kontakcie z literaturą, ugruntował się styl ilustratorski Mroza czerpiący zarówno z wczesnych fascynacji XIX-wiecznymi drzeworytami, międzywojennym eksperymentami typograficznymi, surrealizmem, futuryzmem, a wyostrzony wojenną grozą, której plastyczny kształt już w dwudziestoleciu międzywojennym nadali ekspresjoniści. Choć do tych (i wielu innych) inspiracji otwarcie się przyznawał, stworzył z nich całkowicie własny, natychmiast rozpoznawalny styl.
Niewątpliwie ważnym jego elementem jest precyzja kreski, odważne i syntetyczne określanie kształtów, ale przede wszystkim istotna jest atmosfera, jaka emanuje z rysunków. Myślę, że Mróz nie jest, jak to często mu się przypisuje, nadrealistą, ale “ekspresjonistą opakowanym w surrealizm”. Dziwaczność postaci i sytuacji nie ma służyć przede wszystkim zaskoczeniu widza, jak to często miało miejsce u surrealistów. Ma przykuć uwagę do problemów świata jak najbardziej realnego, czasem stworzyć humorystyczny dystans do grozy przedstawionego zdarzenia, lub przypomnieć, w pozornie “słodkich” rysunkach o czającym się, bynajmniej nie onirycznym, złu. Ta dwoistość widzenia wynikała bezpośrednio z jego charakteru – człowieka przytłoczonego na całe życie doświadczeniem lat wojny, a jednocześnie lirycznego, przysłaniającego tę dobrotliwość nader szorstkim sposobem bycia. Opiekuńczego i troskliwego wobec wszystkich słabszych – ludzi i zwierząt, ale potrafiącego wybuchnąć z przerażającą gwałtownością. Wymagającego bezwzględnej uczciwości i odwagi, ale wybaczającego szybko i prawdziwie osobiste krzywdy. Traktującego życie z zaangażowaniem i powagą, a czasem z bluźnierczym humorem. Deklarującego ateizm, lecz wciąż mającego pretensję do Boga o dopuszczanie do okrucieństwa.
Zapewne te sprzeczności byłyby nieakceptowalne u filozofa, ale przeniesione w świat grafiki pozwalają współodczuwać zmaganie się ze zwątpieniami i zachwytem, grozą i śmiechem, a ich splecenie daje możliwość odkrywania wciąż nowych interpretacji. Dziś, przygotowując prace na wystawę i oglądając niektóre z nich po wielu latach, odkrywam raczej tę stronę dystansu i trochę smutnego uśmiechu. W młodości odbierałam o wiele silniej ich pesymizm.
Tego wielostronnego spojrzenia życzę też dzisiejszym i przyszłym odbiorcom.
Łucja Mróz-Raynoch
Kraków, 2011 r.
W tekście korzystałam z opracowań:
1. p. Józefa Chrobaka i p. Justyny Michalik – faktografii do katalogu Galerii Starmach ,
2. p. Piotra Andrejewa – noty biograficznej Stanisława Mroza (publikacja w Wikipedii).
* Cytaty pochodzą z opublikowanego 1988 r. przez WL Kraków albumu “Mróz, Mrożek, Lem i inni”.
Łucja Mróz – Raynoch
Urodziła się w 1955r. w Krakowie. Córka Aliny i Daniela Mrozów.
Absolwentka Wydziału Grafiki ASP w Krakowie (1979). Scenarzystka, reżyserka i autorka opracowania plastycznego filmów animowanych. Zajmuje się również scenografią i ilustracją książkową.
Jej filmy: Nielotek z 1984r. i Kule i Koła z 1988r., znalazły się na 3-płytowym wydaniu dvd Antologia Polskiej Animacji dla Dzieci, wyd. przez Narodowy Instytut Audiowizualny pod. Red. Marcina Giżyckiego w roku 2008.
Jest laureatką nagród: Nagroda im. Zenona Wasilewskiego (najlepszy film animowany dla dzieci) w 1985 za Nielotka, w 1989 za Kule i Koła, w 1989 – Nagrody za oprawy plastyczne filmów Norma i Kule i Koła na Biennale FA “Fazy” w Bielsku – Białej, w 1990 otrzymała Nagrodę Specjalną FF dla Dzieci w Poznaniu za Kule i Koła
Łucja Mróz – Raynoch
Wystawa ilustracji, rysunków i projektów scenografii Daniela Mroza, jest częścią projektu “Ponad Ilustracją”, którego założeniem jest prezentacja wybitnych osobowości polskiej ilustracji: Daniela Mroza (ur. 1917 – zm.1993) i Bohdana Butenki (ur. 1931), wykraczających poza obszar typowej ilustracyjności książkowej.
Godziny otwarcia:
od poniedziałku do piątku w godz. 9:00 - 17:00
Soboty 10:00 - 16:00
BIURO WYSTAW ARTYSTYCZNYCH w Jeleniej Górze
ul. Długa 1, 58-500 Jelenia Góra
tel. 75/75 266 69 fax. 75/76 751 32
e-mail: bwa@jeleniagora.pl